Ponieważ miałam zabieg na oczach, przez ostatnie tygodnie pilnie odsłuchiwałam audiobooków. Znów wciągnął mnie „Wiedźmin” i w piątym tomie sagi, czyli w „Pani Jeziora” znalazłam dla Was taką oto scenę miłości między Geraltem a czarodziejką Fringillą Vigo, dziejącą się w bibliotece podczas inwentaryzacji.

— Z miłością — powiedziała wolno Fringilla — jest jak z kolką nerkową. Dopóki nie chwyci cię atak, nawet sobie nie wyobrażasz, co to takiego. A gdy ci o tym opowiadają, nie wierzysz.
— Coś w tym jest — zgodził się wiedźmin. – Ale są i różnice. Przed kolką nerkową rozsądek nie chroni. Ani jej nie leczy.
— Miłość kpi sobie z rozsądku. I w tym jej urok i piękno.
— Głupota raczej.
Wstała, podeszła do niego, zdejmując rękawiczki. Jej oczy były ciemne i głębokie pod zasłoną rzęs. Pachniała ambrą, różami, bibliotecznym kurzem, zetlałym papierem, minią i farbą drukarską, galasowym inkaustem, strychniną, którą usiłowano truć biblioteczne myszy. Tym dziwniejsze więc było, że działał.
— Nie wierzysz — powiedziała zmienionym głosem — w nagły impuls? W gwałtowne przyciąganie? W zderzenie lecących po kolizyjnych trajektoriach bolidów? W kataklizm?
Wyciągnęła ręce, dotknęła jego ramion. On dotknął jej ramion. Twarze zbliżali jeszcze z ociąganiem, czujnie, jak gdyby bojąc się spłoszyć jakąś bardzo, ale to bardzo płochliwą istotkę.
A potem bolidy zderzyły się i doszło do kataklizmu.
Upadli na stos foliałów, które rozjechały się pod ich ciężarem we wsze strony. Geralt wpakował nos w dekolt Fringilli, objął ją silnie i chwycił za kolano. W podciągnięciu jej sukni powyżej talii przeszkadzały mu różne księgi, w tym pełne misternych inicjałów i iluminacji Żywoty proroków oraz De haemorrhoidibus, ciekawy, acz kontrowersyjny traktat medyczny. Wiedźmin odepchnął woluminy na bok, niecierpliwie szarpnął suknię. Fringilla ochoczo uniosła biodra.
Coś uwierało ją w ramię. Obróciła głowę. Nauka sztuki położnej dla niewiast. Prędko, by nie kusić licha, spojrzała w stronę przeciwną. O wodach gorących siarczanych. Faktycznie, robiło się coraz bardziej gorąco. Kątem oka widziała frontyspis otwartej księgi, na której spoczywała jej głowa. Uwagi o śmierci niechybnej. Jeszcze lepiej, pomyślała.
Wiedźmin mocował się z jej majtkami. Uniosła biodra, ale tym razem lekko, tak by wyglądało to na ruch przypadkowy, a nie na wyzywającą pomoc. Nie znała go, nie wiedziała, jak reaguje na kobiety. Czy nad takie, które wiedzą, czego chcą, nie przedkłada przypadkiem takich, które udają, że nie wiedzą. I czy nie zniechęca go, jeśli majtki ściągają się opornie.
Wiedźmin nie zdradzał jednak żadnych symptomów zniechęcenia. Można było powiedzieć, że wręcz przeciwnie. Widząc, że czas najwyższy, Fringilla entuzjastycznie i z impetem rozłożyła nogi, przewracając stos ułożonych w słupek ksiąg i fascykułów, które zsunęły się na nich niczym lawina. Oprawione w tłoczoną skórę Prawo hipoteczne oparło się o jej pośladek, a zdobiony mosiężnymi okuciami Codex diplomaticus o nadgarstek Geralta. Geralt w mig ocenił i wykorzystał sytuację: ulokował opasłe tomisko tam, gdzie należało. Fringilla pisnęła, bo okucia były zimne. Ale tylko na moment.
Westchnęła głośno, puściła włosy wiedźmina, rozrzuciła ręce i oburącz uchwyciła się ksiąg, lewą ręką dzierżąc Geometrię wykreślną, prawą Rys o gadach i płazach. Trzymający ją za biodra Geralt mimowolnym kopnięciem obalił kolejną kupę tomów, był jednak zbyt zajęty, by przejmować się osuwającymi się na niego foliałami. Fringilla, jęcząc spazmatycznie, zatoczyła głową po stronicach Uwag o śmierci…
Księgi osuwały się z szelestem, wiercił w nosie ostry zapach starego kurzu.
Fringilla krzyknęła. Wiedźmin nie słyszał tego, bo zwarła uda na jego uszach. Zrzucił z siebie przeszkadzające mu Historię wojen i Magazyn wszystkich nauk do szczęśliwego życia potrzebnych. Niecierpliwie walcząc z guziczkami i haftkami góry sukni, wędrował z południa na północ, mimowolnie czytając napisy na okładkach, grzbietach, frontyspisach i stronach tytułowych. Pod talią Fringilli: Rolnik doskonały. Pod jej pachą, niedaleko małej, uroczej, zawadiacko zadartej piersi: O sołtysach nieużytecznych i krnąbrnych. Pod łokciem: Ekonomia albo proste wyłuszczenie, jak się tworzą, rozdzielają i spożywają bogactwa.
Uwagi o śmierci niechybnej przeczytał już z ustami na jej szyi, a dłońmi w pobliżu Sołtysów…. Fringilla wydała z siebie trudny do sklasyfikowania odgłos: ni to krzyk, no to jęk, ni to westchnienie.
Regały zadrżały, stosiki ksiąg zadygotały i runęły, składając się niczym skały ostańce podczas gwałtownego trzęsienia ziemi. Fringilla krzyknęła. Z hukiem spadł z półki biały kruk, pierwsze wydanie De larvis scenicis et figuris comicis, za nim runął Zbiór komend ogólnych dla jazdy, pociągając za sobą ozdobioną pięknymi rycinami Heraldykę Jana z Attre. Wiedźmin jęknął, kopnięciem wyprężanej nogi zwalając dalsze tomiszcza. Fringilla krzyknęła raz jeszcze, głośno i przeciągle, strąciła obcasem Rozmyślania albo medytacje na dni wszystkie całego roku, interesujące anonimowe dzieło, które nie wiadomo jakim sposobem znalazło się na plecach Geralta. Geralt drżał i czytał nad jej ramieniem, dowiadując się chcąc nie chcąc, że Uwagi… napisał doktor Albertus Rivus, wydała je Academia Cintrensis, a wydrukował mistrz typograf Jahann Froben Junior w drugim roku panowania JM króla Corbetta.
Trwała cisza przerywana tylko szelestem zsuwających się ksiąg i przewracających się stron.
Co robić, myślała Fringilla, leniwymi ruchami dłoni dotykając boku Geralta i twardego rogu Rozważań o naturze rzeczy. Zaproponować? Czy czekać, aż on zaproponuje? Żeby tylko nie wziął mnie za płochą i nieskromną…
Co jednak będzie, jeśli on nie zaproponuje?
—Chodźmy i znajdźmy gdzieś jakieś łóżko — zaproponował nieco chrapliwie wiedźmin. – Nie godzi się tak traktować książek.
Autor: Andrzej Sapkowski
Dwa lata temu w tym artykule marudziłam Wam nad tym, jak netflix potraktował nagie i miłosne sceny w wiedźmińskim serialu, pod artykułem znajdziecie też kilka wybranych scen z opowiadań. A na koniec wrzucam jedną z ostatnich scen sagi – z charakterystycznym dla Sapkowskiego poczuciem humoru:

Uwielbiam wiedźmina, jak zawsze jest zaskakujący przy dialogach. Za co go uwielbiam. Gra i książka to ważna część mojego życia. Za to serial był przyjemny gdy się spojrzy na niego z przymrużeniem oka.
No… dziwię się tym ludziom, którzy nie czytają Sapkowskiego, bo to fantastyka, bo jak się raz posmakuje pisarstwa takiej próby, to się potem do niej bardzo tęskni.
Wiedźmin to mój ulubiony film, zresztą książka tak samo.