Czym jest samoakceptacja i jak zaakceptować swoje ciało?
Zapoznając klientów z ideą samoakceptacji, lubię rozpoczynać od prostego ćwiczenia. Może ono stanowić znaczące doświadczenie.
Fragment pochodzi z książki „6 filarów poczucia własnej wartości” Nathaniela Brandena
Stań przed dużym lustrem. Spójrz na swoją twarz i ciało. Zwróć uwagę, jakie budzą się w tobie uczucia. Nie skupiaj się na ubraniu czy makijażu, ale na sobie. Zauważ, czy sprawia ci to trudność, czy czujesz się swobodnie. Dobrze jest wykonać to ćwiczenie nago.
Prawdopodobnie niektóre części ciała podobają ci się bardziej niż inne. Większość ludzi ma trudności z przyglądaniem się niektórym partiom przez dłuższy czas, ponieważ robią się zdenerwowani lub zdegustowani.
Może w twoich oczach jest ból, z którym nie chcesz się skonfrontować. Może jesteś za gruby albo za chudy. Być może niektóre części twojego ciała nie podobają ci się aż tak, że prawie nie możesz na nie patrzyć. Być może dostrzegasz oznaki starzenia się, a nie możesz znieść towarzyszących im myśli i uczuć. Pojawia się zatem impuls do ucieczki, usunięcia ze świadomości, odrzucenia, zaprzeczania pewnym aspektom siebie.
Jednak, nadal w ramach eksperymentu, pozostań skupiona na lustrzanym odbiciu parę minut dłużej i powiedz sobie; „pomimo defektów i niedoskonałości akceptuję siebie bez zastrzeżeń i całkowicie”. Pozostań skoncentrowana, oddychaj głęboko i powtarzaj to zdanie kilka razy, przez minutę albo dwie, nie ponaglając procesu. Doświadcz w pełni znaczenia tych słów.
Być może twoje ja zacznie protestować: „Pewne rzeczy w moim ciele nie podobają mi się, jak więc mogę akceptować się bez zastrzeżeń i całkowicie?” Pamiętaj, „akceptować” nie znaczy „lubić”. Nie znaczy, że nie możemy wyobrażać sobie i pragnąć zmian. Akceptować znaczy doświadczać, bez unikania i zaprzeczania, że fakt jest faktem. W tym przypadku oznacza zaakceptowanie, że twarz i ciało, które widzisz w lustrze, to twoja twarz i twoje ciało oraz że są, jakie są.
Jeżeli wytrwasz, jeżeli uznasz rzeczywistość tego, co jest, jeżeli przyjmiesz to do świadomości (a to w gruncie rzeczy oznacza „akceptacja”), zauważysz pewnie, że stałaś się bardziej zrelaksowana, że czujesz się nieco lepiej ze sobą, że jesteś bardziej rzeczywisty. Nawet jeśli nie podoba ci się wszystko, co widzisz w lustrze, możesz powiedzieć; „Taka jestem. Nie kwestionuję tego faktu. Akceptuję go”. Oto wyraz szacunku dla rzeczywistości.
Kiedy ludzie poświęcają temu ćwiczeniu codziennie rano dwie minuty i powtarzają je przez dwa tygodnie, zaczynają wkrótce odczuwać związek pomiędzy samoakceptacją i samooceną. Umysł, który szanuje to, co widzi, szanuje siebie. A poza tym jak samoocena mogłaby nie ucierpieć, gdy wypieramy się związku z własnym ciałem? Czy racjonalne jest wyobrażać sobie, że możemy kochać siebie, jednocześnie pogardzając tym, co widzimy w lustrze?
Ludzie dokonują kolejnego odkrycia. Nie tylko nawiązują bardziej harmonijny związek z samymi sobą, nie tylko wzrasta ich poczucie skuteczności i szacunku do siebie, ale – jeżeli są w stanie zmienić aspekt siebie, który im nie odpowiada – są bardziej motywowani do dokonania tych zmian, kiedy przyjęli fakty do wiadomości. Nie zmienimy bowiem tego, czego istnienia zaprzeczamy.
Akceptując zaś to, czego zmienić nie możemy, stajemy się silniejsi i bardziej ześrodkowani. Jeżeli przeklinamy to i odcinamy się od tego, osłabiamy siebie.