Seksualność a duchowość… Przyznam, że kiedy w 2010 roku wystartowałam portal Seksualność Kobiet, to starałam się go trzymać w nurcie klasycznej edukacji, kultury i pewnych faktów „potwierdzonych naukowo”.
Ale im dłużej studiowałam seksualne zdrowie i intymne relacje, im więcej energii szło w afirmację seksualności, tym więcej przypływało do mnie informacji o seksualnych problemach – to były mejle, telefony, prośby o konsultacje, tematy na warsztatach, tematy na nowe artykuły. Pojawiały się zagadnienia dysfunkcji, chorób, uzależnień, rozstań, molestowania seksualnego, gwałtów i także emocjonalnego cierpienia związanego z trudnymi sytuacjami, złamanym sercem albo fizycznym bólem przy seksie. Dziś już wiem, że „potwierdzone naukowo” fakty to tylko element prawdy o seksualności i naszych miłosnych relacjach. Na przestrzeni lat poznawałam rozmaite systemy związane z duchowością i cielesnością, które pomagały mi lepiej zrozumieć, na czym polega połączenie duchowości i cielesności i jak emocje, zdarzenia z przeszłości, rodzinne historie, kulturowe wdruki, uprzedzenia, stereotypy a nawet nieznany życiorys prababki – wpływają na nasze tu i teraz,na nasze życie – także życie seksualne i miłosne, poziom szczęścia, poziom akceptacji ciała, poczucie wolności itp. W ten sposób dotarłam też do Anny Brzozowskiej, która przez ponad 20 lat pracowała jako rehabilitantka, przywracając zdrowie niemowlętom i małym dzieciom, wchodząc w temat coraz głębiej i głębiej, tak, aby zobaczyć, że nasze fizyczne zdrowie czy seksualne problemy, mogą mieć o wiele głębsze korzenie i bardziej złożone przyczyny, niż pozwala nam to zauważyć medycyna zachodnia czy podpowiada racjonalny umysł. Do przeprowadzenia tej rozmowy zachęciły mnie także tytuły jej warsztatów ustawieniowych, zahaczających o seksualność. Myślę, że ciekawie będzie spojrzeć na sprawy seksualności i ciała z zupełnie innego poziomu niż do tego jesteśmy przyzwyczajone i przyzwyczajeni, dlatego zapraszam Was do lektury tego wywiadu.
Anna Brzozowska prowadzi ustawienia systemowe (praca oparta na metodzie Berta Hellingera – metoda ta uważana jest w jednych kręgach za kontrowersyjną i niebezpieczną, a w innych za niezwykle pomocną i skuteczną, uczestnicy i uczestniczki ustawień często sobie ją chwalą i są zadowolone i zadowoleni z efektów – więc, Czytelniku, Czytelniczko – sam/a zdecyduj, co o tym myślisz, czytając tę rozmowę!)
Voca Ilnicka: Pracujesz ustawieniowo, także z seksualnością, różnymi problemami z nią powiązanymi. Czy to pech, że coś nam się przytrafia, czy widzisz w tym jakieś drugie dno?
Anna Brzozowska: Można powiedzieć, że każda choroba prowadzi do czegoś głębszego, że prowadzi do kogoś albo do losu wspólnego z kimś (o kim możemy nawet nie wiedzieć – przyp. V.I). Ostatnio pracowałam z dziewczyną, która ma pochwicę, czyli niemożność odbycia stosunku. Okazało się, że jej dziadek brał udział w gwałcie zbiorowym. I ona wewnętrznie była połączona z tą zgwałconą kobietą. Tam jeszcze był dalszy schemat, ale ona z lojalności do tamtej kobiety wewnętrznie mówiła: odbiorę sobie przyjemność. Kiedy pokłoniła się bólowi tej kobiety, i zostawiła to przy niej i dziadku, mogła inaczej czuć swoje ciało. Na ustawieniach się nic nie zmienia, nie poprawia, oddaje się tylko cześć i szacunek. Potem pracowała z osteopatą, uwalniając napięcia z ciała, aż do momentu kiedy mogła kochać się z przyjemnością.
V.I.: Czy powody problemów się powtarzają? Czy jeśli spotkam teraz kobietę z pochwicą, to mogę sobie myśleć: o, to może mieć związek z jakimś jej przodkiem, który zgwałcił kobietę?
A.B.: Nie. To jest błędne myślenie. To są kwestie indywidualne, wieloaspektowe i powodów bólu krocza może być wiele. Może gdzieś kiedyś było ustawione małżeństwo? Kobieta miała 16 lat, a mężczyzna 50 i to swatane małżeństwo też było pewnego rodzaju gwałtem, chociaż nie jawnym. A może chodziło o przerwanie ciąży, może o penetrację związaną z narzędziami – w każdym razie coś, co sprawiało potężny ból.
Zaczęłyśmy od dużego kalibru. Ale to mogą być różne problemy, np. opryszczka.
V.I.: Masz na myśli opryszczkę na ustach?
A.B.: Na ustach i na wargach sromowych. Kobieta z opryszczką na ustach wewnętrznie mówi mężczyznom: nie wolno. Kobiety przychodzą do mnie z różnymi tematami: z tym, że nie mają orgazmu, że nie czują swojego ciała, że są wyczerpane, że nie czują dobrze się w swoim ciele, ale również z wypadaniem czy obniżeniem narządów rodnych, z nawracającymi zapaleniami pochwy, trądzikiem, szczękościskiem… Te różne trudności prowadzą zawsze do sytuacji, w których utknęła miłość; do ludzi, których rodzinie brak, a co za tym idzie, do większej siły i mocy, do miłości.
V.I.: A jeśli nie znamy historii rodzinnych, a coś nas dręczy? Czy wtedy ustawienie pomoże?
A.B.: Często jest jakiś przekaz od mamy czy babci – która widzi to tylko swoimi oczami. W ustawieniu chodzi o zobaczenie pełni, bez osądu. Bywa, że kobiety coś robią – z powodu luźnego krocza, obniżenia narządów rodnych czy innych, ale ciało nie zaskakuje. Mięśnie dostają informacje, ale nie odpowiadają. Gdy osoba trafia z tym na ustawienie, czasem wychodzi to, że temat związany jest z dziadkami czy pradziadkami – nie musi znać tej historii, pole samo z tym pracuje. Osoba, która prowadzi ustawienie, idzie za tym, co się dzieje. Kiedy zobaczy się pełnię, to z jakiego powodu coś zrobił dziadek czy babcia – wtedy przychodzi spokój. My często nie rozumiemy, dlaczego oni coś zrobili. Np. patrzymy na Niemców (z czasów wojny – przyp. V.I.) i widzimy, że zabijali, ale nie chcemy widzieć, że Polacy też zabijali. Wyobraź sobie, że ktoś przez 5 lat jest z dala od rodziny, rodziców, jest zimno, głód i wojna, i musi zabijać. Co on może zrobić, żeby zabijać i przetrwać? Może robić różne rzeczy i ludzie byli w różnych ruchach, a my nie mamy o tym pojęcia. My jesteśmy echem dużego traumatycznego ruchu. I nawet nam w niektórych sytuacjach jest trudno, a jak się musiały czuć kobiety, które tego rzeczywiście dotknęły?
Kiedyś, przygotowując się do wywiadu na temat gwałtów, wyczytałam, że w Polsce podczas II wojny światowej zgwałcono 8 milionów Polek i 10 milionów Niemek. Niemek z Warmii, Mazur, Pomorza, Śląska. A my teraz to wszystko w sobie odbijamy – na różnych poziomach: serca, szczęk, miednicy, jest też dużo problemów z macierzyństwem: z niechęcią do macierzyństwa i z trudnym macierzyństwem. Ciało jako system połączonych naczyń, jako rodzina, pokazuje, co się dzieje. Jeśli coś się rozluźni w polu ducha, może się też rozluźnić w ciele.
V.I.: Odniosłaś się do wojny. Ale czy to nie jest tak, że ja, rodząc się w latach 80. i żyjąc ileś tam lat, po prostu mam swoje własne problemy?
A.B.: Ja widzę głębsze korzenie. Zobacz, teraz co druga osoba jest terapeutą. Dlatego, żeby my ich wszystkich potrzebujemy, żeby w sobie to wszystko poukładać, żeby popłynęła energia i żebyśmy mieli ochotę na życie i rozkosz. Widzę, że to jest dużo szerszy ruch niż taki, który dotyczy mojego osobistego związku. Nie jestem niezależna. Powstałam z mamy i taty, dziadków i babć. Jestem też połączona więziami seksualnymi. I bywa tak, że kobieta reprezentuje sprawę z rodziny swojego partnera, a mężczyzna sprawę z rodziny swojej partnerki. Jeśli teść nie ma córki, to czasem pierwsza kobieta syna patrzy na sprawy tej rodziny. Chodzi o patrzenie w duszy.
V.I.: Pierwsza dziewczyna mojego stryja może pokazywać nam coś, co jest niewypowiedziane w naszej rodzinie?
A.B.: Tak. Może być w to uwikłana. Bywa też tak, że już zakończyłyśmy jakiś związek, np. 30 lat temu, a córka naszego pierwszego partnera jest wewnętrznie związana z nami. Ale to nie jest tak, że z tych połączeń bierzemy tylko to, co trudne. Bierzemy także siłę, moc, rozwój, różne jakości i umiejętności.
V.I.: I jak teraz te jakości przełożyć na takie problemy jak pochwica itp.?
A.B.: Takie rzeczy nie trafiają na słabego. Trafiają na tego, kto potem zrobi z tym w świecie coś dobrego. Ludzie, których znam, a którzy dziś pomagają innym, to najczęściej ci, którzy doświadczyli wielu uwikłań i rodowych problemów dużego kalibru. I dzięki temu mogą teraz uzdrawiać. Ja też nie jestem z łatwej dynamiki. Moja mama ma korzenie Niemieckie, tata rosyjskie. Mama ewangeliczka, tato prawosławny. Ja nie potępiam innowierców, ateistów ani różnorodności. Do mnie przychodzą zakonnice, dzieci i wnuki księży, osoby, które miały romanse z księżmi, narkomani i alkoholicy, prostytutki, zwykli i niezwykli w swoim uwikłaniu i niemożności trafienia w ramiona rodziców. A ja patrzę na nich chętnie i z miłością.
V.I.: Mówisz o pochwicy, a co z wulwodynią?
A.B.: Z wulwodynią miałam raz do czynienia. W tym konkretnym przypadku wyszedł temat aborcji, wielu aborcji w jakimś odległym pokoleniu. Częściej w pracy mam do czynienia z pochwicą czy >>seksoholizmem<< [aktualnie medycyna nie rozpoznaje takiej choroby jak „seksoholizm” – jest to termin potoczny – przyp. V.I., zob. np. tu]. A na wulwodynię należy patrzeć nie tylko z poziomu ducha, ale i z poziomu ciała. Ja bardzo polecam osteopatów ginekologicznych. Oni mają ogromne doświadczenie i wiedzę, ale i pracują w ogromnej intymności, można im ufać. Współpracuję z osteopatką w Warszawie i wiem, że wszystkie napięcia trzeba rozprężać powoli. Tkanka łączna pokazuje nam wszystko to, co jest w więziach seksualnych. Po tym, czy ktoś ma rzadką skórę, czy gęstą, też można zobaczyć, co tam pracuje. Dzięki pomocy osteopaty wszystko można na nowo przeorganizować w ciele.
Przy pochwicy zawsze się pokazuje jakiś ciężki kaliber doświadczeń. Gwałty. Też takie, które nie są jawnym gwałtem. Np. pojawia się ktoś, kto w dobrej wierze połączył dwie rodziny, swatając je. Młodą dziewczynę i starego mężczyznę. To jednak jest gwałt. Na jej ciele, psychice. Zobacz, jak wiele było takich rodzin, takich aranżowanych małżeństw.
I my jako kobiety też nosimy to w ciele.
Objawia się to np. tym, że serce nas ciągnie do jednego, ale rozum podpowiada, że to zły pomysł, bo z tym bogatszym by było lepiej, byłoby większe bezpieczeństwo ekonomiczne dla rodziny. My nie jesteśmy od tego myślenia takie wolne. A czasem serce patrzy na jednego, umysł na drugiego, a macica chce jeszcze czegoś innego. Na przykład kobieta związana jest już z innym mężczyzną, ale serce jest wciąż zakotwiczone przy pierwszej miłości. Bo nie może przeżyć jakiegoś rozstania.
A ostatecznie może się okazać, że nie chodzi o jej osobiste rozstanie, tylko jej mamy. To mama nie może się z kimś rozstać. To też jest jakiś szerszy ruch. Jeśli nam się to ciągle przydarza, że jest kolejny i kolejny mężczyzna, z którym znów się nie można rozstać, to znaczy, że to nie nasze, za duże. To może oznaczać, że ktoś inny jest nie rozstany. Bo ten, kto się nie rozstaje w miłości i szacunku, tak naprawdę nie jest rozstany. Nienawiść i złość może trzymać mocniej niż miłość.
Wtedy w sytuacji z obecnym partnerem nie jesteśmy na sto procent, w bagażu trzymamy kogoś jeszcze. Tutaj nie potrzeba żadnych traum, gwałtów, a i tak kobieta nie może się w pełni połączyć z mężczyzną, bo wewnętrznie jest przy kimś innym. Jej ciało mówi „nie”. Może z poprzednim mężczyzną byli razem przez całe liceum, a potem on wyjechał na studia i ją zostawił. Minęło 20 lat, a ona wciąż tkwi w tym odrzuceniu. Bo może z nim chciała przeżyć swój pierwszy raz albo spotkać się w bliskości. Potem pojawili się inni mężczyźni, ale ona wciąż była zanurzona w tym bólu i tęsknocie, które czuła, mając 19 lat.
Są takie kobiety, które siedzą i wpatrują się w okno. Na kogo czekają? W takich relacjach są też narastające inne problemy, np. problemy z dziećmi.
A ciało zamiera, kiedy serce jest smutne. Serce na swój ruch, na zewnątrz i do wewnątrz, tak jak każdy narząd. Kobiety czasem czują, że jeśli pożegnają się z jakąś miłością, zaczynają inaczej odczuwać ciało.
Część druga wywiadu – Seksualne problemy z perspektywy ustawień tutaj – kliknij.