Powieść pokazała mi, że nie powinnam się wstydzić swoich niektórych fantazji, w których przewijały się dominacja i uległość.
Tak, pierwsze (troszkę nieśmiałe) fantazje wymyślałam jako trzynastolatka i dziwiłam się sama przed sobą, dlaczego podoba mi się i pociąga mnie coś, co niekoniecznie jest romantycznym marzeniem o dobrym księciu z bajki.
Miałam lat trzynaście, kiedy natrafiłam na tę lekturę, która – jak później się okazało – stała się takim „przewodnikiem” otwierającym oczy.
I przy okazji bardzo przyjemnym przeżyciem.
Fantazje pojawiły się w mojej główce, kiedy miałam dwanaście-trzynaście lat i na początku były bardzo sporadyczne i niestety, skutkowały jakimś takim dziwnym poczuciem winy. Dlatego, że nawet wtedy pojawiały się w nich elementy, o których „normalni ludzie” nie myślą i nie przychodzi im to do głowy.
Doprawdy, miałam trzynaście lat i zdarzało mi się wymyślać historie z elementami gry w uległość i dominację. Nie mówiłam o tym nikomu, ale czułam, że to może być przyjęte jako niewłaściwie. Że ja mogę być uważana za dziwną i nienormalną, bo przecież nie dość, że „dziewczynki o seksie nie myślą”, to z całą pewnością nie myślą „o takich rzeczach”.
Byłam o tym przekonana do czasu, aż natrafiłam na pewną powieść.
„Strzała Kusziela”, gdyż taki jest tytuł tej książki autorstwa Jacqueline Carey, opowiada historię osadzoną w świecie, który jest alternatywną wizją Europy. Terre d’Ange jest wyrafinowaną, dekadencką wariacją średniowiecznej Francji, w której dominuje specyficzna religia. Podstawą wiary jest jedyne przykazanie głoszone przez anioła Eluę: „Kochaj jak wola twoja”. D’Angelinowie akceptują każdy aspekt seksualności, nawet taki, który w naszym świecie ociera się o perwersję, o ile dzieje się on za zgodą każdej ze stron. W Terre d’Ange bowiem gwałt uważany jest za największą herezję.
W kraju, gdzie umiłowanie wolnej miłości jest czymś naturalnym najważniejszym przybytkiem jest Dwór Kwiatów Kwitnących Nocą (zwany także Dworem Nocy bądź trzynastoma Domami) – miejsce nauki i działalności sakralnych prostytutek, określanych mianem „Sług Naamy”. Każdy z Domów odpowiada za odrębny aspekt ars amandi – od delikatności i kruchości, przez dostojność, zmysłowość czy nawet współczucie, aż do dominacji i uległości. Bycie sługą Naamy nie jest bynajmniej wstydem, lecz profesją cieszącą się ogromnym poważaniem i prestiżem.
W jednym z Domów Nocy dorasta główna bohaterka, Fedra, w dzieciństwie sprzedana przez swą matkę. Przyszła ona na świat ze skazą – czerwoną plamką w prawym oku, co jak się później okazuje jest tytułową „strzałą Kusziela”, jednego z aniołów-bogów Terre d’Ange. Znamię to spowodowało, iż Fedra doznaje przyjemności i cierpienia równocześnie. Wykupiona przez uwikłanego w dworskie spiski szlachcica dziewczyna, staje się niezrównaną kurtyzaną-szpiegiem o niezwykłych umiejętnościach.
Fedra chce być zdominowana, ale to nie oznacza, że w swojej uległości jest podrzędna, gorsza wobec kochanka/kochanki, którzy dominują. Nie; jej kunszt sprawia, że w końcu zostaje powszechnie podziwianą kurtyzaną, a nawet osobą, od której zależy bezpieczeństwo jej ukochanej ojczyzny.
To tyle, jeśli chodzi o ogólny zarys fabuły.
Pamiętam, jak pierwszy raz czytałam tę powieść (bądź co bądź niemalże siedemset stronicową), a później dzieliłam się wrażeniami i niektórymi fragmentami z moimi przyjaciółkami.
„Strzała Kusziela” ukształtowała mnie pod dwoma względami. Po pierwsze, wyrobiła we mnie gust, jeśli chodzi o dobór literatury bądź filmu, gdyż wciąż przepadam za politycznymi intrygami i knowaniami. Po drugie, powieść pokazała mi, że nie powinnam się wstydzić swoich niektórych fantazji, w których przewijały się dominacja i uległość. Tak, pierwsze (troszkę nieśmiałe) fantazje wymyślałam jako trzynastolatka i dziwiłam się sama przed sobą, dlaczego podoba mi się i pociąga mnie coś, co niekoniecznie jest romantycznym marzeniem o dobrym księciu z bajki.
Miałam trzynaście lat i wciśnięta w oparcie fotela pochłaniałam historię o miłości, pełną miłości każdego rodzaju, ale chociaż raz nie miłą, ugrzecznioną i delikatną, tylko pełną pasji i zmysłową. Chociaż raz mogłam utożsamiać się z bohaterką, która mimo tego, że jest uległa, nie jest bierną, omdlewającą księżniczką, która grzecznie czeka na swojego rycerza.
Miałam trzynaście lat, bałam się, że rodzice zobaczą „co” czytam i „o czym” czytam, ale ten „strach” też był na swój sposób podniecający. Robiłam coś „zakazanego” – czytałam książkę o seksie, i to w dodatku o jakim! Przyznaję, troszkę się wstydziłam sama przed sobą, ale im więcej stron przeczytałam, tym bardziej się przekonywałam, że przecież moje fantazje nikogo nie krzywdzą, nie upokarzają, nie sprawiają prawdziwego bólu. Są jedynie moją osobistą, prywatną „rozrywką”. To, że układam w głowie historie z dominacją i uległością w tle nie oznacza, że mam się za kogoś podrzędnego rodzaju. Po prostu się taka urodziłam i być może mam gdzieś na duszy taką małą plamkę, czerwoną jak pożądanie, która ukierunkowała moją wyobraźnię w taką, a nie inną stronę.
W końcu trzynastolatka zdołała przekonać samą siebie, że po prostu nie jestem taka „jak inne dziewczynki” – no trudno. Ale jestem taka i już i dalej zamierzam pozwalać sobie na różne fantazje.
Wciąż sięgam po „Strzałę Kusziela”, jak i po pozostałe tomy, gdyż powieść zapoczątkowała trylogię (a w chwili obecnej już tetralogię). Teraz jednak czytam ją tak… jakoś inaczej. Mniej odkrywczo i zdecydowanie mniej skupiam się na aspektach erotycznych, a bardziej na intrygach i spiskach.
Niemniej jednak powieść jest godna polecenia czy to ze względu na naprawdę ciekawą i wciągającą fabułę, czy ze względu na sceny erotyczne, opisane przyjemnym, poetyckim językiem. Nie ma tu określeń prostackich czy wulgarnych, lecz bardzo obrazowe i kunsztowne.
Oczywiście, polecam powieść nie tylko pasjonatkom bardziej wyrafinowanej miłości, ale również osobom, które poszukują jakiejś ciekawej lektury na nudne wieczory.
Kochajmy jak wola nasza.
Literatura, która nas ukształtowała.