Z tego pochodzi nasza pogarda dla samych siebie; wiemy, że jesteśmy pizdą.
– Kate Millet, „Sexual Politics”
Skoro wiemy już, że wagina łączy się z mózgiem i że wyzwolona wagina potencjalnie oznacza wyzwolenie umysłu i ducha kobiety, łatwo nam będzie zrozumieć, dlaczego słowa używane w związku z waginą to nie „tylko słowa”. Między ciałem a umysłem istnieją subtelne powiązania, dlatego określeń dotyczących waginy często używa się do przejęcia kontroli społecznej jako „wypowiedzi performatywnych”, o których pisał filozof John Austin w książceJak działać słowami. „Wypowiedź performatywna” to słowo lub zwrot, który pozwala coś osiągnąć w rzeczywistym świecie. Kiedy sędzia powie do oskarżonego „winny” albo pan młody powie w kościele „tak”, te słowa zmienią materialną rzeczywistość.
Słowa dotyczące waginy tworzą środowisko, które ma bezpośredni wpływ, pozytywny lub negatywny, na ciało kobiety i na to, co mają opisywać. Wypowiedzi o waginie są odbierane przez autonomiczny układ nerwowy i za jego pośrednictwem mogą albo tłumić, albo wzmacniać reakcje waginalne. Jak wynika z najnowszych badań, autonomiczny układ nerwowy ma bezpośredni związek z optymalnym funkcjonowaniem mechanizmów odpowiedzialnych za podniecenie waginy, za jej odpowiednie ukrwienie i nawilżenie. Dlatego słowne groźby lub wyrazy podziwu przekładają się wprost na reakcje seksualne. Jedno z opublikowanych niedawno badań wskazuje, że stresujące środowisko ma negatywny wpływ na tkanki waginy.
Ten „zły stres” ułatwia lub utrudnia osiągniecie orgazmu, przez co odbija się pozytywnie lub negatywnie na pewności siebie, kreatywności i ogólnym życiowym optymizmie kobiety.
Dlatego kobiety tak mocno reagują, gdy mężczyzna obrzuca wyzwiskami waginę albo grozi jej gwałtem, nawet jeśli to są „tylko żarty”. Większość z nas nie zna naukowych podstaw „instynktownej reakcji”, ale instynktownie czujemy, że taki rodzaj obelg nam szkodzi. To powszechna taktyka:
[…]
Roseanne Barr, opisując reakcję scenarzystów telewizyjnych na fakt, że kobiety zaczęły działać w ich branży, stwierdziła, że nie cierpi wizyt w ich domach, gdzie w ciągu trzech minut usłyszy dowcip o „śmierdzącej cipce”. Gdy mężczyźni chcą pokazać, że w ich kręgu czy miejscu pracy kobieta nie jest mile widziana, wykorzystują słowa lub obrazy dotyczące waginy, często obraźliwe: na przykład w publicznym miejscu ktoś powiesi zdjęcie nagiej modelki z rozłożonymi nogami i doklejoną twarzą prześladowanej pracownicy.
Oczywiście tego typu molestowanie ma motywy kulturowe i psychologiczne. Należy jednak pamiętać, że w atakowaniu waginy chodzi o manipulowanie poziomem stresu u kobiety. Instynktownie czujemy, że ośmieszanie waginy jest skuteczne. Często tego typu zachowania nie są adresowane do jakiejś konkretnej osoby. Jest to raczej strategia wywierania presji na kobietach, nie do końca uświadamiana, ale stosowana instynktownie, jako narzędzie wywołujące neuropsychologiczną reakcję „złego stresu”, który bardzo kobiety osłabia.
W roku 2010 studentki z Yale zorganizowały akcję Take Back the Night [Odzyskać noc], która była marszem protestu przeciwko przemocy seksualnej. Część obserwujących mężczyzn wznosiła okrzyki: „Nie znaczy tak, tak znaczy seks analny”3. Kilka kobiet złożyło pozew przeciwko uczelni, twierdząc, że tolerowanie takiego zachowania przyczynia się do dyskryminacji. Ich stanowisko było słuszne zarówno z punktu widzenia etyki, jak i neurobiologii. Skandowanie takich sloganów na ogół wywołuje w kobietach lęk. W pewnym sensie otrzymują przekaz, że znalazły się w obecności potencjalnych gwałcicieli – dlatego tego typu uwag czy okrzyków nie sposób „zignorować”, choć właśnie to się najczęściej kobietom radzi. Kobiety instynktownie wyczuwają, że poza samą przemocą seksualną grozi im coś jeszcze. Otóż jeśli takie uwagi i komentarze padają regularnie, to wywoływany przez nie stres uniemożliwia działanie subtelnej sieci bodźców i reakcji neurobiologicznych, dzięki którym kobieta odczuwa radość, szczęście i jest pewna swojej wartości.
W wielu przypadkach celem przemocy seksualnej w szkole lub miejscu pracy staje się wagina, której się grozi albo którą się wyśmiewa. Dlaczego ta taktyka pojawia się zarówno na elitarnych uczelniach, jak i w środowiskach robotniczych, przekraczając nie tylko granice klasowe?
Otóż forma agresji werbalnej jest tak powszechna, ponieważ jej skutki, także na poziomie ciała, sięgają znacznie głębiej niż jakiekolwiek inne obrzucanie wyzwiskami. Dr Burkę Richmond wykazał, o czym opowiadałam wam wcześniej, że w wyniku traumy seksualnej u części kobiet trwałe uszkodzenie połączenia umysł-ciało w postaci upośledzenia reakcji sensorycznej. Z coraz większej liczby badań wynika, że seksualny stres powoduje wiele innych rodzajów trwałych uszkodzeń łub dysfadJ. w organizmie kobiety; w medycynie pojawiło się nawet określenie „regulacji wielosystemowej”.
Ciało kobiety reaguje na „zły stres” tak samo we wszystkich okolicznościach – na sali porodowej, na uniwersytecie, w miejscu pracy. Jeśli mózg kobiety wyczuwa, że środowisko nie jest bezpieczne, reakcja stresowa za każdym razem ogranicza działanie tych samych narządów i układów. Sygnały, które rozpalają lub tłumią ogień pożądania, wynikają z zadanego przez mózg pytania: czy tu jest bezpiecznie?
U kobiety, która dzień w dzień musi pracować albo studiować w atmosferze seksualnego zagrożenia, pojawiają się długofalowe skutki kumulowania się „złego stresu” – kobieta nie potrafi się rozluźnić już nie tylko w pracy czy na studiach. Chroniczny stres wynikający z zagrożenia seksualnego nie tylko uniemożliwia podniecenie, nawilżenie i osiąganie orgazmów, może także utrudnić przebieg porodu i karmienie piersią. Jeśli wagina jest atakowana werbalnie, skutkiem tego będą nieprawidłowa praca serca, podwyższone ciśnienie krwi, zaburzenia w układzie sercowo-naczyniowym i w innych układach organizmu. Stres wynikający z zagrożenia seksualnego powoduje wydzielanie kortyzonu do krwi, co przyspiesza przyrost tkanki tłuszczowej na brzuchu, prowadzący do podwyższonego ryzyka wystąpienia cukrzycy i problemów kardiologicznych. U ofiary „złego stresu” z powodu zagrożenia seksualnego wzrasta prawdopodobieństwo choroby serca i udaru mózgu.
Uporczywy stres seksualny odbija się niekorzystnie w innych sferach. Jeśli kobieta nie będzie umiała się odprężyć, wszystko jedno czy w łóżku, czy w pracy, jej mózg nie otrzyma zastrzyku dopaminy, a więc nie zostaną uwolnione substancje chemiczne, które dałyby jej pewność siebie, rozpaliły pasję twórczą, umożliwiły koncentrację i skuteczne działanie. […]
Kiedy kobieta zdaje sobie sprawę, że w swoim środowisku może w każdej chwili usłyszeć jakąś obelgę o treści seksualnej, wpada w panikę. Wyczuwa intuicyjnie, że skutki takiego traktowania dadzą o sobie znać także później: w kontaktach z dziećmi i przyjaciółmi, w łóżku z mężem albo partnerem, przy sztalugach, przy pisaniu pamiętnika. Jej intuicyjne obawy są uzasadnione.
Jak już wiemy, sieć nerwowa w miednicy jest u kobiety o wiele słabiej chroniona niż u mężczyzny – kiedy kobieta rozłoży nogi, jest bardziej bezbronna fizycznie niż mężczyzna. Z tego powodu oraz ze względu na to, że mężczyźni na ogół są wyżsi i potężniejsi, poczucie bezpieczeństwa ma u nich znacznie mniejszy wpływ na reakcje seksualne. Wagina reaguje na poziom bezpieczeństwa. Gdy kobieta czuje się bezpiecznie, do waginy dopływa więcej krwi; w sytuacji odbieranej jako zagrożenie, naczynia krwionośne w waginie zwężają się. Ten mechanizm może się uruchomić, zanim kobieta świadomie uzna otoczenie za niebezpieczne. A więc jeśli na uczelni albo w miejscu pracy wyrażasz się pogardliwie o waginie albo jej grozisz, wysyłasz do mózgu i ciała kobiety sygnał, że nie jest bezpiecznie.
[…]
Kiedy w miejscu pracy czy w szkole kobiety są narażone na żarty, zdjęcia, obelgi czy zawoalowane groźby dotyczące wagin, trudniej im się skupić; mężczyźni w tych samych okolicznościach nie rozpraszają się tak łatwo, dlatego zyskują przewagę, którą z powodu powiązań ciało-umysł u kobiet można nazwać dyskryminacją ze względu na płeć. Tak właśnie działają „wypowiedzi performatywne” – słowa zmieniające materialną rzeczywistość.
Współczesna neurologia wskazuje, że powtarzalna przemoc albo groźby werbalne zmieniają mózg, który staje się bardziej wyczulony na obelgi. Jądro migdałowate odbiera uwagi deprecjonujące waginę jako zagrożenie przemocą. Wyzwiska i groźby są dla mózgu szkodliwe. To kolejny powód, dla którego obraźliwe określenia waginy i kobiecej seksualności mają znamiona przemocy. Obrzucanie waginy wyzwiskami to społecznie akceptowany sposób negatywnego oddziaływania na stan kobiecego mózgu. Gdyby kobiety nigdy nie słyszały gróźb czy obelg o charakterze seksualnym, ich mózgi byłyby na to mniej wyczulone. To kwestia polityczna: mózgi kobiet które nie są terroryzowane obrażaniem waginy, nie są zaszczute tak jak mózgi kobiet poddawanych podobnej przemocy.
Które słowo uważa się powszechnie za najbardziej poniżające i obelżywe? „Pizda”.
Wszelkie poniżanie kobiet sprowadza się do symboliki związanej z seksualnością, za którą to kobieta jest odpowiedzialna i która jest dla kobiety źródłem wstydu. Wystarczy jedno słowo: pizda. Nasza pogarda dla samych siebie wypływa ze świadomości, że jesteśmy pizdami.
Tak pisze Kate Millett w „Sexual Politics” . Matthew Hunt, filolog, przeanalizował w swojej pracy doktorskiej, dlaczego etymologicznie „pizda” stała się „najgorszym wyzwiskiem”. „Cenzurowanie słowa »pizda« oraz narządu, do którego się odnosi, ukazuje powszechny lęk i obrzydzenie wobec waginy” – konkluduje. Czy nie ukazuje także lęku i niechęci wobec potencjalnej mocy kobiety? Jeśli nazwa odbiera danej rzeczy dumę, nie pozwala na jej eksplorowanie i odkrywanie, do mózgu nie mogą napłynąć związki chemiczne, które dają pewność siebie i które są efektem takiej eksploracji.
Cytaty z doktoratu Hunta potwierdzają fakt, że lingwistycznie wagina jest „czymś okropnym”, przynajmniej w zachodniej kulturze. „Według wielu autorek feministycznych wagina jest w zachodniej kulturze tak silnym tabu, że staje się praktycznie niewidoczna – pisze Lynn Holden, naukowczyni zajmująca się komparatystką mitologiczną. – W języku angielskim »pizda« jest zapewne najbardziej obraźliwym i najczęściej cenzurowanym przekleństwem”.
Często kulimy się wewnętrznie, kiedy widzimy i słyszymy, że pizda się z tym, co obrzydliwe, głupie czy nienawistne, albo kiedy redukuje się nas do pizdy. Ciągle się nam powtarza, że słysząc tak poniżający język powinnyśmy „wyluzować”, jednak z ważkich fizjologicznych przyczyn po prostu nie potrafimy, bo słowa te, odbierane jako zagrożenie przemocą seksualną, mają wielką moc i mogą wywołać w nas „wielosystemową i dysregulację”.
Tekst pochodzi z książki Naomi Wolf „Wagina. Nowa biografia” z rozdziału „Najgorsze słowo świata”.
Cz. 2 tekstu – Słowa o waginie
autor: Naomi Wolf