Dni Cipki były potrzebne. Sama informacja o tym, że się odbędą, wywołała ogólnopolską dyskusję. Fora internetowe tonęły w postach: jak na nią mówić? Jak można obchodzić tak idiotyczne dni? Czy naprawdę nie można wymyślić innej nazwy?
„Kobietom się w głowach poprzewracało!” vs „Jak dobrze, że robicie coś takiego, o cipkach trzeba zacząć mówić pełnym głosem…”
Mąż koleżanki zauważył, że ładne jest „szparka”. Inna doszła do wniosku, że jednak „wagina”. Albo „cipa” – bo cipki mają małe dziewczynki… Bez względu na nazwę – łono, krocze, srom, cipka czy wulwa – pojawiła się w końcu w rozmowach! W gazetach! Jak zauważyła jedna z uczestniczek: cipka ma okazję trafić pod strzechy. To już się dzieje. Kobiety zapoczątkowały ważny ciąg zdarzeń.
Dzień pierwszy – piątek
O godzinie 18.00 wchodzę do Lorelei. W środku kilkadziesiąt kobiet, są też mężczyźni. Na ścianie ekran, oglądamy film „Płatki”. Kobiety opowiadają o swoich waginach. Co chwila padają słowa: cipcia, cipka, cipa. Drzwi klubu szeroko otwarte, wychodzą na ulicę Widok. Zatrzymują się przechodnie, przystają, patrzą, co oglądamy w takim skupieniu. Rozglądam się po sali. Wszędzie wokoło same młode kobiety. Tylko kilka starszych. Jak dowiaduję się z dyskusji po filmie, dwadzieścia-trzydzieści lat temu się o tym nie mówiło. Stwierdza to jedna z kobiet, mam organizatorek. Nie było języka – więc i nie istniała ta część kobiecości. Był wstyd.
O filmie „Płatki”
Seksuolog z filmu wyjaśnia, że kobiety, które nie akceptują tej części ciała, brak akceptacji przenoszą na wszystkie inne części. Chirurg plastyczny opowiada, że w ciągu tygodnia zgłaszają się do niego dwie do pięciu kobiet, które chcą poprawić wygląd swoich wulw. Pada stwierdzenie, że nawet dziewczęta, które nigdy nie miały kontaktu z pornografią, są przekonane, że ich cipki są brzydkie. Betty Dodoson bez ogródek opowiada o tym, jak wstydziła się wyglądu swoich genitaliów. Nie chciała, żeby ktokolwiek na nie patrzył, ponieważ jedna z warg była większa od drugiej, co uważała za poważną deformację i szpetotę!
Na zdjęciu: Maja Zabawska, Iwona Demko, Alicja Długołęcka, fot.: Boyówki Feministyczne
Fotograf Nick Karras tworzy album ukazujący zróżnicowanie kobiecych genitaliów. Fotografuje wulwy – każda jest inna. Dodson, przeglądając własne zdjęcia, opowiada z zacięciem o wyglądzie cip: „ta jest art deco, jest bardzo prosta, ta renesansowa, ma renesansową draperię”. Setki zdjęć pomagają kobietom zrozumieć fakt, że nie ma modelu „cipki idealnej”. Kobiety, które raczej nie porównują swoich genitaliów z genitaliami koleżanek i pojęcie o tym, jak mogłyby wyglądać biorą ze schematycznych rysunków, mogą się martwić, że coś z nimi nie tak. Ich wulwy nierówne, niesymetryczne, w niczym nie przypominają różowiutkich, gładkich powierzchni przedstawianych w encyklopediach. Tak wyglądają cipeczki małych dziewczynek – zanim do głosu dojdą hormony. Terror piękności i wstyd, że są brzydkie, skazuje kobiety na operacje plastyczne. Dodson porównuje plastykę warg do chodzenia po ogrodzie i przycinania kwiatom płatków. Przecież nikt z nas nie chciałby poprawiać wyglądu kwiatów, przycinając im płatki…
Modlitwa do waginy
Ze slajdów ukazujących prace Iwony Demko, dowiadujemy, się, że to nic nowego, że kobiety wstydzą się swoich wagin. Już św. Augustyn uważał, że narząd umieszczony między „fekaliami a moczem” musi być nieczysty. Jak widać, to przekonanie przetrwało wieki. Ale nie wszystkie kobiety tak uważają. Iwona Demko, która w swoich pracach pokazuje kobietę na różowym klęczniku przed wielką waginą (z cyklu „Waginatyzm”) – na pewno jest innego zdania. Jej 28 poduszek-wagin w różnych dniach cyklu stanowi małe arcydzieła. Poduszka przedstawiająca pierwszy dzień okresu, czerwona, z cekinami, może stać się skarbem każdej dziewczynki – jest po prostu śliczna. Serce rośnie.
Iwona przyniosła ze sobą książkę „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury”. Mówi o niej „biblia kobiet”. Widzę, że w książce tkwi kilkanaście, a może kilkadziesiąt zakładek. Iwona zapewne zna ją na pamięć. Mój egzemplarz tej samej książki pokreślony jest ołówkiem i kolorowymi kredkami.
Lusterko od mamy
Podczas rozmowy poznajmy historię dwóch kobiet: matki i córki. Opowiedziała ją jedna z uczestniczek dyskusji. Sześcioletnia dziewczynka przyszła do mamy z pytaniem o cipkę, chciała po prostu ją zobaczyć. Jak zareagowała mama? Wzięła córkę do łazienki, powiedziała: „tu masz lustereczko, tu ręcznik, pooglądaj się swobodnie. Jeśli chcesz, zostanę z tobą, jeśli chcesz, wyjdę.” W rezultacie córka co wieczór przez tydzień zamykała się z lusterkiem w łazience i oglądała, co ma między nogami.
Mam 29 lat i wiem, co to jest cipka
Maja Zabawska, która prowadziła dyskusję po filmie, opowiada mi o reakcjach ludzi na Dni Cipki. Po pierwsze: żadna z organizatorek nie spodziewała się takiego odzewu. Na temat Dni Cipki wypowiadać chciał się każdy. Pisali ludzie z zapytaniem, dlaczego nie ma na przykład dnia ucha, ale są dni cipki. Pisały o tym gazety. Internet tonął w powodzi postów potępiających ideę Dni Cipki, nazwę Dni Cipki, mówienie o cipkach… Niektórzy dziennikarze prześcigali się w dyskredytowaniu samego mówienia o seksualności kobiet. Tym samym – jeszcze bardziej nagłaśniali sprawę.
Ale wielkie zbulwersowanie okazali nie tylko obcy, także mama Mai była szczerze zdziwiona. Nawet zapytała córkę, czy ona na pewno wie, co to jest cipka, skoro chce organizować Dni Cipki. No bo może właśnie nie wie, co to jest? Może ktoś ją wciągnął w te obchody, a ona się dała… Na co ta musiała mamę otrzeźwić: „Mamo, mam 29 lat i wiem, co to jest cipka”.
Dzień drugi – sobota
W sobotę wybrałam się na dyskusję o książkach do Tel Avivu. Na pierwszy ogień poszła „Wielka księga cipek” wydana przez wydawnictwo Czarna Owca. O redagowaniu, promocji i sprzedaży książki o cipkach opowiadała Katarzyna Szaniawska.
„Wielka księga cipek” tylko z nazwy jest wielka. W rzeczywistości nie ma nawet stu stron, bo jest książką dla dzieci. Jak się okazało, nawet takie mini-wydawnictwo potrafi zrobić rewolucję. Kilka miesięcy przed „Księgą cipek” wyszła „Wielka księga siusiaków”. Zebrała pozytywne komentarze, sprzedawała się dobrze – i tyle. Natomiast książeczka o waginach została odebrana jako zamach na obyczajowość. Niektóre księgarnie nie chciały jej przyjmować, a dziennikarze mieszali ją z błotem. Na newsletter wysłany przez wydawnictwo odpisało prawie 200 osób! Kto odpisuje na newsletter? Zazwyczaj nie były to mejle pełne zachwytów… Za to dzwonią hurtownicy, żeby książkę zamawiać. Tytuł nie przechodzi im przez usta. Wolą powiedzieć, że chcą zamówić „te dwie różowe książeczki” (książka wyszła w dwóch wersjach: z cenzurą i bez).
Kilka miesięcy przed „Księgą cipek” wyszła też „Mała książeczka o miesiączce”, a pojawić się na rynku mają jeszcze inne małe książeczki, na przykład o aborcji i o głupich nauczycielach. „Księga cipek” zebrała też pozytywne recenzje – dzwonią ginekolożki/dzy, którzy dziękują za nią. Wreszcie mają coś, co mogą pokazać albo polecić dziewczynkom, które właśnie zaczęły miesiączkować, które trafiają do nich z problemami. Wcześniej do dyspozycji były tylko zimne ryciny z podręczników albo zdjęcia – które tym bardziej mogły przestraszyć.
Cipki trzeba ocenzurować
Książka na polski rynek trafiła w dwóch wersjach. Na moim – nieocenzurowanym – widnieje u góry duży napis, że książka może urażać uczucia religijne. Czarna Owca wypuściła też wersję ocenzurowaną, bo bała się aresztowania nakładu. Dlaczego? Jedno z określeń na kobiecą masturbację, pojawiające się w książce brzmi „drażnić papieża”. Autor też wspomina o tym, że dzieciątko Jezus w wielu kościołach na obrazach i rzeźbach pojawia się całkiem nagie – dlatego żeby było widać peniska i żeby nie było wątpliwości, że Jezus jest chłopcem. No i – zastanawia się, jakby wyglądał dzisiejszy świat, gdyby na krzyżu umarła kobieta…
Kwestia nazwy – bo książka jest w końcu o cipkach – też została poruszona. W samej „Księdze” pojawiają się wypowiedzi dziewczynek, które nie lubią określenia „cipka”, bo jest ono bardzo często wykorzystywane jako obelga. Dziewczynkom jest przykro, że nazwa mająca określić ich bardzo wyjątkową i intymną część ciała, wykorzystywana jest przeciwko nim.
Kobieca ejakulacja
To tytuł drugiej książki. Jej redaktorka, Agnieszka Weseli, pozdradzała trochę sekretów kobiet. Zaczęła od tego, że w naszej kulturze kobiecy wytrysk jest pewnym ewenementem – zdominował pornografię, ale większość aktorek udaje (posługują się wstrzykniętym płynem). Wytrysk nie jest dla kobiet czymś normalnym, a wiele osób wciąż powątpiewa, czy kobiety w ogóle mogą go mieć. Jednak kiedyś był zauważany, a nawet czczony. Dla Celtów, rdzennych Amerykanów i innych społeczności kobiecy ejakulat to była święta ciecz. Dziś punkt G i ejakulacja są trochę jak święty Graal.
Agnieszka Weseli opowiada o kobiecym wytrysku i punkcie G, fot.: Boyówki Feministyczne
Kiedy wyjeżdżałam z Warszawy, Dni Cipki jeszcze trwały. Trwały warsztaty waginalne prowadzone przez Alicję Długołęcką. Wieczorem miało się jeszcze odbyć podsumowujące imprezę spotkanie w UFIE. Mam nadzieję, że dobrze się tam bawiłyście.
Tu relacje, które pojawiły się na blogu o Dniach Cipki: Cipkowa Superbohaterka i Fotorelacja.