Kobiety stają przed sprzecznymi żądaniami: z jednej strony mają być „zawsze dziewicze”, potulne i niewinne, z drugiej: mają być sexy wampami zaspokajającymi swoich mężczyzn. Z jednej strony mają się raczej nie zajmować takimi „głupotami” jak seks i własna wagina, z drugiej „powinny” przeżywać wielokrotne orgazmy.
Z jednej strony muszą wierzyć rodzicom, gdy ci wmawiają im, że mężczyźni są zwierzętami, że chcą tylko seksu i że lepiej się ich wystrzegać, z drugiej – ci sami rodzice, córeczce eksplorującej swoje ciało mówią „nie dotykaj się tam”, a w podtekście jest: tego nauczy cię mąż. Wychodzi więc na to, że jako dziewczynki, nastolatki, młode kobiety (do czasu aż nie znajdziemy faceta) jesteśmy „zwolnione” z seksualności.
Gdy zaczynamy się interesować seksem, jesteśmy od tego zainteresowania odwodzone. Gdy zaczynamy się interesować chłopcami, świat informuje nas, że chłopcy są niebezpieczni. Gdy zaś wchodzimy w związek, oczekujemy od mężczyzny, że ten: da nam orgazm, spełni wszystkie (także te niewypowiedziane) erotyczne oczekiwania oraz że nauczy nas seksu i seksualności – no bo w końcu od dzieciństwa nam to sugerowano, obiecywano i nakazywano swój „skarb”, swoją „niewinność” zachować dla niego.
Trzy mity o kobiecej seksualności:
1. Dziewczynki nie są takie jak chłopcy i się nie masturbują (a przynajmniej nie „powinny”).
2. Dziewczynki są / powinny być grzeczne, ugodowe, bierne i potulne.
3. Dziewczyny same nie uczą się seksualności, seksu nauczy je mężczyzna.
Zauważcie, że dwa razy użyłam słowa „dziewczynki”, co znaczy, że to, czego nauczymy się w dzieciństwie, ma wpływ na całe dorosłe życie, o ile tego świadomie nie zmienimy.
Nie dotykaj się tam, nie interesuj się tym!
Kiedy dziewczynka słyszy takie słowa, być może nie usłucha rodziców i będzie to dalej robić (tylko w ukryciu). Na pewno jednak nabierze kilku przekonań: to jest niewłaściwe i wstydliwe. A także: ciało jest złe. To, co mam pomiędzy nogami, jest złe, niebezpieczne. Nie będzie więc mogła w pełni siebie zaakceptować (nie można zaakceptować siebie, nie akceptując jakiejś części ciała), zawsze pozostanie coś, czego będzie się w sobie bać lub co będzie wypierać. Kolejne przekonanie, którego może nabrać to: moje ciało nie należy w pełni do mnie. No i jeszcze – masturbacja jest zabroniona.
Kiedy do powyższych przekonań dołożymy to, że to chłopcy są aktywni, a dziewczynki bierne, oraz to, że to mężczyzna kobietę uczy seksu, a ona – zanim nie znajdzie partnera – nie powinna swojego ciała „używać”, możemy się tylko zastanawiać, co się stanie w sytuacji, gdy dziewczyna jednak będzie chciała poznać swoją seksualność. Zrobi to na własną rękę i będzie się masturbować, oglądać w lusterku, czytać książki o seksie (od czego kultura, szkoła, rodzice odwodzą ją)? A może da się namówić na stosunek koledze (to też zabronione) i z ufnością będzie oczekiwać że to on nauczy ją seksu?
Załóżmy, że dziewczyna nie łamie żadnego z zakazów i pozostaje nieuświadomiona seksualnie aż do pierwszego kontaktu z zakochanym w niej partnerem. Idą do łóżka, ona nawet nie wie, gdzie ma łechtaczkę (on może również nie wiedzieć), nie rozpoznaje swojego podniecenia, wciąż wierzy, że to, co seksualne, jest wstydliwe i niebezpieczne. Jednocześnie oczekuje od niego, że on ją teraz wszystkiego nauczy – jak zbudowana jest jej wagina, jak stosować antykoncepcję, jak się kochać, jak przezwyciężyć wstyd, strach itp.
Od dzieciństwa się nam wmawia, że facet nas tego nauczy, że on wie. Prawda jest jednak taka, że tylko my jesteśmy ekspertami od własnej przyjemności. Mężczyzna, o ile będzie chciał i umiał, może nam pomoże, ale mimo dobrych chęci może mu się nie udać. A czy każdy będzie chciał i umiał? Szczerze wątpię.
Bądź grzeczna – nie odmawiaj gwałcicielowi
Kobiety wychowane na „słodkie” i ugodowe są bardziej narażone na przemoc. Za biernością, potulnością, ugodowością idzie brak asertywności. Nam nikt w dzieciństwie nie pozwalał się bić, krzyczeć, złościć się i gniewać. Czujemy się bardzo niekomfortowo, gdy mamy odmówić.
A co on sobie pomyśli? A czy tak można? Nie chcę go zezłościć, zasmucić, nie chcę, żeby poczuł się źle, więc – zamknę oczy i jakoś to będzie…
Uczone posłuszeństwa, tego, że nasze ciało tak do końca nie jest naszą własnością, którą niezależnie możemy rozporządzać, oraz tego, że to mężczyzna lepiej się zna na „tych sprawach” i że może wie lepiej, nie wiemy, co zrobić.
W kulturze, w której nawet mężczyźni wykształceni i z tzw. dobrych rodzin, uważają, że jak płacą, wożą samochodami i zamawiają hotele, to dziewczyna powinna im się „odwdzięczyć”, naprawdę nie jest łatwo powiedzieć „nie”, za to łatwo znaleźć się w podbramkowej sytuacji.
A dziewczyna, która była trzymana pod kloszem, której rodzice zabraniali znajomości z chłopakami, nie wyrobiła umiejętności przejrzenia zamiarów faceta, powiedzenia „nie”, „nie teraz”, „nie w ten sposób”.
Seksu nauczy cię mężczyzna
Przewagę „doświadczenia” mężczyźni mogą wykorzystywać. Facet, uczony, że jego męskość i pozycja w grupie zależą od jurności, ilości „zaliczonych” panienek, seks z dziewczyną może uważać za swój obowiązek. Dziewczyna, przeświadczona, że każdy chłopak to dżentelmen doskonale znający się na kobiecej seksualności, anatomii i psychice oraz dodatkowo na antykoncepcji, rzuci się w jego ramiona z wielkimi oczekiwaniami.
Dorosłe kobiety mogą uśmiechać się pod nosem. Ale czy i my nie oczekujemy, że to nasi partnerzy załatwią za nas niektóre rzeczy? Że np. pójdą do sex shopu i kupią dildo? Czy nie sądzimy, że są odpowiedzialni za naszą przyjemność i nasze orgazmy?
Często fakt, że nasz mężczyzna się masturbuje, uznajemy za zdradę. Często uważamy, że nie powinnyśmy się masturbować, bo jesteśmy w związku. Uważamy, że facet zawsze powinien chcieć i móc, a już na pewno wtedy – gdy my chcemy.
Oczekujemy od mężczyzn, że będą się na wszystkim znać – na naszej anatomii, technikach seksualnych, że będą nas oprowadzać po świecie seksu i wszystko tłumaczyć. A tu się nagle okazuje, że facet co innego ma w głowie, że mu się spieszy. Albo że ma zaburzenia erekcji i ci nie dogadza, a ty chcesz, żeby genitalny seks zastąpić oralnym albo kupić gadżety erotyczne, ale tego nie podpowiesz. Bo nie wypada proponować. Bo on powinien się domyślić.
Bierność zostaje nam na całe życie. Nawet jeśli nauczymy się mówić „nie”, często nie mamy odwagi powiedzieć „tak”, gdy mężczyzna proponuje nam coś nawet lekko odbiegającego od normy. Dla wielu nie do pomyślenia jest zaś inicjowanie i proponowanie różnych kontaktów. Zaproponować facetowi seks analny, nawet jeśli nas skręca w środku od chęci spróbowania? W życiu! Pomyśli, że jestem nieprzyzwoita!
Mężczyzna od dziecka jest uczony tego, że ma być aktywny i wszystkiemu sprostać. Kiedy ma problemy w łóżku, czuje się zerem. Zamiast poszukać rozwiązania wraz z partnerką, ucieka od problemu. A my wtedy jesteśmy rozczarowane.
A jeśli trafimy na mężczyznę niedoświadczonego, zahamowanego, wstydliwego lub takiego, który zainteresowany jest tylko swoją przyjemnością, możemy długie lata przeżyć w związku, uprawiać seks, urodzić dzieci i dalej niewiele wiedzieć o swojej seksualności. Bo mężczyzna nas raczej jej nie nauczy.
Takie podporządkowanie „uczeniu” przez mężczyznę, podporządkowuje nas mężczyźnie. Możemy nabrać przekonania, że może on rozporządzać naszym ciałem, dotykać nas w sposób niechciany, brutalny, przymuszać do seksu, zmuszać do trójkątów, do seksu z innymi osobami, kiedy on będzie na to patrzył itp. A że nam się te pomysły średnio podobają? Ale przecież on nas „uczy” i kiedyś w końcu to zacznie nam się podobać!
Założenie, że seksualności uczy mężczyzna, uderza także mocno w biseksualistki i lesbijki. Wielu mężczyzn skłonnych jest „naprawiać” seksualność lesbijek przemocą. Zjawisko gwałtów „naprawczych” znane jest szeroko, takie gwałty mają również miejsce w Polsce, czasem to ojciec czy brat gwałcą dziewczynę, żeby ją „wyleczyć”.
Lesbijki i biseksualistki – nawet jeśli nigdy nie doświadczą przemocy – mogą mieć głębokie poczucie niedostosowania, „niekobiecości”. Społeczeństwo gotowe wmawiać takim kobietom, że ich związki są niepełne, pragnienia perwersyjne. Mogą czuć się niekomfortowo, kiedy przyjdzie im do głowy chęć użycia wibratora czy dildo, no bo – jak to – jestem lesbijką a szukam substytutu faceta? Ograniczają swoją inwencję, nie chcąc kopiować heteronormatywnych wzorów.
A czy my – masturbując się, używając różnych wibratorów i gadżetów – zawsze szukamy substytutu faceta? A może po prostu dobrze się czujemy, same sprawiając sobie przyjemność? Dla wielu kobiet masturbacja to tylko namiastka seksu, substytut – co wyszło z naszej ankiety. Niektóre z nas uważają, że tylko całkowite frustratki lub kobiety niewyżyte się masturbują. Taki jest właśnie efekt życia w kulturze, w której kobieta wierzy, że ciało nie należy do niej i że tylko mężczyzna może dotykać jej waginy i nauczyć ją seksu.