O tym, jak potężny wpływ na kobiecy mózg mają słowa dotyczące waginy, przekonałam się na własnej skórze. Właśnie podpisałam z wydawcą umowę na tę książkę i z radością myślałam o czekającym mnie twórczym wysiłku. Jednocześnie miałam pewne obawy, gdyż wiedziałam, że będę się musiała zmierzyć z silnym społecznym tabu.
Cz. 1 tekstu tutaj – Najgorsze słowo świata – fragment książki ”Wagina” Naomi Wolf
Mój daleki znajomy impresario, którego nazwę Alan – zaproponował, że wyda przyjęcie, aby uczcić podpisanie umowy. Alan ma osobliwe poczuciu humoru i uwielbia wywoływać towarzyskie skandale, aby podgrzać atmosferę. Zapowiedział, że podczas imprezy każdy będzie robił makaron w kształcie waginy. Uznałam to za zabawny pomysł, rodzaj hołdu dla tematu, chociaż sama nie wybrałabym akurat takiej rozrywki.
Kiedy zjawiłam się na przyjęciu, w najdalszej części loftu, gdzie znajdowała się kuchnia, panowała już znacząca, nieco figlarna atmosfera. Ruszyłam tam niepewnie.
Podchodząc do Alana, minęłam stół, na którym robiono makaron. Grupka gości otaczała osobę, która rzeczywiście wycinała z ciasta wulwy. Były urocze i podobnie jak ich pierwowzory miały rozmaite kształty, świadczące o doświadczeniu (albo wyglądzie) osoby, która je wykonała. Wśród zebranych tu kobiet i mężczyzn wyczuwało się szacunek, a nawet klimat święta.Wydawało mi się, że półmisek makaronu stojący na stole przygotowano z miłością: każda z makaronowych rzeźb była starannie wykonana, odmienna, przypomniały kwiaty, pióra, flety, wachlarze; śliczne, białe dzieła na ręcznie malowanym, niebieskim porcelanowym półmisku.
Alan stanął przy mnie. „Nazwałem je »pizdeczki«”, powiedział ze śmiechem, a mnie ścisnęło za serce. Na twarzach obecnych kobiet pojawił się cień napięcia. Twarze mężczyzn, które do tej pory wyrażały otwartość albo czułość, stały się obojętne. Coś uroczego i nowego, co ledwie rozkwitło, nagle pękło.
Usłyszałam skwierczenie. Spojrzałam na kuchnię: na wielkich palnikach stały żeliwne patelnie, gdzie smażyły się olbrzymie parówki Załapałam dowcip: parówy i „pizdeczki”. Zauważyłam, że energia wśród gości stała się niejednoznaczna. W pomieszczeniu zapanowało napięcie, które teraz już dobrze znam – daje o sobie znać w chwilach, kiedy kobiety czują się upokorzone, ale mimo to powinny „wykazać się poczuciem humoru” i „dać sobie spokój”. Jeszcze bardziej ścisnęło mnie za serce.
Na koniec ktoś zwrócił moją uwagę na ostatnie danie przewidziane w jadłospisie. Na kuchni czekały na półmisku olbrzymie porcje łososia. Znów załapałam dowcip. Kobiety cuchną. Rybą. Zaczerwieniłam się z rozpaczy, która miała podłoże psychologiczne – nie mogłam pojąć, że mój znajomy uznał to za zabawne – ale którą odczuwałam też w ciele.
Jednak nie to było najbardziej interesujące. Gdyby tamten wieczór ograniczył się jedynie do nietrafionego żartu, umiałabym sobie z tym poradzić. Tymczasem po „pizdeczkowym” przyjęciu przez pół roku nie mogłam napisać ani słowa, nie byłam w stanie nawet robić notatek. Nigdy wcześniej nie cierpiałam na taką blokadę twórczą. Poczułam, że na poziomie kreatywnym i fizycznym zostałam ukarana za „wkroczenie na teren”, na który kobiety wkraczać nie powinny.
Dzięki badaniom dotyczącym fizycznych skutków działania stresorów o charakterze seksualnym u kobiet lepiej rozumiem związek między wizualnym „żartem” i publiczną zniewagą związaną z zapachem ryby i tym. że moje palce nie były w stanie poruszać się po klawiaturze komputera. Ale wtedy moja sześciomiesięczna blokada twórcza pozostawała dla mnie tajemnicą.
Tekst pochodzi z książki Naomi Wofl: Wagina. Nowa biografia

Możecie też pooglądać wystąpienie Naomi Wolf na YT: https://youtu.be/gfT7nz19GUs