Prawie wszystkie spośród (nieczęstych przecież) polskich kampanii informacyjnych na temat antykoncepcji, kierują do nas przekaz dotyczący antykoncepcji awaryjnej (tzw. postkoitalnej), mającej na celu zabezpieczenie nas przed niechcianą ciążą w przypadku stosunku odbytego bez użycia innej metody antykoncepcji (bądź wówczas, gdy zastosowana metoda okazała się zawodna).
Zgodnie z prawem, antykoncepcję awaryjną może przepisać nam lekarz pierwszego kontaktu, a także specjalista – ginekolog*. Z doświadczenia wynika jednak, że pełna dostępność Escapelle (aktualnie jedynego w Polsce środka farmakologicznego służącego antykoncepcji postkoitalnej**) jest fikcją. Możemy przekonać się o tym praktycznie na każdym etapie drogi, którą musimy przejść od feralnego stosunku do momentu, w którym zażyjemy pigułkę.
Jak z jej dostępnością jest w praktyce, miałam okazję przekonać się na własnej skórze, a także – portfelu w chwili, gdy w „awaryjnej sytuacji” znalazłam się w potrzebie skorzystania z takiej właśnie formy antykoncepcji.
Trudności zaczęły się już w rejonowej przychodni zdrowia, do której udałam się w pierwszej kolejności: prosząc o wypisanie recepty, a jednocześnie opisując problem, usłyszałam od młodziutkiej pani doktor, że niestety, jej religijność nie pozwala wypisać recepty na lek przerywający ciążę. Drogie Kobiety! Środki antykoncepcji postkoitalnej, takie jak Escapelle czy niedostępny już w naszym kraju Postinor, nie są środkami przerywającymi ciążę! One jedynie utrudniają zagnieżdżenie się w macicy ewentualnej zapłodnionej komórki jajowej, zagęszczając śluz przy ujściu szyjki. W przypadku pełnego zapłodnienia, gdy doszło już do zagnieżdżenia się komórki w macicy, nie przerywają one ciąży!
Mało tego: odmawiając mi przepisania środków, o które prosiłam, wskazując przy tym na tzw. klauzulę sumienia, lekarka ma obowiązek poinformować, gdzie takie środki mi przepiszą. Nie wzbudzi zapewne Waszego zdziwienia fakt, że takiej informacji nie uzyskałam…
W wyniku odmowy w państwowej przychodni, mając do dyspozycji jeszcze około 12 godzin z przepisowych 72, w trakcie których antykoncepcja „po” wykazuje skuteczność, przewertowałam książkę telefoniczną oraz Internet w poszukiwaniu gabinetu ginekologicznego, gdzie mogłabym umówić się na wizytę i uzyskać receptę. Dzwoniąc pod wyselekcjonowane ogłoszenia, nie udaje mi się uniknąć różnego rodzaju wyzwisk, inwektyw i niezbyt miłych porównań ze strony ginekologów – specjalistów, którzy przecież zamieszczając swój numer w Internecie, umieścili przy nim informację o Escapelle.
Kilkoro specjalistów ma czas i chce mi pomóc – ale nie dziś, tylko jutro, może pojutrze. „Ale sam pan wie” – mówię do słuchawki – „skuteczność antykoncepcji „po” występuje jedynie przez 72 godziny!”. W odpowiedzi słyszę „Trudno, to nie mój problem”.
Ostatecznie, udaje mi się zdobyć receptę – późnym wieczorem, płacąc 90 złotych za wizytę w prywatnym gabinecie (podczas gdy mój lekarz ginekolog, do którego zwróciłabym się z tą sprawą, gdyby tylko nie był na urlopie – bierze za wizytę 50zł). Kolejne 80 wydaję w aptece – to jedna z droższych, ale w innych farmaceutki (!) również zasłaniają się klauzulą sumienia. Zażywam pigułkę, która okazuje się skuteczna.
Koszt łączny – 170 złotych. Suma, którą AKURAT dysponowałam po tym, jak wspólnie z partnerem wytrzęśliśmy zawartość naszych portfeli na stół, a także opróżniliśmy konto z zalegających tam zaskórniaków (był to ostatni dzień miesiąca). Dużo. Za dużo jak na antykoncepcję, o której mówi się, że jest powszechnie dostępna.
Za dużo też było trudności w jej zdobyciu. Trudności, których nie wliczamy w plan, tak samo, jak nie wliczamy do niego pękającej prezerwatywy, rozstroju żołądka, a co za tym idzie – niedziałającej pigułki antykoncepcyjnej, a nawet gwałtu. To wszystko są przypadki, w których antykoncepcja postkoitalna gwarantuje nam ochronę i komfort psychiczny. Zapewne większy niż ten, który odczuwają lekarze bądź farmaceuci mówiący o klauzuli sumienia.
Im przepisanie pigułki nie złamie życia, w przeciwieństwie do niechcianej ciąży – dla wielu kobiet oznacza ona rezygnację ze wszystkich planów i marzeń, a także skazuje je na ubóstwo, a nawet nędzę.
Małgorzata Rybakowska
* Uwaga: „Pigułkę po” może wypisać każdy lekarz włącznie z weterynarzem. Jeśli macie kogoś znajomego albo sąsiada, kto jest: dermatologiem, pediatrą albo okulistą – uderzajcie do niego. Recepty na nią nie może wypisać tylko: psycholog, psychiatra i dentysta. Jeśli lekarz Wam odmawia wypisania pigułki – żądajcie od niego odmowy na piśmie.
**Jest jeszcze jeden środek Ella One – działa do 150 h po stosunku.
Dobrze wiedzieć, że:
Jeśli nie mamy dostępu do pigułek po, można spróbować wziąć naraz cztery zwykłe dwuskładnikowe pigułki antykoncepcyjne (Microgynon, Gravistat 125, Minisiston, Rigevidon, Stediril 30) jak najszybciej po stosunku (nie później niż 72 godziny po) i po 12 godzinach zrobić to jeszcze raz. Ale jest to wyjście bardzo awaryjne.
To nie jest porada o charakterze medycznym.
Gdy lekarz odmawia – co robić? –> Poradnik Federy – kliknij
Gdy odmawia aptekarz? Zażądaj o pisemnego oświadczenia, następnie udaj się z tym oświadczeniem do nadzoru farmaceutycznego, apteka przez najbliższe pół roku będzie miała problemy z koncesją na sprzedaż leków.
Jeśli Ty też chcesz, żeby antykoncepcja po była tania i dostępna, zaangażuj się w akcję TAK dla Kobiet!, która trwa do 15 grudnia 2011. To nasza obojętność sprawia, że te absurdalne rzeczy wciąż się dzieją. Obywatele i obywatelki w całym kraju zbierają podpisy poparcia pod projektem ustawy o świadomym rodzicielstwie.
Tekst ukazał się w ramach konkursu z Lelo.