Joanna
Wyobraź sobie, że siedzę przy tamtym stoliku – mówię, wskazując puste miejsce w najciemniejszym rogu sali. – Podchodzisz do mnie i pytasz czy możesz się dosiąść. Przyzwalająco kiwam głową. Wybierasz miejsce naprzeciw czy obok mnie? – unoszę nieco brew również zastanawiając się, które rozwiązanie byłoby lepsze.
– Wyobraź sobie, że siedzę przy tamtym stoliku – mówię, wskazując puste miejsce w najciemniejszym rogu sali. – Podchodzisz do mnie i pytasz czy możesz się dosiąść. Przyzwalająco kiwam głową. Wybierasz miejsce naprzeciw czy obok mnie? – unoszę nieco brew również zastanawiając się, które rozwiązanie byłoby lepsze.
– Naprzeciwko – odpowiada przystojny, wysoki brunet, którego poznałam w tym hotelowym barze dwie godziny temu.
– Dlaczego? – pytam naprawdę zainteresowana. To jest coś więcej niż zwykły flirt. Mam przeczucie, że ta rozmowa zabierze nas gdzieś daleko, na jakiś nieznany, dziki ląd. Czuję, że to początek przygody i jestem podekscytowana.
– Żeby móc patrzeć w Twoje piękne, zielone oczy – mówi z prostotą. Szepcze. Namiętnie szepcze – to określenie chyba będzie lepsze.
– Dobrze – uśmiecham się zalotnie. – Siadasz naprzeciwko mnie. Spoglądasz głęboko w moje błyszczące oczy. Ja patrzę w twoje. Brązowe, orzechowobrązowe – milknę na chwilę i przyglądam się jego tęczówkom. Ich barwa jest bogata, głęboka, ciepła. Źrenice ma rozszerzone. Wytrzymuje moje spojrzenie. Uśmiecha się. Jest spokojny, pewny siebie, w jego zachowaniu jest coś ciepłego, przyjacielskiego. Jest otwarty i bezpruderyjny, wiem to nawet po tak krótkiej znajomości. – Zaczynasz rozmowę – ciągnę dalej. – Błahą, o czymkolwiek byle tylko zwrócić moją uwagę, zainteresować mnie.
– Szczerze wątpię, że byłbym w stanie zainteresować cię błahą rozmową – robi łobuzerską minę. Jak mały chłopiec, który przed chwilą stłukł szybę. Uśmiecham się ciepło, pewnie ma rację, musiałby się nieźle postarać.
– Więc rozmawiamy o dualizmie korpuskularno-falowym światła – nie mogę się powstrzymać przed kąśliwą uwagą.
– Obawiam się, że nie miałbym za wiele do powiedzenia na ten temat.
– Trudno – mówię pobłażliwie. – Wystarczy, że ja bym miała – ucinam ten wątek. – Więc rozmawiamy. Popijamy swoje drinki. Po dwóch albo trzech szklaneczkach robię się odważniejsza. Zdejmuję czółenko z prawej stopy. Słyszysz głuchy odgłos buta opadającego na marmurową podłogę, a po chwili czujesz przez cienki materiał spodni mój dotyk. Delikatnie gładzę Twoje łydki. Jak reagujesz? Nie sądzisz, że to zbyt oczywiste? Bezpośrednie?
– Hmmm – mruczy zmysłowo. Już lubię ten odgłos! – Na pewno byłbym zaskoczony. Wyglądasz na trudną zdobycz. Jesteś zbyt piękna, by polować – i znów ten uśmiech! Taki uroczy, rozbrajający…
– Oj, z ciebie też jest niezłe ciacho – mówię nieco żartobliwie, ale naprawdę tak myślę. Jest po prostu piękny, seksowny. Trochę się boję, że jego uroda daje złudne nadzieje. Niestety, zbyt często olśniewający mężczyźni są beznadziejni w łóżku. Mam jednak przeczucie, że z nim będzie inaczej… – No dobra, ale skończyliśmy na tym, że jesteś zdziwiony. Coś więcej? Robisz coś czy czekasz aż sytuacja się rozwinie?
– Zabawnie byłoby dać się uwieść – odpowiada konspiracyjnie, pochylając się w moją stronę.
– Czyżby? Grałbyś trudnego?
– Może… – w tej odpowiedzi tkwi jakaś obietnica.
Uśmiecham się w myślach. Nie wierzę w to. Sądzę, że w pięć minut dałby się zaciągnąć do pokoju hotelowego, ale skoro tak, to cała zabawa dopiero przed nami. Biorę spory łyk dżinu z tonikiem i skupiam myśli.
– Więc siedzisz przede mną niewzruszony niczym skała – kontynuuję nieco niepewnym tonem. – Potrzebuję czasu, by wybrać odpowiednią strategię. Opieram się wygodnie o oparcie kanapy. Zamykam oczy. Wsłuchuję się w muzykę, bicie własnego serca, w rytm twojego oddechu. Nie przestaję przy tym gładzić twoich muskularnych łydek – zamykam oczy, żeby lepiej to sobie wyobrazić, a może wręcz poczuć… Chciałabym dotknąć jego ciała, ale wiem, że na to przyjdzie jeszcze czas. Jeszcze nie teraz. – Kierowana jakimś dziwnym impulsem podążam dalej, wyżej. Moja stopa błądzi po twoim udzie. Nie poruszasz się. Nie odpychasz mnie. Nie odsuwasz się. Nie zmieniasz tonu ani nie przerywasz swojej opowieści. Nawiasem mówiąc, od dawna jej już nie słucham. Co najwyżej pozwalam, by twój niski, zmysłowy głos pieścił moje uszy. Traktuję to jako przyzwolenie. Nie mam co prawda odwagi spojrzeć Ci teraz w oczy, wstydzę się swojej odwagi, wulgarności moich gestów, swojej żądzy, boję się, że źle o mnie pomyślisz, ale jednocześnie to wszystko mi się podoba, podnieca mnie. Jestem niepewna i bezbronna i właśnie przez to wilgotna. Czuję, jak moja kobiecość nabrzmiewa, przygotowuje się na to, co będzie dalej. Pragnę sprawdzić czy twoja męskość reaguje tak samo. Robię to. Przesuwam stopę wprost między twoje uda. Pod palcami wyczuwam gorące wybrzuszenie i już wiem. Ty też tego chcesz! Trudno mi oszacować wielkość i stopień erekcji, bo twój przyjaciel jest skulony w kłębuszek niczym małe kociątko. Musi mu być bardzo niewygodnie, chciałabym go poprawić. Przejeżdżam po nim parę razy. Uciskam go. Masuję. Jest bardzo interesujący. Przyciąga moją uwagę, bo mam wyraźną ochotę na seks. Widzisz to? Czujesz?
– Taaak – mruczy. – Widzę to po twoich zaróżowionych policzkach i po wstydliwie spuszczonych oczach. Wiem, że nie robiłabyś tego wszystkiego, gdyby coś między nami nie zaiskrzyło.
Po wstydliwie spuszczonych oczach? Hmmm… ciekawe. Ciekawe czy teraz widzi to po moich bezwstydnie pożerających go oczach, chłonących każdy jego ruch, wygłodniałych. Ciekawe czy mam rumieńce. Jego głos jest zalotny, uśmiech uwodzicielski, ale na pewno nie powiedziałabym, że wygląda na podkręconego. Jest zbyt spokojny. Jaka szkoda! Chciałabym żeby odchodził od zmysłów. Podobnie jak ja. Wyobraźnia zawsze była dla mnie najlepszym afrodyzjakiem…
– I dalej nie reagujesz?
– Nie.
– Trudno – wzdycham. – Poradzimy sobie inaczej. Nie wiem, czy wiesz – tym razem to ja uśmiecham się łobuzersko – ale mam bardzo zwinne palce u stóp. Sądzę, że potrafiłabym rozpiąć nimi Twoje spodnie, rozsunąć rozporek, zsunąć… Nosisz slipki czy bokserki? – pytam niespodziewanie, ale moja wyobraźnia potrzebuje pożywki.
– Stringi.
– A poważnie? – jestem odrobinę oburzona jego małym kłamstewkiem.
– Stringi – powtarza.
Chciałabym to zobaczyć! Faceta w stringach! Wiem jednak, że oni nie przejmują się wrzynającymi się w tyłek gumkami. Besztam go wzrokiem.
– Bokserki – mówi sztucznie skruszonym głosem. No, ale przynajmniej mamy to już za sobą!
– W jakim kolorze? – jestem aż nadto dociekliwa.
– Różnie. Mam na przykład takie różowe w zielone słoniki – jego ton się zmienia. Jest zmieszany?
– Dzisiaj?
– Czarne.
Bingo! Nie lubię u mężczyzn białej bielizny. Czerń jest dużo lepsza. Mężczyzna w czerni jest bardziej tajemniczy. Bardziej sexy.
– Uwalniam twojego ptaszka – wracam w końcu do głównego tematu i do mojej przerwanej fantazji. – Jednocześnie zrzucam na podłogę drugi but. Chwytam go między moje stopy i pieszczę go. Przez cienką barierę pończoch wyraźnie czuję ciepło, gładkość i miękkość twojej skóry. Dalej jest jej za dużo, jeszcze nie osiągnął swoich maksymalnych rozmiarów. Jestem strasznie ciekawa jakie będą, więc daję z siebie wszystko. Pęcznieje pod moim dotykiem. Może mi się tylko wydaje, ale słyszę chyba twój cichy, stłumiony jęk. Uwielbiam widzieć i słyszeć, że mężczyźnie podoba się to co robię. Chciałabym otworzyć oczy i sprawdzić co zobaczę w twoich, ale nadal brak mi odwagi. Dalej nie reagujesz?
– Cóż, zabrnęliśmy tak daleko – spogląda mi głęboko w oczy. – Że chyba muszę już zareagować, żebyś nie przeleciała mnie tutaj, na oczach tych wszystkich ludzi – uśmiecha się szelmowsko. – Proponuję więc żebyśmy poszli na górę.
– Do mnie czy do Ciebie? – pytam niemal machinalnie.
– Do mnie – gdy odpowiada dalej patrzymy sobie w oczy. Badawczo? Bezczelnie? Lubieżnie?
– Po co?
– Żeby się kochać. Dziko i namiętnie. Jak zwierzęta. Do samego rana – szepcze, ale jego głos nadal jest spokojny, zadziwiająco spokojny.
– Więc zróbmy to – mówię. Ja również jestem spokojna. Mam minę pokerzystki. Nie daję po sobie poznać ogromu swego podniecenia, krwi pulsującej w żyłach i wilgoci między nogami. Przynajmniej do czasu aż nie zamykają się za nami drzwi jego pokoju…
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu, w którym rozdajemy zapierające dech nagrody! 😀