Ciąża niesie za sobą ogromne konsekwencje zarówno dla matki, jak i dla dziecka. Chociaż decyzji o posiadaniu dziecka nie można podjąć jedynie za pośrednictwem intelektu, gdyż rzadko jest ona racjonalna czy logiczna, to jednak można ją podjąć świadomie i z sercem.
Wszystkim kobietom życzę, byśmy miały odwagę mądrze i świadomie decydować o poczęciu dziecka.
Fragment pochodzi z książki Christiane Northrup „Ciało kobiety, mądrość kobiety”, Warszawa 2011, s. 447-448, 482.
Gdy wspominam powody, dla których urodziłam dzieci, widzę, jak emocjonalna instynktowna, nieświadoma i „plemienna” była moja, powodowana biologicznym imperatywem, decyzja. Kobiety, które mają jedno lub dwoje dzieci, często pragną kolejnego, nawet gdy wiedzą, że następne dziecko obciąży je emocjonalnie i fizycznie w niezdrowy sposób. Niektóre kobiety uwielbiają być w ciąży. Inne ubóstwiają małe dzieci i bezustannie chcą mieć takie dziecko w pobliżu. Niektóre kobiety są uzależnione od posiadania i rodzenia dzieci – między innymi dlatego, że jest to jedyna rzecz w ich strukturze rodzinnej, która w pełni należy do nich.
Pracowałam z wieloma kobietami tuż przed i po czterdziestce, dla których posiadanie kolejnego dziecka stało się obsesją po części dlatego, że na pięć kolejnych lat chciały odłożyć decyzję o tym, co zrobić ze swoim życiem.
Ciąża może być sposobem kobiety na wypełnienie pustki w życiu, której nie może wypełnić inny człowiek. Zanim zbliżymy się do innego człowieka, musimy najpierw dobrze poznać siebie. Jeśli powołane do życia dziecko ma zaspokoić niespełnione potrzeby osoby dorosłej, niesie ono niesprawiedliwy, a często szkodliwy ciężar niemożliwych do realizacji oczekiwań rodzica.
Ciąża jest cudownym okresem i powinna być czasem, podczas którego kobieta, przy wsparciu otoczenia, dokłada wszelkich starań, by dostroić się do swojego ciała oraz dziecka. Prawda jest taka, że w przeważającej części ciąże przebiegają prawidłowo i zdrowo! Przez wieki położne pomagały matkom w czasie ciąży i porodu, służąc im medycznym i emocjonalnym wsparciem. Samo słowo położnictwo [ang. obstetircs] pochodzi od łacińskiego słowa stare, które oznacza „być w pogotowiu”.
Kobiece ciało instynktownie wie, jak rodzić i będzie podpowiadać kobiecie, jaką powinna przyjąć pozycję i jakie wydawać dźwięki. Współczesne położnictwo zamieniło jednak naturalne „bycie w pogotowiu” i pozwalanie kobiecemu ciału na naturalne reakcje w dominacyjną, a często też inwazyjną praktykę. Kulturowe uwarunkowania sprawiają, że kobiety zwracają się do specjalistów w zakresie położnictwa. Większość z nas, zresztą jak większość tych specjalistów, polega na badaniach i urządzeniach, które mówią, jak pomóc ciężarnej. Większość straciła też kontakt z własną mocą i wrodzoną wiedzą na temat wydawania dziecka na świat. Miałam to niejasne przeczucie w trakcie stażu, gdy zastanawiałam się, dlaczego wskaźnik cesarskich cięć jest tak wysoki. (Obecnie jest jeszcze wyższy!) Przyjmowałam porody przez niemal dziesięć lat i sama urodziłam dwoje dzieci, zanim w pełni dotarł do mnie fakt, że doświadczenie ciąży i porodu większości kobiet nie jest nawet w przybliżeniu tak wzmacniające, jak mogłoby być.
W czasach młodości mojej mamy od kobiet w ciąży oczekiwano, że nie będą wychodziły z domu ani podróżowały. Odzież ciążowa, w tym także znienawidzony pas ciążowy, była brzydka i nie wpływała pozytywnie na obraz własnego ciała. Wiele kobiet traciło pracę w momencie, gdy zachodziły w ciążę. Te, które jej nie traciły, aż do wczesnych lat osiemdziesiątych nie dostawały oficjalnego urlopu macierzyńskiego. W moim poprzednim miejscu pracy byłam pierwszą lekarką, która dostała urlop macierzyński. Kilku kolegów z pracy miało do mnie pretensje, gdyż uważali oni, że ciąży nie powinno się traktować w ten sam sposób co złamaną nogę, gdyż to niepełnosprawność z wyboru, nad którą miałam pewną kontrolę. Bez wątpienia od tamtej pory poczyniliśmy duże postępy, ale udawanie, że kobieta w ciąży niczym się nie różni od innych ludzi i nie ma wyjątkowych potrzeb, jest krótkowzroczne i naraża nie tylko jej zdrowie, ale także zdrowie jej dziecka. Nasza kultura nie potrafi znaleźć złotego środka. […]
Jako matka i lekarka, która zajmuje się kobietami, doświadczyłam obydwu aspektów porodu. Każda matka pielęgnuje w pamięci doświadczenie porodu, a także ma spostrzeżenia i uczucia, którymi czasem pragnie się podzielić z innymi kobietami. Chciałabym opowiedzieć swoją historię, a także niesamowite historie innych kobiet.
Zobacz też:
Ciąża i poród dr Christiane Northrup, cz. 2
Ciąża i poród dr Christiane Northrup, cz. 3