Mam dwa ulubione zapachy. Smakowity zapach placka ziemniaczanego z mięsem, pieczonego w kuchni mamy, oraz mocny, upojny zapach mojej pochwy. Zapach miłości rodzinnej i zapach miłości cielesnej, oba stanowiące efekt działania substancji chemicznych.
Tekst pochodzi z książki Catherine Blackledge „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury”, Warszawa 2003, s. 275-279.
Zobacz też: Jak pachnie pochwa? oraz Zapach
Upojna woń pochwy to mój najgłębszy, najprawdziwszy zapach. Zapach mojej płodności, dojrzałości seksualnej i rozkoszy. Około czwartego dnia cyklu zapach tężeje. Odtąd aż do owulacji towarzyszy mi świadomość bogatego, słodkiego, głębokiego, kremowego, aromatycznego pochwowego kadzidła. Po owulacji zapach staje się bardziej owocowy. Choć rzadko mówi się o nim otwarcie, przyjemny, mocny zapach pochwy i jej wydzielin nie stanowi żadnej tajemnicy. Intymny, erotyczny zapach i smak to źródła zmysłowej uciechy, którą szanowały i której pragnęły liczne kultury przez całe wieki.
W średniowiecznej Europie kurtyzany używały intymnych wydzielin jako perfum – namaszczały się nimi za uszami i wokół szyi – aby zwabić klientów. Podobno także mieszkanki południowej Hiszpanii nacierały uszy i skronie niewielką ilością wydzieliny pochwy. Z tym delikatnym zapachem mieszano inne wonie, na przykład jaśminu, neroliny, mirry, soków z drzewa jagodlinu wonnego czy uroczynu czerwonego. Tradycję tę w tajemnicy kultywowały taoistyczne kochanki w starożytnych Chinach; później przejęli ją Maurowie i Hiszpanie. Napoleon zasłynął z próśb zanoszonych do swej Józefiny, aby ta nie myła się przed jego przyjazdem, a Henryk III kochał się w księżnej Marii de Cleves do końca życia po tym, jak powąchał kiedyś jej bieliznę.
„Klasyfikacja wagin”
Klasyczny indyjski traktat „Ananga Ranga” w rozkosznych szczegółach opisuje zmysłowy urok pochwy. „Ananga Ranga” dzieli kobiety na cztery klasy, a następnie wychwala ich erotyczny urok, zapach i smak.
Najpierw opisuje waginę padmini (w sanskrycie kobieta-lotos), przypominającą rozchylający się pączek lotosu; pochwa ta lubi promienie słońca i silny dotyk. Jej seksualna wydzielina (’Kama-salila’) pachnie jak świeżo zakwitła lilia.
Chitrini (kobietę-sztukę) można rozpoznać po miękkim, uniesionym i okrągłym wzgórku łonowym i waginie pachnącej miodem. Jak miód ma także smakować jej wydzielina. Jest wyjątkowo ciepła i obfita, wręcz chlupocze.
Kolejna wagina, shakhini (kobiety-wróżki czy kobiety-konchy), jest zawsze wilgotna; uwielbia pocałunki i lizanie. Jej soki są pikantne bądź słone.
I wreszcie czwarta klasa, hastini (kobieta-słonica) obejmuje kobiety uwielbiające stymulację łechtaczki. Wydzielina hastini pachnie „godami słoni” – chodzi o wydzielinę, która spływa słoniom po skroniach w czasie godów i stanowi oznakę podniecenia seksualnego.
Róża i miód
Siłę skojarzeń żeńskich narządów płciowych z zapachem podkreśla język. Spośród chińskich określeń pochwy warto przytoczyć „poduszeczkę piżma” i „otwartą, kwitnącą piwonię”; w XVIII-wiecznej Anglii seksualne serce kobiety opisywano jako „garniec miodu”, „różę” czy „różę mechatą”. Opis słodkich pochew pachnących miodem odnajdujemy nie tylko w „Ananga Ranga”; inni autorzy także twierdzą, że w określone dni cyklu soki waginy smakują jak miód. Nie przez przypadek miód stanowi główny składnik wielu ceremonii zaślubin – w Indiach na przykład podczas uczty ślubnej pochwę panny młodej nacierano miodem. Pamiętajmy też o określeniu „miesiąc miodowy”. Miód cieszy się sławą afrodyzjaka, a do ukochanych zwracamy się często per „honey”.
Mirt
„Ociekam esencją lilii”
Jak opisać mocny zapach żeńskich narządów płciowych? Porównać go do aromatu lilii, lotosu czy słodkiego miodu? A może do „piżma i ambry”, którymi poeta Robert Herrick opisał zapachy swojej kochanki? Autorem jednego z najpiękniejszych opisów tajemnych kobiecych zapachów jest, moim zdaniem, Pierre Louys, który opisał, jak „ocieka esencją lilii”, kiedy tak leży z policzkiem przytulonym do brzucha młodej kobiety.
To zdanie z niezwykłą mocą przywodzi na myśl przyjemność. Nie tylko zresztą Louys wyobrażał sobie pochwę jako lilię. Lilie i lotosy (lotos jest rodzajem lilii wodnej) stanowią powszechny symbol waginy czy yoni, w szczególności w kulturach wschodnich. Sanskryckie określenie lotosu, ’padma’, jest jednocześnie określeniem yoni. W chińskich tekstach seksuologicznych wagina jest nazywana „Złotym Lotosem”, lotos zaś po łacinie to 'nymphaea’, którym to terminem określano także wargi sromowe mniejsze.
Zaskakujące skojarzenia lotosu z żeńskimi narządami płciowymi spotykamy także w innych rejonach świata. Symbolem lotosu w greckiej mitologii jest owoc, który wywołuje senne omdlenie i zapomnienie u tych, którzy go spożyją. Zjadacze lotosu delektują się nim i całymi dniami leżą rozmarzeni. O jakidokładnie owoc chodzi, nie wiadomo, ale jeśli to metafora waginy, wówczas określenie „zajadanie lotosu” zyskuje zupełnie nowe znaczenie.
Zadziwiające, że wąchanie lotosu należało do ulubionych zajęć w starożytnym Egipcie. Liczne ilustracje przedstawiają kobiety i mężczyzn zanurzających nosy w aromatyczne serca niebieskich lilii lub kwiatów lotosu. Znaczenie tej czynności, która zdaje się być częścią pradawnych egipskich rytuałów przyjemności, przez całe lata stanowiło dla historyków zagadkę. Ostatnio naukowcy zasugerowali jej zaskakujące rozwiązanie.
<style=”font-size: 10px;”=””>
Woń błękitnych lilii mogła służyć jako afrodyzjak. Okazuje się, że ten błękitny lotos ma własności farmakologiczne; zbliżone do przepisywanej na receptę viagry. Oba środki zawierają związek chemiczny – w pierwszym przypadku naturalny, w drugim sztuczny – który powoduje nasilenie przepływu krwi do narządów płciowych. Wydaje się, że zapach lotosu – rozumianego jako kwiat bądź wagina – to rzeczywiście potężny afrodyzjak. Lotos i wagina mają podobny zapach. Być może właśnie dlatego w kulturze indyjskiej, perskiej, egipskiej i japońskiej lotos uważa się za kwiat święty.
Wanilia
Gdybym miała wskazać trzeci z ulubionych zapachów, wybrałabym pewnie wanilię. Należy ona do tak zwanych zapachów ambrowych (wywodzących się od ambry, oleistej wydzieliny przewodu pokarmowego kaszalota) czy piżmowych (o siedmiu klasach zapachów będzie mowa poniżej). Nic dziwnego, że zapachy, którymi opisywano pochwę, pochodzą właśnie z tej kategorii. Można powiedzieć, że zapachy piżmowe to intymne zapachy kobiety. Piżmo, lilia, ambra i wanilia – aromaty kremowe, luksusowe, zmysłowe.
Wanilia ma zdecydowaną nutę ambry. Przywołując jej zapach, często opisuje się woń żeńskich narządów płciowych, a powiązanie to znajduje swój wyraz w nazewnictwie. Wanilia to tropikalna pnąca orchidea o wonnych, zielonożółtych kwiatach i długich, mięsistych „strąkach” (laskach), w których znajdują się ziarna. To właśnie te laski wykorzystuje się jako przyprawę. Orchideę z Ameryki Łacińskiej ochrzcili „wanilią” osadnicy hiszpańscy – wydłużone, pęknięte na czubku strąki przypominały im żeńskie narządy płciowe (nie wiadomo, czy kojarzył się z nimi także zapach). W języku hiszpańskim 'vainilla’to zdrobnienie od słowa „wagina” czy „pochwa”. Oznacza dosłownie „pochewkę”.
Głóg i Linneusz
System taksonomiczny, w którym wyróżnia się klasę zapachów waginalnych, stanowi dzieło XVIII-wiecznego szwedzkiego botanika Karola Linneusza. Linneusz podzielił zapachy na siedem klas ze względu na ich właściwości hedoniczne, czyli wywołujące przyjemność. Wydzielone klasy to: 'Fragrantes’ (zapachy wonne, na przykład szafranu czy limonki), 'Hircinos’ (zapachy kozie – sera, mięsa i moczu); 'Ambrosiacos’ (zapachy ambrowe czy piżmowe); 'Tetros’ (zapachy zepsute; na przykład zapach orzecha włoskiego, zwanego także orzechem bądź żołędziem Jowisza); 'Nauseosos’ (zapachy odpychające; na przykład woń gumożywicy asafetydy); 'Aromaticos’ (zapachy aromatyczne; na przykład cytryny, anyżu, cynamonu i goździków) oraz 'Alliaceous’ (zapachy czosnkowe; czosnek to kuzyn lilii).
Linneusz mówił o węchu bez zażenowania. Utrzymywał, że zapach głogu przypomina woń żeńskich narządów płciowych. To skojarzenie przetrwało od średniowiecza, kiedy to majowym porankiem zbierano kwiaty głogu, przyozdabiano się nimi i tańczono wokół umajonego słupa, świętując początek wiosny w sposób nader swobodny z punktu widzenia norm obyczajowych.
Tekst pochodzi z książki Catherine Blackledge „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury”, Warszawa 2003, s. 275-279.