Od krytyki po przełamywanie tabu i odkrywanie języka queerowej seksualności
Tradycyjna pornografia wyklucza widza kobiecego i nieheteroseksualnego, a szczególnie lesbijki i osoby transgenderowe.
W opozycji do niej powstają projekty nie tylko wywołujące podniecenie, ale też pełniące rolę kulturotwórczą i krytyczną wobec rzeczywistości.
O ile pornografia gejowska (o której szerzej pisał Mariusz Kurc w 14 numerze „Repliki“) w sposobie przedstawiania seksualności może zostać uznana za nurt pornografii mainstreamowej, o tyle kobieca, lesbijska czy queerowa powstała w opozycji do przedstawień skierowanych niemal wyłącznie do męskiego odbiorcy.
Według badaczki Mary MacIntosh, jedno z pierwszych użyć słowa „pornografia“ w dzisiejszym znaczeniu pojawiło się w XIX wieku przy okazji odkrycia obscenicznych malowideł ściennych z Pompejach i stworzenia sekretnej – bo niedostępnej dla dzieci, osób z niższych sfer i kobiet – kolekcji w Muzeum Narodowym w Neapolu. „W ten sposób pornografia narodziła się jako gatunek dostępny mężczyznom wywodzącym się z mieszczaństwa“ – pisze MacIntosh.
Od czasów klasycznych XVIII-wiecznych, poddających się wielorakiej interpretacji i balansujących na pograniczu filozofii, sztuki i terapii, dzieł markiza de Sade i ich XX-wiecznych kontynuacji w wydaniu Bataille’a czy Klosowskiego, zmienił się i charakter pornografii – w czysto komercyjny – i dostępność – teoretycznie oglądać może ją każdy. Nadal jednak typowe porno jest dostosowane do potrzeb modelowego męskiego widza – najczęściej heteroseksualnego mężczyzny sięgającego po łatwy w odbiorze produkt. U nietypowego (kobiety, lesbijki, osoby transgenderowej) odbiorcy prędzej czy później budzi poczucie nieadekwatności, negatywnego odbioru lub zwykłego znużenia. Nic dziwnego, że tradycyjne porno stało się przedmiotem krytyki, a wykluczane przez nie środowiska, podjęły próbę stworzenia własnego języka opisywania swojej seksualności.
Krytyka i co z niej wynikło
Pod koniec lat 70. XX wieku Andrea Dworkin zapoczątkowała w środowiskach feministycznych dyskusję wokół pornografii książką „Pornography: Men Possesing Women“, w której wskazywała na nią jako nie tylko przyczynę, ale i źródło uprzedmiotowienia i opresji wobec kobiet. W 1983 Dworkin i Catherine MacKinnon stworzyły projekt ustawy antypornograficznej. Ich stanowisko spotkało się ze sprzeciwem zarówno ze strony innych feministek, które stworzyły organizację FACT (Feminist Anti-Censorship Taskforce), stojącą na stanowisku, że choć krytyka pornografii, szczególnie obrazów wiążących seks z przemocą, jest potrzebna, to jednak nie może prowadzić do ograniczenia wolności jej przedstawiania, jak i zwolenniczek pornografii, które – odrzucając tradycyjne obrazy – postanowiły poszukać własnego, lepiej przemawiającego do ich wyobraźni języka pornografii.
Na grunt analizy kina dyskusję o pornografii przeniosła niemiecka reżyserka Jutta Brückner. Odrzucając męskie porno, nie dezawuowała całego gatunku – postulowała, by stworzyć kobiecy język filmu pornograficznego, nastawiony na pokazanie „szczęścia i zmysłowości całego ciała“ – w opozycji do klasycznej pornografii, gdzie dominującym modelem seksu jest aktywna praca mężczyzny nad ciałem kobiety, w którym nagrodą dla obojga jest rozpryskiwana sperma. Krytykowała również obcy kobiecemu postrzeganiu sposób pokazywania zarówno kobiet, jak i mężczyzn w tradycyjnym porno, partializujący ich ciała poprzez skupianie się głównie na pokazywaniu zbliżeń narządów płciowych.
Z postulatami stworzenia kobiecego porno próbowała się zmierzyć powstała w latach 80. XX wieku wytwórnia Femme Films oraz – 10 lat później – spółka Pussy Power (obecnie Innocent Films). Ta pierwsza specjalizowała się w filmach przeznaczonych dla kobiet i par małżeńskich. Reżyserką i producentką większości z nich była aktorka Candida Royalle. Wywiad z nią ukazał się w książce Wendy McElroy „XXX: A Woman’s Right to Pornography“ (pierwsze wydanie – 1995) było manifestem pornografii „przyjaznej“ dla kobiet. Pussy Power poszło o krok dalej i stworzyło statut (na wzór duńskiej Dogmy) kobiecych produkcji porno. Jego główne zasady to:
– akcja – musi być zachowana ciągłość narracji, nie do przyjęcia jest seks wyrwany z kontekstu, chyba że jest to jedna z fantazji bohaterów filmu;
– erotyzm zamiast „ginekologicznej“ pornografii – przyjemność i pragnienia seksualne kobiety są punktem wyjścia, nacisk kładzie się na relację: bliskość, namiętność i zmysłowość;
– pozytywny stosunek do ciała, przy czym ciało mężczyzny też ma być równowartościowym obiektem erotycznym;
– zakaz obrazów presji i przymusu, m.in. unikanie scen z fellatio z ciągnięciem za włosy i wytryskiem nasienia na twarz kobiety (cum shot).
Do tej pory według tych zasad zrealizowano trzy filmy: „Constance“ (1998), „Pink Prison“ (1999) i „All about Anna“ (2005), które stały się hitami w Skandynawii.
Nie tędy droga?
Mimo wspomnianych inicjatyw „przyjazne“ kobietom porno pozostaje w sferze projektu. Próby skodyfikowania kobiecego języka pornografii, choć niebędące z założenia antypornograficzne, kojarzyć się mogą z miękką realizacją tez Dworkin, według której kobieca seksualność jest z założenia piękna, miękka, pozbawiona wulgarności i agresji. Nie oznacza to, że sam pomysł stworzenia kobiecego języka filmów porno, podobnie jak języka opisywania kobiecej seksualności nie jest kontynuowany. Szczególnie ciekawe pomysły rodzą się w niszowych środowiskach kobiecych – lesbijskich i queerowych. Powstaje coraz więcej mainstreamowych (czyli: nastawionych na wywołanie podniecenia) filmów porno tworzonych przez i dla lesbijek.
Od „lesbijskiej“ pornografii oferowanej heteroseksualnemu widzowi produkcje queerowej wytwórni Pink & White Productions czy Manueli Kay odróżnia udział w nich prawdziwych lesbijek (zarówno w typie butch i femme) i osób transgenderowych (czasami również gejów), czyli aktorów, z którymi łatwiej zidentyfikować się nieheteroseksualnemu widzowi, oraz równoprawny udział ujęć pokazujących całe ciała i ich fragmenty. Poprzez koncentrację na nieheteronormatywnych relacjach, filmy te przełamują tabu i stereotypy wokół seksualności, jak choćby tego o z natury pasywnej roli kobiety w seksie czy o tym, że kobiety nie pragną przygodnego seksu czy nie mogą się nawzajem zerżnąć.
Przykładem takiego tabu jest dyskusja wokół wykorzystania w lesbijskim seksie dildo. Jak pisze Magda Szcześniak w tekście „Dildo – niepoprawna politycznie zabawka”, który właśnie ukazał się w 16/17 numerze „Krytyki Politycznej“, część środowisk lesbijskich uznaje dildo za imitację penisa, a chęć jego użycia uznaje za tęsknotę za prawdziwym penisem i prawdziwym mężczyzną czy wręcz podszywanie się pod lesbijskość. W homofobicznym dyskursie używanie dildo jest postrzegane jako wyraz tego, że nie istnieje coś takiego jak lesbijska seksualność, a bycie lesbijką jest kaprysem kobiet, które tak naprawdę chcą być z mężczyznami, a nawet chcą być nimi.
Czym jest dildo w oczach jego „obrończyń“? Erotyczną zabawką, która, co istotne, nie przysłania całkowicie waginy, więc nie wyklucza bycia stymulowaną podczas jego noszenia, odczepialną, więc może zmieniać właściciela, różnorodną – można ją dopasować do potrzeb osoby penetrowanej pod kątem długości, grubości, kształtu, a także np. koloru. Jak napisała jedna z redaktorek lesbijskiego magazynu „On Our Backs“: „Jedną z fajnych rzeczy w byciu lesbijką jest to, że można wybrać sobie rozmiar swojego fiuta“. W ten sposób pokazała podstawową zaletę dildo: jest to zabawka, z której można, lecz nie trzeba korzystać, będąca urozmaiceniem, a nie podstawą seksualności lesbijskiej. Nie gra (jak penis) głównej roli w filmach, ponieważ nie od niej jest uzależniony rytm stosunku seksualnego. Ponadto w przypadku użycia dildo ekonomia przyjemności zostaje odwrócona. Podczas gdy penis w pornografii hetero musi pokazać widzowi swoją przyjemność (erekcja-ejakulacja), dildo ma przede wszystkim dać przyjemność osobie penetrowanej.
Z tezą o rzekomym romantyzmie i czystości kobiecych relacji seksualnych rozprawia się francuska fotografka i reżyserka Emilie Jouvet w nagrodzonej wieloma prestiżowymi nagrodami (w tym Grand Prix pierwszego polskiego festiwalu queerowych produkcji pornograficznych FAQ!) niezależnej produkcji „One night stand“ („Na jedną noc“, 2006). Do udziału w tym filmie Jouvet zaprosiła lesbijki i osoby transseksualne K/M. Ich zadaniem był wybór partnera i odegranie z nim swojej fantazji seksualnej, co uwieczniła kamera. W efekcie powstała seria pięciu krótkich filmów porno, pokazujących całe spektrum lesbijskiej i queerowej seksualności – butch, femme i transgenderowej. Kluczowym pojęciem w filmie Jouvet jest popęd, pragnienie, pożądanie. Kontakt dwóch ciał, narastające pożądanie wyzwala różne, indywidualne tajemnice bohaterek filmu, o których nie miały pojęcia. Chociaż film posiłkuje się prawie wyłącznie obrazami kontaktów seksualnych i reakcji kobiecego ciała, reżyserce udało się zaangażować widzów w wielowymiarowe odkrywanie kobiecej seksualności.
Inny język pornografii
Kobiecy język filmów porno wciąż pozostaje w awangardzie. Wynika to zarówno ze specyfiki tematu, jak i samej istoty pornografii, która od zawsze jest czułym barometrem rodzących się zmian obyczajowych. Nic dziwnego, że najciekawsze projekty powstają właśnie w niszowych środowiskach kobiecych – feministycznych, lesbijskich i queerowych. Wydaje się, że queerowe i lesbijskie filmy pornograficzne – zarówno mainstreamowe, jak i niszowe, powstałe w opozycji do tradycyjnego porno czy krytyczne wobec niego (jak, oprócz wspomnianego „One night stand“, filmy Dayny McLeod „How to Fake an Orgasm“ i „Pleasure Zone“ czy produkcje Pipilotti Rist) najpełniej odzwierciedlają też postulat stworzenia kobiecego języka pornografii, dekonstruując jednocześnie stereotypowe wyobrażenia na temat kobiecej seksualności.
Kobiety jako producentki, reżyserki i aktorki w samym przemyśle pornograficznym starają się mówić nowym językiem. Oryginalność ich projektów nie dotyczy jedynie warstwy obrazu, ale innego sposobu traktowania samej pornografii i seksualności, i w końcu odmiennej wizji kobiety. W ten sposób kobiece porno świadomie pełni rolę kulturotwórczą poprzez krytykę masowej pornografii i stanowi bogaty wachlarz projektów ekspresji kobiecej seksualności przełamujących różne tabu i wyobrażenia.
Pisząc tekst korzystałam z prac dr Alicji Długołęckiej „Pornografia dla kobiet w perspektywie queer“ oraz tekstu Magdy Szcześniak „Dildo – niepoprawna politycznie zabawka“ (nr 16/17 „Krytyki Politycznej“).
Tekst ukazał się w czasopiśmie Replika.