Strona internetowa vulvavelvet.org – znajdziecie tu dużo zdjęć narządów płciowych kobiet, które odkryły swoje piękno i postanowiły się nim podzielić. Kobiety z różnych krajów świata wysyłają zdjęcia swoich łon, dodając do nich zazwyczaj krótkie komentarze.

Oprócz zdjęć waginy (sromów) w serwisie można znaleźć też różne artykuły i porady, ale jest to chyba jedna z niewielu (jedyna?) strona, na której zdjęcia wagin i wulw w takiej ilości nie są robione dla konsumentów porno, tylko przez kobiety (ewentualnie ich chłopaków, mężów) dla kobiet. Na dodatek kobiety są w różnym wieku, mają różny kolor skóry i każda z nich jest inna. Cały przekrój przez różnorodność kobiecych genitaliów.
Jakie komentarze wysyłały użytkowniczki serwisu, razem ze zdjęciami? Oto jeden z nich, przesłany przez Elizę i przetłumaczony na j. polski:
„Ostatnio natknęłam się na katalog pięknych, unikalnych sromów na waszej stronie i poczułam potrzebę, aby do was napisać. Dorastając, dziewczynki nie otrzymują wystarczającej wiedzy na temat swoich sromów, przez co i ja przez długi czas nie znałam ważnych cech anatomicznych mojej własnej cipki, a także zmagałam się z obawami dotyczącymi jej wyglądu, zapachu i smaku. Mocno wierzę, że kobiety powinny być od najmłodszych lat edukowane i wzmacniane w poczuciu świadomości swojego ciała. Każdy srom jest wyjątkowy i piękny, a my powinnyśmy dorastać w dumie ze swoich genitaliów, a nie w poczuciu wstydu.
Dziękuję za waszą stronę oraz wszystkim kobietom, które się do niej przyczyniły – jesteście inspirujące. Chciałabym dołożyć swoją cegiełkę i podzielić się zdjęciami mojego, na nowo docenionego, sromu.
Z wyrazami szacunku,
Eliza”
Aktualizacja 2023: Niestety, Vulva velvet to już adres archiwalny. Można tam wejść już tylko przez Way back machine tutaj.
Wrzucam kilka zrzutów ekranu z tego, co zostało po tej pięknej stronie internetowej.





Zdjęcia z archiwalnej strony vulvavelvet.org.
Jak się czuły kobiety, które wysłały te zdjęcia?
Część pisała o radości, ekscytacji. Cieszyły się, że mogą się znaleźć w takim kobiecym-seksualnym-waginalnym kręgu z innymi kobietami. Że dzięki temu inne kobiety miały dla siebie jakiś punkt odniesienia (a nie tylko ten z porno) i że wspólnie mogły się pozachwycać. I – jak myślę – chodziło też o to, żeby przestać się ukrywać z tym, co mają między nogami, bo spora część wychowania jest właśnie o tym ukrywaniu. Zaprzeczaniu. Wypieraniu.
Więc… miło jest przestać w końcu ukrywać. Wyjść na światło. Do internetu. Znaleźć tam inne „bezbożnice”, czyli nie-zawstydzone swoją anatomią kobiety.
Sama gdy znalazłam tamą stronę, Vulva velvet, siedziałam na niej godzinami, absolutnie zachwycona – nie tylko zdjęciami, ale i całą atmosferą. Ta strona już nie istnieje. I przeszła mi przez głowę taka myśl – jasne, można sobie znaleźć zdjęcia cipek w necie, widać je na filmach dla dorosłych, na Wikipedii, ale jaka tam jest atmosfera? I gdzie jest ta atmosfera spokoju i odświętności, która wiązała się z wizytą na stronie takiej jak Vulva velvet. Sama nazwa była aksamitna. A to przecież dość istotne, jaką atmosferę kojarzymy z naszym ciałem i seksualnością. Jeśli to wstyd lub obrzydzenie, tak zaczynamy seksualność kojarzyć. Kobiety z Vulva velvet to nie były żadne „gołe panie z kalendarza” uchwycone okiem pornografa, kogoś, kto chce zbić kapitał na kobiecym ciele i nic więcej go nie obchodzi. To było od kobiet dla kobiet (i reszty świata). To była trochę taka świątynia waginy. Pełna spokoju, radości, szacunku, tego poczucia wyjątkowości, docenienia seksualności, kobiecości. Nikt się nie kazał chować, nie wyśmiewał się, ani nie ślinił. To nie było obleśne, wulgarne, ale nie było też ugrzecznione. Myślę, że dla wielu ludzi mogło to być głęboko erotyczne. Ale też po prostu piękne. Albo – szokujące. Wchodzisz na stronę, a tam same sromy. No szok!
Gdy zakładałam portal, Vuvla velvet to był jeden z pierwszych adresów, które polecałam. Wejście tam było jak przeniesienie się do innego wymiaru. Takiego, w którym ta seksualność może być. Może być pokazana w sposób ani nie medyczny, ani nie przemysłowo-pornograficzny. Bo przecież w naszej kulturze rzadko kiedy ma ona inny kontekst, prawda? A tutaj nie służyła nikomu, nie była użyta. Po prostu była. Więc można było ją zobaczyć i w innym kontekście. Bez kulturowych nakładek. Wyeksponowaną. Oświetloną. I sama emanowała blaskiem kobiecości wyzwolonych kobiet.
Artystyczne przedstawienie wulw i ich różnorodność oddała rzeźbiarka Iwona Demko w swoim projekcie Ana Suromai – zobacz.
Możesz też odwiedzić galerię Każda wulwa jest piękna: https://www.kazda-wulwa-jest-piekna.pl/
Zobacz też:
Waginy w kościołach…
Brzydka czy piękna cipka?
Piękne Vulvy.