Idąc na film „The Last Showgirl”, myślałam, że idę na coś nt. utraty seksapilu, młodości i urody, które są potrzebne przy takiej pracy, którą wykonuje bohaterka filmu.
Nie. To był film o utracie pracy, pieniędzy, mieszkania, życia. Film o przeciętnych pracujących Amerykankach, których planem emerytalnym jest – zwyczajem pań z XIX wieku – zamążpójście za kogoś, kto będzie miał emeryturę i ubezpieczanie, bądź praca do śmierci.
Taki film sobie zafundowałam na Dzień Kobiet. Pamela Anderson, ikona (kiczu) lat 90., ubrana w pióra i paciorki, błyszcząca, wymalowana, uśmiechnięta, gra naiwną i zakochaną w sobie Shelly. Na zewnątrz wszystko błyszczy, ale w środku się sypie. Jak Ameryka w czasach Trumpa.
Shelly uwierzyła, że Ameryka i pracodawca ją kochają. Shelly kocha pracę. Dla pracy zrezygnowała z wielu rzeczy. W latach 80. jej amerykański sen miał się dobrze – była młoda i miała całe życie przed sobą. A Stany były wtedy wciąż jeszcze innym krajem. Może takim, w którym ludzie pracujący dostawali na koniec emeryturę. W którym było ich stać na kupienie cytryn.
Całe poczucie wartości czy sensu życia Shelly czerpała z pracy. Nic nie było dla niej ważniejsze. Ani związki, ani przyjaciele, ani rodzina. I chociaż pracowała bardziej rozebrana niż ubrana, i nie była wielką tancerką ani artystką, w swoim oddaniu pracy była podobna do wielu Amerykanów innych zawodów, którzy nauczeni są tego, że nie ma większej świętości od pracy.
Aż praca się skończyła. I przyszedł szok.
Jak to się stało, że Amerykanki znów są w tym samym miejscu, co ich prababcie sto lat temu? I kiedy cofniemy się tam my, Europejki?
Oraz jak do tego mają się te hasła konfiarzy i innych „konserwatystów”, sugerujących, że miejsce kobiety jest w domu, przy dzieciach, gdy większość par musi wspólnie pracować, aby zarobić na czynsz?
Seks i równouprawnienie – The Last Showgirl
To, co napisałam w tytule, że Shelly szuka faceta, bo pracując całe życie, nie zarobiła na emeryturę, to nie jest żaden żart. I w tym kontekście – jak mogą wyglądać relacje damsko-męskie, gdy motywacja do spotkań, nie będzie ani miłosna, ani erotyczna, ale ekonomiczna? Świat znów cofnie się do czasów XIX wieku, gdy wiadomo było, że celem małżeństwa nie jest pielęgnowanie miłości, tylko gromadzenie majątku. Trudno mówić o szczęściu czy dobrym seksie, gdy będzie to wymiana seks za pieniądze. Czy tego pragną (niektórzy) mężczyźni? Bo w końcu to dzięki równouprawnieniu mamy seks partnerski, to równouprawnienie (i feminizm!) położyły fundament pod większą wolność i frywolność w łóżku.
The Last Showgirl, reż. G. Coppola