Zapytana, odparłabym zapewne: „Ależ tak, posiadanie tej części ciała to prawdziwa przyjemność”. Czemu jednak, mimo tak pozytywnego nastawienia, rumieniłam się niekiedy, wypowiadając słowo „wagina”? Czyżbym odczuwała także wstyd i zmieszanie?
Catherine Blackledge jest autorką książki „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury”. Cytowany fragment pochodzi z wprowadzenia do tej książki.
Zanim rozpoczęłam gromadzenie materiałów i pisanie książki, ja także miałam własną wizję tego narządu. I, muszę przyznać, była to wizja nieco ograniczona. Owszem, miałam go między nogami – kojarzył mi się z seksem, przyjemnością, krwawieniem i oddawaniem moczu. Czasem, niestety, także z bólem. W przyszłości być może z porodem. Takie były fakty, emocji zaś nie umiałabym określić. Zapytana, odparłabym zapewne: „Ależ tak, posiadanie tej części ciała to prawdziwa przyjemność”. Czemu jednak, mimo tak pozytywnego nastawienia, rumieniłam się niekiedy, wypowiadając słowo „wagina”? Czyżbym odczuwała także wstyd i zmieszanie?
Trudności związane z określeniem własnego sposobu postrzegania waginy wynikały z dorastania w kulturze zachodniej, która na temat żeńskich narządów płciowych podaje sprzeczne informacje. Mam waginę, co jest tożsame z wyjątkową zdolnością wydawania na świat nowego życia, a jednak od wczesnego dzieciństwa traktowano mnie inaczej niż tych, którzy jej nie posiadali. Oczywiście odmienne traktowanie było zwykle równoznaczne z traktowaniem gorszym. Mam waginę – powinnam się zatem spodziewać, że przez całe życie będę pracować za stawkę niższą niż ci, którzy nie mają żeńskich narządów płciowych. Będę traktowana jako obywatel drugiej kategorii, stale poniżany wyłącznie dlatego, że ma cipę. Przekonałam się także, że gdyby przyszło mi dorastać w innym społeczeństwie, fakt jej posiadania stawiałby mnie w dużo gorszej sytuacji, a nawet narażał na śmierć.
Z emocjonalnego punktu widzenia, abstrahując od przyjemności związanej z posiadaniem waginy, nie sposób było uznać tego faktu za powód do radości, a tym bardziej dumy, ponieważ nieuchronnie miał on ograniczać mój osobisty rozwój. Istotnie – to, co mam między nogami, nie stanowiło dla mnie powodu do radości. Ściśle mówiąc, nie odpowiadał mi ani mój własny sposób postrzegania żeńskich narządów płciowych, ani też stan wiedzy na ich temat. Miałam nadzieję, że istnieje inny, alternatywny sposób ich postrzegania. I stąd, jak sądzę, zrodziły się pomysł i chęć napisania książki o waginie.