Pisząc te słowa, leżę wśród golasów i zastanawiam się, dlaczego się wstydzimy: ciał, nagości, ekspresji siebie. Oraz czy na pewno się wstydzimy? Zastanawiam się, bo tego wstydu wokół nie widzę. Słońce przygrzewa, ciała się pocą, brązowieją, relaksują. Gdzie nie spojrzę: penisy, jądra, sromy, włosy łonowe i biusty. Nie muszę chyba dodawać, że to ciała wszystkich kształtów, kolorów i wszystkich płci? Tutaj, w Polsce, w środku dnia wystawiamy do słońca genitalia, piersi i pośladki. I co by powiedzieli na to wyborcy PiS-u? A może i wyborcy PiS-u w taki właśnie sposób lubią spędzać wolny czas i leżą nadzy na co drugim leżaku?
No więc na ile wstydzimy się nagości, seksualności, naszych ciał? Bo przecież zawstydzać może nie tylko naga pierś, ale i duży dekolt czy ciało w bikini. Czy ma to jakiś związek z religią, seksem albo lękiem przed oceną? Czy boisz się, że przypadkowi ludzie w saunie, w basenie albo na plaży Cię ocenią? Pomyślą źle o Twoich nogach? Sądzę, że nawet jeśli ktoś pomyśli o Tobie źle, to niewiele to w Twoim życiu zmieni. W końcu to mało prawdopodobne, żebyś usłyszała czyjeś myśli. Mało prawdopodobne jest też to, że ta osoba podejdzie do Ciebie i powie Ci to w twarz. Myślę, że większość ludzi jednak woli spokojnie pływać czy saunować i że w ogóle nie zwróci na Ciebie szczególnej uwagi.
To Ty zwracasz na swoje ciało uwagę. Bo jest Twoje i jedyne, jakie masz. Najważniejsze jest to, co sama o nim myślisz, co do niego czujesz. Może nie lubisz swojego ciała i myślisz o nim źle? Wtedy swój negatywny stosunek możesz przenosić na innych i zakładać, że każdy, kto Cię widzi, też patrzy na Ciebie z niechęcią lub może nawet odrazą. Dlaczego więc nie poświęcić trochę czasu, aby zmienić myślenie o ciele i zyskać więcej wolności? Jeśli będziesz się czuła dobrze w swoim ciele, to rzekome albo i faktyczne oceny innych będą Cię nie wiele obchodzić.
A może nie chodzi o to, co myślą inni, ale o religijne przekonanie, że ciało jest złe? Że ciało i nagość to grzech i bezwstyd i dlatego nie wolno ich pokazywać? No wiesz, grzeszne łydki, grzeszne uda, grzeszne łono. Ciało jako worek na nieczystości. Wagina z macicą jako rogi szatana.
A może wstydzimy się po prostu z przyzwyczajenia? Zakrywamy się z przyzwyczajenia, „aby nie było zgorszenia”, gdy faktycznie niewiele osób i ciało i nagość postrzega jako gorszącą? A w głębi serca tęsknimy za swobodą, wolnością i wystawieniem gołej pupy do słońca lub założeniem kusej kiecki w upał, nawet jeśli odkrywa „zbyt wiele”? Wiele razy już byłam świadkinią zmian. I to bardzo szybkich zmian! Na Kurs akceptacji ciała przychodziła grupa kobiet i niby się wstydziła, ale na którychś zajęciach już tańczyła całkiem naga. I zadowolona z tej nagości i wolności, którą daje brak ubrania. Usatysfakcjonowana, że można. Że właśnie robię to, czego się obawiałam, czego mi zabraniano i na co sama nie pozwalałam sobie (właściwie – dlaczego?). A teraz robię to – i jest radość, a nie skrępowanie i wstyd. Czasem wchodziłam po basenie pod prysznic pełen kobiet myjących się w strojach kąpielowych. Rozbierałam się i po chwili większość babeczek wcześniej próbujących pod kostiumem namydlić zakamarki swoich ciał już te kostiumy ściągała. Bez względu na wiek, rozmiar i stopień cellulitu. Bo każdy ma prawo być nago. I proszę, bądźmy, chociaż w tych kilku przestrzeniach, w których nam wolno – może ta nagość zacznie być widziana jako naturalna i dobra, a nie jako zagrażająca.
A ja nadal siedzę między golasami. Piszę ten artykuł a każdy może zobaczyć moje cycki. Ale – może wbrew społecznym oczekiwaniom – nikt się nie zgorszył, nie rzucił na mnie, ani nawet nie doznał wzwodu. Dlaczego więc uważamy, że nagość jest nieprzyzwoita i zagrażająca? Czy to dlatego, że tak mało wiemy o nagości? Dlatego, że jej nie znamy? Że jest nieoswojona? Ale jak ją oswajać, gdy plaż nudystów w Polsce jest jak na lekarstwo? Jak ją oswajać, jeśli jesteś z domu, w którym ani rodzice, ani rodzeństwo nigdy nie byli z Tobą nago i trzeba się było wstydzić?
Tak sądzę, że ten wstyd wcale nie jest naturalny. On jest wyuczony, narzucony, jest sposobem kontroli. Kontrolujesz siebie, kontrolujesz innych – aby „właściwie” się ubierali, zachowywali, aby nie mieli za wiele wolności i przyjemności. Taka to nasza tradycja i kultura. Krótka spódniczka jest usprawiedliwieniem chamskich zachowań albo i przemocy. Zawsze jednak chamowi można posłać odpowiednie spojrzenie – choćby takie jak Cassie na początku filmu Obiecująca. Młoda. Kobieta. Pamiętacie tych zbitych z tropu robotników? Nie podoba mi się kultura, w której to kobieta musi się na wszelkie sposoby zasłaniać, aby „nie kusić mężczyzn”. Ja bym wolała kulturę, a w której po prostu wszyscy się szanujemy a mężczyzna jest obrońcą każdej kobiety – nie tylko tej zapiętej pod samą szyję.
Ale jeśli to tylko tradycja i kultura – możemy to zmienić. Czy ta zmiana ucieszyłaby Twoje serce? Czy sądzisz, że warto ustanowić, np. Dzień Golasa? Czyli taki dzień, w którym na każdym basenie w Polsce można pływać nago i na każdej plaży będzie można przebywać nago. Założę się, że sporo osób chciałoby spróbować i przekonać się, jak to jest być nago między ludźmi. Może w końcu na większą skalę zobaczylibyśmy, jak wyglądają inni i przestalibyśmy hodować swoje wielkie kompleksy małych członków i cellulitu? Co powiecie na to, aby Dzień Golasa odbył się pierwszego dnia lata? To już niedługo! Może do tego czasu zdążę opalić moje blade cycki.
Fot. u góry unsplash.com / Alexandra Gorn
Przeczytałam z zaciekawieniem i uwagą. Debiut już za mną, w zeszłym roku w Chorwacji. Pozdrawiam!