Gdy miałam siedemnaście lat, moja świadoma – acz niewinna – dłoń sięgnęła po niewielką książkę w czarnej okładce. Tytuł „Julietta. Powodzenie występku” wzbudził moje zainteresowanie. Otworzyłam ją na pierwszej stronie, a moje policzki oblały się momentalnie rumieńcem. Moje oczy napotkały rycinę przedstawiającą wyjątkowo wyuzdaną scenę seksu.
Komnata pałacowa z wielkim łożem i baldachimem, trzy nagie damy wraz równie nagami mężczyznami w pozach tak fikuśnych, że aż ciężko je opisać. Liny, pejcze… Cnotką nie byłam, lecz obraz wywołał czerwony pąs. Speszona podeszłam do kasy, aby zapłacić i wyszłam czym prędzej z księgarni. Skierowałam się od razu do domu, by zasiąść na spokojnie do nieznanej mi jeszcze lektury. Przelotnie przywitałam się z mamą, zamknęłam się w pokoju i pełna ekscytacji zaczęłam czytać.
„Obie, Justyna i ja, wychowałyśmy się w klasztorze Panthemont. Słyszeliście o tym sławnym opactwie i wiecie, że od dawna stamtąd właśnie wychodzą w świat najpiękniejsze i najbardziej wyuzdane kobiety Paryża. […] Nie muszę wyjaśniać, że lubieżność jest u żyjących w zamknięciu kobiet jedynym motorem ich związków. Tym, co je łączy, nie jest cnota, lecz sperma. Podobamy się tej, którą podniecamy, stajemy się przyjaciółką tej, która nas pieści.
Mając żywy temperament, już jako dziewięciolatka przyzwyczaiłam moje palce do tego, by odpowiadały na pożądania lęgnące się w mej głowie, i czekałam odtąd jedynie sposobności, by zostać odpowiednio poinstruowaną i poświęcić się karierze, do jakiej tak udatnie przygotowała mnie wcześnie rozbudzona natura. Eufrozyna i Delbene zaoferowały mi wkrótce to, czego szukałam. Przełożona, która chciała rozpocząć moją edukację, zaprosiła mnie pewnego razu na obiad… Była już tam Eufrozyna. Tego dnia było strasznie gorąco. Upał posłużył obu za pretekst do negliżu, w jakim je zastałam. Nie miały na sobie nic oprócz przezroczystych bluzek i czerwonych wstążek, jakimi się przepasały.
Od kiedy jesteś w naszym domu – odezwała się Madame Delbene, całując mnie dość bezceremonialnie w czoło – pragnęłam poznać cię bliżej. Jesteś bardzo ładna, sprawiasz wrażenie inteligentnej, a młode osoby twego pokroju mają u mnie pewne względy… Rumienisz się, mój aniele, zabraniam ci tego. Wstyd jest chimerą, to jedynie skutek obyczajów i wychowania, nawyk. Skoro natura stworzyła mężczyznę i kobietę nagimi, niepodobna, by jednocześnie wpoiła w nas odrazę lub wstyd jako reakcję na nagość. Gdyby człowiek zawsze podążał za wskazaniami natury, nie poznałby wstydu. Prawda ta dowodzi niestety, moje drogie dziecko, że istnieją pewne cnoty, których jedynym źródłem jest całkowite zapomnienie o prawach natury. Jak bardzo podważonoby zaufanie do moralności chrześcijańskiej, gdyby przebadano pod tym kątem konstytuujące ją zasady! Kiedyś jeszcze o tym pogawędzimy. Dzisiaj pomówimy o czymś innym. Ale najpierw rozbierz się tak jak my.”
Już pierwsze strony zaparły mi dech w piersiach. Znajomość historii, która była jest moją pasją, pozwoliła mi na zrozumienie tak młodego wieku głównej bohaterki oraz jej pierwszych spotkań z seksualnością i nagością. Jednak obecnie jesteśmy wychowywani w całkiem innym świecie, więc czułam pewien wewnętrzny sprzeciw. Z drugiej strony, gdzieś tam w środku, zakiełkowała ciekawość. Czytałam więc dalej…
„Palce uroczej przełożonej łaskotały moje piersi, a jej język trzepotał w mych ustach. Spostrzegła wkrótce, że jej karesy oddziałały na mnie z taką siłą, że omal nie zemdlałam. […] W stanie słodkiego upojenia Delbene ciągnie mnie do łóżka i obsypuje pocałunkami.
– Chwileczkę, moje przyjaciółki – rzecze wkrótce mimo rozpalenia. – Wprowadźmy nieco ładu do tych przyjemności. Zabawimy się jak należy, o ile je uporządkujemy.
Po tych słowach rozchyla mi nogi i kładąc się na łóżku, z głową między mymi udami, liże mnie, eksponując jednocześnie najpiękniejsze w świecie pośladki przed Eufrozyną, która za pomocą palców wyświadcza jej taką samą przysługę, jaką mnie wyświadcza język przełożonej. Zorientowana w tym, czego trzeba przeoryszy, Eufrozyną uzupełnia swe pieszczoty solidnymi klapsami składanymi na jej tyłku, co, jak zauważyłam, stanowczo mobilizowało naszą miłą nauczycielkę. Lubieżnie rozpalona dziwka pochłaniała spermę, jakiej wskutek swych zabiegów kazała wciąż wypływać z mojej cipki. Niekiedy przerywała na chwilę, by na mnie spojrzeć…, by obserwować mnie pogrążoną w rozkoszy. Umieszcza nas na łóżku, jedną obok drugiej. Za jej radą nasze ręce się krzyżują, a palce wodzą po łechtaczkach. Jej język zagłębia się najpierw w cipce Eufrozyny. Obiema rękami pieści nasze dyskretne dziurki. Co jakiś czas porzuca tamtą cipkę i dobiera się do mojej. Domyślacie się, że chłonąc w ten sposób trzy rozkosze jednocześnie, rychło się spuściłyśmy. Po pewnym czasie trzpiotka każe się nam odwrócić. Prezentujemy jej tyłki. Brandzluje nas od spodu i wylizuje anusy. Wielbiła nasze dupy, uderzała dłonią w pośladki i sprawiała, że umierałyśmy z rozkoszy.
[…] Wyborny posiłek, jaki spożyłyśmy nago, pozwolił nam rychło odzyskać siły konieczne do tego, by zacząć wszystko od początku. Znów zabrałyśmy się do brandzlowania… Z pomocą tysiąca nowych pozycji pogrążyłyśmy się ponownie w skrajnych ekscesach wyuzdania. Wciąż zmieniając role, stawałyśmy się żonami tych, których przed chwilą byłyśmy mężami, a oszukując w ten sposób naturę, zmuszałyśmy ją przez cały dzień do wieńczenia najsłodszymi rozkoszami wszelkich zniewag, jakich jej nie szczędziłyśmy. Tak minął miesiąc. Po tym czasie Eufrozyna, która całkiem zatraciła się dla rozpusty, porzuciła klasztor i rodzinę, by pogrążyć się w odmętach kurewstwa i łajdactwa.”
Moja wyobraźnia eksplodowała obrazami pierwszych scen seksu między kobietą oraz dwiema nastolatkami. Szybko zapomniałam o obecnie panujących zasadach moralności i dałam się porwać lekturze. Podniecenie oraz żar spalały mnie od środka.
Nie spodziewałam się takiej reakcji z strony mojego organizmu. Czytałam bez opamiętania, choć wraz z kolejnymi stronami oraz opisami coraz śmielszego seksu, książka stawała się coraz trudniejsza. Jest to bowiem pochwała występku, więc i nasza główna bohaterka posuwa się coraz dalej i dalej w swych poczynaniach aż do makabrycznych zbrodni, by wraz z przyjaciółmi czerpać przyjemność. Tak jak pierwsza część książki jest pobudzająca, tak druga już zaczyna napawać przerażeniem, lecz dalej interesuje. Markiz bowiem przemyca przez całą książkę filozofię oraz pewne moralne wartości. Sam finał jest miażdżący i daje do myślenia. Nasza Julietta jest już starszą kobietą, która przeżyła wszystko, o czym pomyślała. Jest samotna, straciła swój powab i jedyne, co może zrobić, to udać się do portu licząc na szczęście, że któryś z marynarzy ją zechce. De Sade Przedstawia przykry koniec, wydawałoby się cudownego życia bohaterki.
Z perspektywy paru lat mogę śmiało stwierdzić, iż jest to książka, która zmieniła moje postrzeganie świata, zmusiła do zastanowienia oraz rozpaliła żądze (tylko niektóre z przedstawionych w powieści). Warto też zapoznać się z innymi pozycjami Markiza de Sade, który odkrywa przed nami to, co erotyczne, niegodziwe, lecz wciąż korygowane przez jego wnikliwą analizę moralności człowieka.
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu.
Artykuł pojawił się w ramach cyklu „Literatura, która nas ukształtowała„. Zapraszamy do publikowania swoich własnych przemyśleń. Jakie lektury wpłynęły na Ciebie?