Z akt londyńskiego Szpitala Chelsea z roku 1879 dowiadujemy się, że usuwanie łechtaczki i warg sromowych stało się praktyką tak powszechną, iż postanowiono zastosować ją u 21-letniej panny wyłącznie dlatego, że miała nieregularne miesiączki.
Szokujące, że w XIX wieku na Zachodzie w umniejszaniu znaczenia łechtaczki nie poprzestano wyłącznie na teorii. Kiedy odmówiono jej funkcji rozrodczej, stała się zbędna, a więc i godna potępienia – kozioł ofiarny domniemanej kobiecej rozpusty. Jak na ironię, w czasach, gdy nauka stawiała milowe kroki w innych dziedzinach nauki, w kwestii anatomii płciowej kobiet zredukowano żeńskie narządy płciowe z siedziby rozkoszy do plagi, którą należało zwalczać w imię nauki. I tak, zamiast hołubić łechtaczkę, usuwano ją.
W drugiej połowie XIX wieku przez okres dziesięciu lat brytyjski chirurg Isaac Baker Brown przeprowadzał zabiegi klitoridektomii – usunięcia łechtaczki – w swojej klinice, Londyńskim Domu Chirurgicznym dla Dam i Pań Szacownych cierpiących na Uleczalne Przypadłości Chirurgiczne. Nauka sankcjonowała te zabiegi za pomocą „teorii” głoszącej, że usunięcie łechtaczki pomaga leczyć brak wstrzemięźliwości, krwotoki maciczne, histerię oraz manię masturbacyjną.
Z powodu swoich chirurgicznych umiejętności Brown cieszył się takim uznaniem, że w roku 1865 został wybrany prezesem Towarzystwa Medycznego w Londynie. W kolejnym roku wydał książkę promującą usuwanie łechtaczki, zatytułowaną On the curability of certain forms of insanity, epilepsy and hysteria infemdles (O leczeniu szczególnych przypadków obłędu, epilepsji i histerii u kobiet). Autor recenzji książki Browna, opublikowanej w gazecie „The Church Times”, sugerował, aby zabieg ten zalecać wszystkim kwalifikującym się do niego parafiankom.
Z akt londyńskiego Szpitala Chelsea z roku 1879 dowiadujemy się, że usuwanie łechtaczki i wargsromowych stało się praktyką tak powszechną, iż postanowiono zastosować ją u 21-letniej panny wyłącznie dlatego, że miała nieregularne miesiączki. Odnajdujemy tam także opis przypadku 19-letniej kobiety, u której prowadzono klitoridektomię, ponieważ była niezamężna. Wycięcie łechtaczki miało między innymi zapobiegać masturbacji.
Amerykański król płatków kukurydzianych, J.H. Kellogg, miał w tej kwestii inne zdanie. Jeśli dziewczę stale sobie dogadzało, zalecał „polewanie łechtaczki czystym kwasem karbolowym”. Nie mieści się to w głowie – jak można szkodzić i okaleczać dla rzekomej poprawy stanu zdrowia.
W innych regionach świata zachodniego podobnie zapatrywano się na rolę łechtaczki i kobiecej rozkoszy. Szwajcarski przeciwnik masturbacji, doktor Tissot, rozpowszechniał pogląd, jakoby masturbacjaprzyczyniała się do uszkodzenia łechtaczki i wywoływała szereg innych kobiecych problemów, Miały do nich należeć: bredzenie, histeria, nieuleczalną żółtaczka oraz „wścieklizna macicy”, która „pozbawią je [kobiety] skromności i rozumu, zamieniając w lubieżne bydlęta”.
Nic więc dziwnego, że XIX-wieczna praktyka ordynowania zabiegów chirurgicznych w celu uleczenia tak zwanych chorób kobiecych (które w rzeczywistości stanowiły wyłącznie przejaw kobiecej seksualności) nie ograniczyła się do usuwania łechtaczki i warg sromowych. Pod nóż poszły jajniki.
W samym roku 1855 przeprowadzono w Wielkiej Brytanii ponad dwieście operacji usunięcia jajników, przy czym umieralność pacjentek wyniosła blisko 50 procent. Usunięcie zdrowych jajników zalecano w przypadkach „masturbacji, skłonności erotycznych, zamartwiania się, zwykłej przewrotności oraz nieprzyzwoitego objadania się”.
W Stanach Zjednoczonych, Francji i Niemczech też praktykowano kastrację. Szaleństwo na punkcie usuwania części narządów płciowych pod przykrywką koniecznego zabiegu medycznego przybrało tak ogromne rozmiary, że w roku 1886 pewien lekarz stwierdził w jednym z pism brytyjskich: „wkrótce ciężko będzie znaleźć kobietę mającą wszystkie narządy płciowe”.
Doktor Samuel Auguste Tissot w 1760 r. opublikował tekst (Onanizm, roztrząsanie chorób pochodzących z samogwałtu), w którym opisał „zgubne skutki masturbacji”. Jego zdaniem masturbacja powodowała spadek siły życiowej, osłabienie, otępienie, utratę wzroku, nadmierną chudość (wyniszczenie organizmu) przez utratę apetytu, podagrę, reumatyzm, zanik rdzenia kręgowego, bóle głowy i wszelkiego rodzaju choroby psychiczne (cyt. za Wikipedią). Kant, Wolter czy Napoleon zgadzali się z jego tezą. To przez doktora Tissot na 200 lat masturbację okrzyknięto chorobą.
A tutaj próbka tego, jak bardzo dają się okaleczać kobiety w XXI wieku i to na własne życzenie: „Labiaplastyka – okaleczanie sromu”. Kiedyś kobietom wmiawiano, że są chore, dziś zaś, że są „nierówne”, „wybrakowane” i że urodziły się z „defektem”, bo mają asymetryczne wargi sromowe.
Fragment tekstu pochodzi z książki Catherine Blackledge Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury