Seks i ziemia. Jak uprawiać jedno, żeby móc uprawiać drugie? Czyli o tym, jak się (nie) masturbować w XXI wieku
Dopóki nie porozmawiałam o seksie, masturbacji i seksualnej magii ludowej z bliskimi i ze znajomymi: ekologami i aktywistkami, nie wpadłabym na to, jak bardzo łączą się ekologia i seksualność. A one łączą się właśnie teraz, w 2020 roku, chociaż łączyły się też kiedyś, w czasach średniowiecznych i wcześniejszych. Nasze przeżycie i płodna ziemia, zasiane pole i seks. I chociaż lata temu rozmawiałam z Karo Akabal o jałowej ziemi w Portugalii i o Tamerze, i chociaż czytałam „Mgły Avalonu” z całą ideą Wielkiego Związku, i chociaż fascynował mnie rytuał Hieros Gamos, nie sądziłam, że przyjdzie mi pisać o artykuł o tym, żeby masturbować się dla Ziemi i jednocześnie dla niej się nie masturbować. Tak, pewnie się teraz gubicie, czytając to, ale już wyjaśniam, a więc po kolei.
Słyszeliście o globalnym ociepleniu czy też raczej globalnym przegrzaniu? Ja, niestety, tak. I to już w podstawówce. Na to podgrzewanie Ziemi składają się przeróżne czynniki, włączenie z hodowaniem bydła, przemysłem, wycinaniem lasów, lataniem samolotami oraz… oglądaniem porno w streamingu1. O porno z internetu piszę osobny artykuł, natomiast chcę zaznaczyć, że w dawnych dobrych czasach Pompejów, gdy erotyczne rysunki namalowane były na ścianach, używanie pornografii było zdecydowanie zdrowsze i bezpieczniejsze – zarówno dla ludzi, jak i całej planety. Obecnie to, czego bardzo dużo ogląda się online, to, niestety, pornografia, a szczególnie konsumowanie pornografii w jakości HD niszczy nasz klimat i przegrzewa atmosferę, ponieważ te wszystkie filmy i filmiki powielane w przeróżnych serwisach, gromadzone są na wielu serwerach, które to serwery przecież trzeba zasilać prądem, a prąd trzeba wyprodukować… zarówno, żeby je przechowywać, jak i żeby oglądać. W Polsce zaś prąd produkuje się głównie z węgla, co z kolei do opłakanego stanu doprowadza nasze polskie „zasoby” wody, jakość powietrza i powoduje suszę oraz pustynnienie, czego mieszkańcy Skierniewic doświadczyli, gdy ubiegłego lata nie mieli wody w kranie. Tak, wiem, że oglądanie porno ze streamingu to tylko jakaś część globalnej emisji, ale oglądanie filmów porno online powoduje emisję (prawie) takiej ilości dwutlenku węgla, jak Belgia czy Czechy. Ja myślę, że dużo. I tak się zastanawiam – czy nie lepiej przenieść całą tę seksualną energię związaną z oglądaniem czy konsumowaniem porno w inną sferę życia, nie prywatną, tylko wspólnotową, i przeznaczyć ją na coś naprawdę pożytecznego? Przestać to robić z maszynami: tabletami, telefonami, laptopami, niszcząc Ziemię, a zacząć to robić z ludźmi czy dla ludzi – a tym samym dla Ziemi? Brzmi abstrakcyjnie? No to wyjaśniam dalej…
Rośnij tak wysoko, jak moje genitalia
Pierwszy raz o seksualnych rytuałach płodności przeczytałam tak dawno, że już prawie nie pamiętam, kiedy i gdzie. Może było to w książce Catherine Blackledge „Wagina”, która pisała o kobietach wychodzących w pole, obnażających się czy masturbujących się tam razem, aby dzięki tej seksualnej magii ziemia była płodna? Wiem, że stojąc na polu, mówiły do roślin: „Rośnij tak wysoko, jak moje genitalia”. Gdy to czytałam, trochę się dziwiłam, trochę się śmiałam, trochę się fascynowałam tym, jak seksualność była przeżywana w przeszłości. I żałowałam, że ja żyję w innych czasach i że nigdy tego nie doświadczę. Gdy zaczęłam prowadzić portal Seksualność Kobiet, od jednej z czytelniczek, Wioletty Kowalewskiej, dostałam całą jej pracę ze studiów o magii seksualnej w kulturze ludowej. Wtedy to, 10 lat temu, zaprosiłam Wiolettę, aby opowiedziała nam na specjalnym wykładzie we Wrocławiu więcej na temat tych starych zwyczajów, które miały miejsce na polskich ziemiach. Wykład odbył się na początku lata, w upalną sobotę. Pamiętam, jak na tym spotkaniu było gorąco. I pamiętam, że rozmawiałam wtedy z koleżankami o tym, że ja to bym się chyba tak nie odważyła – razem z ludźmi iść w pole, obnażać się i się masturbować, aby ziemia była płodna? W głowie mi się to nie mieściło! Ale od słowa do słowa umówiłyśmy się, że może kiedyś to zrobimy… I wtedy zrozumiałam, że teraz albo nigdy. Ustaliłyśmy we cztery czy pięć, że dziś wieczorem zrobimy ten rytuał we Wrocławiu, nie czekając na lepszą okazję niż okres letniego przesilenia. Poszłyśmy więc na ogródki działkowe i stało się. Z koleżankami! Przy świetle księżyca. Jakaś granica w moim życiu została przekroczona. A ja odczuwałam ogromną radość, że pozwoliłam sobie na to. To był dobry początek lata!
Procesja Wilgotnej Pani
Gdy czytałam Blackledge, dowiadywałam się też o przeróżnych rytuałach, świętach i celebracjach symbolu płodności, czyli waginy, o kulcie waginy, o procesjach, które przechodziły kiedyś przez Egipt czy obecnie przez Japonię, aby oddać cześć tej sile rodzącej wszystko. I też sądziłam, że nigdy w takiej procesji nie wezmę udziału, bo czasy się zmieniły. I myślałam tak aż do momentu, gdy rzeźbiarka Iwona Demko zaprosiła mnie na wystawę-performance do Galerii Sztuki Współczesnej we wsi Poręby Kupieńskie pod Rzeszowem (miastem posągu Wielkiej Cipy, przypadek?) na Procesję Wilgotnej Pani (zdjęcie u góry). Galeria została zaaranżowana na Kaplicę Waginy, a figura Wilgotnej Pani, czyli złotej waginy, została poniesiona przez nas przez pola. Sypałam kwiaty z koszyczka, krocząc na czele procesji. I znów stało się…
I teraz, gdy o tym myślę, czuję, że Wilgotna Pani to jednocześnie wagina i ziemia. Że nie ma między nimi rozróżnienia, i jedna i druga musi być mokra. Uświadamiam to sobie właśnie w czasie suszy w Polsce, gdy we Wrocławiu kończy się styczeń, a śnieg nie padał ani razu. Gdy słyszę od znajomych, że ubiegłego lata ziemia na ich polach była spalona słońcem. Gdy słyszę, że poziom wód gruntowych obniża się coraz bardziej i w czasie upałów nie mają wody w studniach. Gdy słyszę, że niedługo wodę będziemy kupować w plastikowych butelkach w marketach. I myślę o tym, jak podobne jest to do kupowania seksu… którego wielu nie możne po prostu dostać, tylko musi go kupić za pieniądze. Czy niedługo będziemy mieć taką suszę na Ziemi, że za kąpiel w jeziorze czy rzece trzeba będzie słono zapłacić? Konsumowanie seksu staje się coraz bardziej odhumanizowane m. in. „dzięki” maszynom. Już nie musisz umieć tworzyć relacji, żeby wymienić się pieszczotą. Po prostu płacisz komuś za seks albo masaż z happy endem. A dostępność porno w internecie i ochocza jego konsumpcja przecież nie tylko gotuje ziemską atmosferę, ale i czasem zabija seksualne relacje. Innymi słowy: zabija życie. Na wielu polach. Jednocześnie osuszamy Ziemię, jak i sprawiamy, że nasze łona stają się coraz bardziej jałowe. A relacje młodych ludzi, którzy „edukowali” się na porno, czasem bardziej przypominają wydzieranie sobie nawzajem miłości czy seksu, tak jak to dzieje się w porno, podobnie, jak Ziemi wydziera się jej wodę, przez co ona staje się coraz bardziej sucha, i coraz mniej skłonna do dawania i rodzenia, zupełnie jak nadużyta kobieta. Czy teraz Ziemia krzyczy do nas: „Nie podchodź?” Czy gotuje się ze złości?
Seks jako dar dla Ziemi i szansa na przedłużenie naszego życia
Jeśli dojechaliście do tego akapitu, już powoli orientujecie się, z czego możecie zrezygnować, aby nie niszczyć Ziemi. Tak, z oglądania pornografii online, szczególnie w wysokiej rozdzielczości. Bardzo apeluję do wszelkich wielbicieli odpalania stu filmików w stu oknach – zmieńcie chociaż ustawienia, żeby nie pobierać takich ilości danych. W końcu chyba nie trzeba widzieć tego aż tak wyraźnie? 🙂 Od czego jest wyobraźnia? 🙂 Oczywiście, tak samo jest, gdy oglądasz filmy z YouTube czy jakiegokolwiek serwisu – też możesz zmienić ustawienia, i oglądać to tak, aby widzieć, ale nie pobierać tych danych w nadmiarze. I teraz te wszystkie filmy i porno full HD kojarzą mi się ze spłukiwaniem toalety pitną wodą. Tak mało w Polsce tej wody mamy, a jeszcze marnujemy ją na potęgę, bo taki jest system. Że w spłuczkach jest pitna woda. Że elektrownia Bełchatów nie tylko chłodzona jest pitną wodą, która „paruje w kosmos”, ale i zanieczyszczana jest potworną ilością żużlu używaną w hydrotransporcie. I o ile z Bełchatowem na tę chwilę niewiele (?) możemy zrobić, oprócz oprotestowania go, to zmienić jakość odtwarzania filmu lub też po prostu zrezygnować z oglądania porno online możemy właśnie w tej chwili. Proste. I może polepszy Wasze życie seksualne. 🙂
A teraz dojdę do tego, co możemy robić. Co – być może – robili ludzie dawno temu, żeby zaklinać rzeczywistość, zaginać prawa fizyki, żeby prosić ziemię o urodzaj. Pomyślałam o tym jako o ostatniej desce ratunku – w okresie przedłużającej się suszy, gdy typową praktyką jest zlewanie ziemi „randupem” i inne powszechne, a jednak przerażające mnie rzeczy. Co ta wysuszona i pogwałcona środkami chemicznymi ziemia urodzi?
Więc… dawno, dawno temu, w czasach tak odległych, że pamiętają je tylko bajarze, ludzie znali pewien rodzaj magii, który pozwalał im nie tylko tylko przedłużać gatunek, ale i wykarmić go, chociaż zdarzały się lata nieurodzaju czy głodu. Była to magia to samo przez to samo. Używali jej wszyscy wieśniaczki i królowe. Mogę tylko sobie wyobrażać, jak to mogło wyglądać lub też czytać, np. u wspomnianej Catherine Blackledge o okruchach tych wspomnień, takich, jak obnażanie się przez kobiety w polu, czy u Marion Zimmer Bradley w „Mgłach Avalonu” o kochaniu się w polu. Najbliższą Polsce relację na ten temat mam z obecnej zachodniej Ukrainy, gdzie mój przyjaciel widział w dzieciństwie, jak jego matka po obsianiu ogrodu popycha jego ojca, aby upadł na ziemię. Dlaczego? Najprawdopodobniej dlatego, że gospodarze po obsianiu pól czy ogrodów kładli się na ziemi, aby się na niej kochać, aby rodziła, a mężczyźni zamiast kobiet zapładniali ziemię. Nie przypominam sobie takiej sceny z „Chłopów”, ale być może gdzieś tam była… może w tej pierwszej wersji, którą Reymont spalił?
I tak sobie pomyślałam, że jeśli będzie trzeba, to ja się „poświęcę”.:P Pójdę z mężczyzną na wysuszone pole mojego znajomego, aby jego ziemia rodziła. Z całą grupą kobiet pójdę na każde pole, do każdego lasu, na każdą łąkę i będę się rozbierać, masturbować, czarować… cokolwiek będzie potrzebne. Żeby kwiaty nadal kwitły. Kiedyś być może poszłabym po to, aby „poczuć klimat” starych obrzędów. Teraz pójdę, bo czuję, że być może dochodzimy do kresu wytrzymałości ziemi i będziemy potrzebowali jej bardzo pomóc. Więc ja chcę pomóc, nie tylko oszczędzając wodę czy odpuszczając oglądanie filmów online, ale i masturbując się w polu, łącząc się w duchu ze wszystkimi moimi znajomymi ekologami i ekolożkami, aktywistami i aktywistkami, ludźmi z grup takich jak Strajk Klimatyczny czy Extinction Rebellion, którzy blokują mosty w Londynie, przykuwają się do drzew, czy uczą, czym jest idea głębokiej adaptacji Jema Bendella.
Co więcej, myślę sobie, że jeśli dojdziemy do tego momentu, gdy całymi wspólnotami będziemy się kochać na ziemi i dla ziemi – sami ze sobą lub z innymi, odzyskamy tę utraconą seksualność, którą teraz czasem tak bardzo boimy się pokazać drugiemu człowiekowi, że ośmielamy się to robić tylko zza szyby komputera, uprawiając cyberseks, czy też w ogóle nikogo do naszego seksu nie zapraszamy, uprawiając masturbację przy porno z internetu. A jakby to było żyć w świecie, w którym w każdej gminie, w każdej wiosce, w każdej dzielnicy jest specjalny kawałek pola, parku, lasu wyznaczony po to, aby nieustająco odprawiać tam rytuał płodności? Myślę, że w takim świecie nie byłoby za wielkiej potrzeby oglądania porno, wystarczyłoby pójść do tego parku, aby zobaczyć seks na żywo i bezpośrednio odczuć to, co teraz podawane jest nam w wyreżyserowanej wersji przez kogoś z pornobiznesu, kto pokazuje nam, jak „powinien” ten seks wyglądać.
A skoro już mówimy o seksie, to mam jeszcze jedną fantazję związaną z nową kulturą kochania się w polu nie tylko w noc Kupały. Bo widzę, że w tej nowej kulturze już nie da się tyle konsumować, co w kapitalizmie, tworząc przy tym tony śmieci. Więc po co nam te wszystkie galerie handlowe? Otóż po to, żeby także w każdym betonowym mieście mieć Świątynię Miłości. Miejsce, gdzie będzie można przyjść, poczuć się częścią społeczności, zupełnie za darmo wymieniać się miłością w każdej możliwej postaci – również miłości fizycznej. Czy wtedy, gdy miłość będzie kwitła, zakwitną nasze pola i przyroda w miastach? Taką mam nadzieję. 🙂
Ten artykuł dedukuję wszystkim, które i którzy czują związek z ziemią, z wodą, hodują rośliny – na polach, w ogrodach, na dachach i w doniczkach, wszystkim, którzy troszczą się o każdy kawałek lasu, o każde drzewo, którzy prowadzą ekogospodarstwa, pracują w zieleni miejskiej, ogrodnictwie, wszystkim ekoaktywistom i ekoaktywistkom, a także Ryszardowi Kulikowi, Iwonie Demko i Karo Akabal. Dziękuję Wam za wszystko to, co robicie dla seksualności i dla Ziemi, za wszystko, co robicie dla mnie.
Kochana! Z wielką chęcią „poświęcę” się i ja, kochając się dla Ziemi i na ziemi. Także, zbieramy grupę i wio 😀
To jest nas już dwie. <3
No a jeszcze jest fuckforforest.com 🙂
A tak z innej beczki, powyższy tekst jako żywo przypomina mi odezwę w sprawie proklamowania nowej religii. Coś jak 95 tez Lutra?
Ciekawe co na to rodzimowiercy. Są ze dwa zarejestrowane związki wyznaniowe, może dałoby się podpiąć.
Bo obecnie byłyby chyba problemy z rejestracją. Choć jest to znacznie poważniejsza inicjatywa niż FSM (spaghetti) I tak szłoby jak po grudzie klps.pl/nowosci/rejestracja-kocioa.html walczą od 2012r.
Powodzenia.
Voca
Jesteś wspaniała w tym co robisz.
Ten wiersz jest podziękowaniem dla Ciebie i wszystkich kobiet.
W hołdzie Bogini Tworzenia.
Obdarzyłem Cię o Bogini
Najcenniejszym co we mnie jest
A Ty z wdzięcznością przyjęłaś
Ducha czystych Energii mej kropli
Dzięki Twej mocy tworzenia
Dodaj część Światła co w sobie nosisz
A powstanie coś Nowego
Będzie to nasze we Wszechświata służbie
Świętobor
we Wszechświata służbie <3
Ja też chętnie przyłączę się do ratowania ziemi. Seks na łonie natury jest cudownym doświadczeniem. A miejsca w prkach, czy galeriach, to świoetny pomysł. Zajrzałabym chociażby po to, by popatrzeć, pocelebrować 😀 Teraz, w lasach, co najwyżej można znaleźć zużyte gumki, ale to zdecydowanie nie jest częścią ratowania klimatu.
Na szczęście lateks się rozkłada. 😛
Super tekst Voca !!!
Marcin, zapraszam na waginalny event do Londynu. 😀