Matthew Campbell
To niesamowite jak mnie zaatakowano – przyznaje Fontanel (lat 49) podczas wywiadu, jakiego udzieliła ”Timesowi” w swoim ascetycznie umeblowanym salonie. – Nazwano mnie utajoną lesbijką, neurotyczką, oziębłą przeciwniczką mężczyzn. A przecież nikomu nie robię krzywdy. Powiedziałam tylko, że nie uprawiam seksu.
Jest uosobieniem wytwornej Francuzki, mieszka w eleganckiej dzielnicy Paryża na lewym brzegu Sekwany, jeździ szykownym miniaturowym autem i jako felietonistka magazynu „Elle” pisząca o modzie chodzi na wszystkie wystawne przyjęcia stolicy. Tylko w jednej dziedzinie Sophie Fontanel rozminęła się z „la mode”. Zrezygnowała z seksu.
Wyznanie to, poczynione na łamach jej ostatniej książki, wstrząsnęło narodem, który uważa się za bastion erotycznej satysfakcji. Równie dobrze szef kuchni w restauracji nagrodzonej trzema gwiazdkami Michelina mógłby ogłosić strajk głodowy.
– To niesamowite jak mnie zaatakowano – przyznaje Fontanel (lat 49) podczas wywiadu, jakiego udzieliła „Timesowi” w swoim ascetycznie umeblowanym salonie. – Nazwano mnie utajoną lesbijką, neurotyczką, oziębłą przeciwniczką mężczyzn. A przecież nikomu nie robię krzywdy. Powiedziałam tylko, że nie uprawiam seksu. Inni nie potrafią tego zaakceptować. Nie potrafią tego znieść. Dopuściłam się największej niesubordynacji naszej epoki.
Z powodu swojej abstynencji seksualnej wysoka elegantka w czerni stała się swego rodzaju narodową celebrytką. Pojawia się na pierwszych stronach gazet, a kilka dni temu była głównym tematem wieczornych wiadomości. Jedni uznali ją za niebezpiecznego wywrotowca, ale są też tacy, którzy wspierają jej sprawę.
– Na ulicy podchodzą do mnie kobiety i dziękują za napisanie tej książki – mówi Fontanel. – Któregoś dnia, gdy stałam w samochodzie na światłach, jedna kobieta podniosła pięść w geście zwycięstwa i krzyknęła w moją stronę: „Ja też się zapisuję!”.
Książka, która wzbudziła tyle kontrowersji nosi tytuł „Desire” („Pożądanie”) i teoretycznie jest powieścią, ale podobnie jak inne dzieła Fontanel ma charakter autobiograficzny. Tłumacząc dlaczego zdecydowała się zarzucić francuski sport narodowy jej bohaterka wyjaśnia, że „nie mogła już znieść bycia braną i potrząsaną”. Zamiast tego ucieka w świat fantazji.
– Brakowało mi tego – przyznaje autorka, odnosząc się do seksu. – Jednak koniec końców można żyć wyobrażając sobie różne rzeczy, zamiast je robić.
Dodaje, że za „ogromnie skuteczne” uznaje filmy pornograficzne. Postać z jej książki wyobraża sobie, że kocha się w niej aktor Robert Redford. – Podobnie jak wielu młodych ludzi w wieku dojrzewania zaczęłam współżycie seksualne z ogromnym pragnieniem uprawiania miłości – wspomina Fontanel. – Przeraża cię to, ale jednocześnie chcesz wiedzieć, jak to jest. Rozczarowałam się.
Mimo to dalej uprawiała seks, ponieważ „wszyscy to robią”. – Nie wiedziałam też, jak powiedzieć nie – kontynuuje. – Koniec końców czułam się oszukana.
Dlatego zdecydowała się na czas nieokreślony zrezygnować z „seksualnych banałów”.
Niektórzy z jej oskarżycieli sugerują, że coś musi być z nią nie tak. – Słyszę, że na pewno jestem oziębła, że wina tkwi we mnie – relacjonuje. – Albo że tak naprawdę nie miałam wyboru, bo nikt nie chciał się ze mną kochać, albo że nienawidzę mężczyzn. Ale oczekiwanie od mężczyzny czegoś pięknego zamiast miernoty jest przeciwieństwem nienawiści.
Francuzi uwielbiają rozmawiać o seksie, ale najwyraźniej nie o jego nieuprawianiu. – Ludzie często pytają mnie, dlaczego o tym napisałam. Zupełnie tak jakby zrobiła coś obrzydliwego. W dzisiejszych czasach można posadzić na kanapie nagą modelkę wystawiającą krocze do obiektywu, ale jeśli powiesz, że nie masz ochoty uprawiać seksu, to jesteś obrzydliwy. Być może to nasze ostatnie tabu.
Przyjaciółka Fontanel, projektantka mody Ines la Fressange wystąpiła w jej obronie. – Sophie miała odwagę głośno powiedzieć o tym, że seks nie zawsze bywa w pełni satysfakcjonujący, że okres abstynencji może dobrze zrobić. To dziwne, że ludzie tak bardzo się tym oburzyli – mówi Fressange.
W tym tygodniu Fontanel zatrzymała się z przyjaciółmi w Londynie na londyński tydzień mody. Przybija ją widok młodych Brytyjek na ulicach miast w sobotni wieczór. – Patrzę ze zdumieniem na te dziewczęta w Londynie, prawie w nic nieubrane o godzinie pierwszej w nocy, paradujące na niebotycznych obcasach – mówi. – Mam tylko nadzieję, że efektem tych wysiłków jest seksualne zaspokojenie, bo skończyć w łóżku chłopaka i nie mieć nawet dobrego seksu – to wyrzucanie sporych pieniędzy w błoto.
Przyznaje, że częściowo za ten stan rzeczy odpowiedzialne może być czasopismo, dla którego pracuje. Wysyła przesłanie, że „trzeba wykorzystywać swoje ciało, póki jest się młodym, że trzeba jak najlepiej się zabawić, póki nie wypadnie się z obiegu”.