Ta okładka to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak naprawdę chodzi nie o nią, ale o Ciebie.
Jeśli masz w sobie mieszankę emocji, to nic dziwnego. Trudno jej nie mieć, odbierając typowe polskie wychowanie. Jesteś tak samo normalna_y, jak cała reszta nas, dla których seks, nagość i miesiączka – to tabu.
Miesiąc temu Wysokie Obcasy puściły artykuł o miesiączce i być może pierwszą „miesiączkową” okładkę w historii popularnych polskich pism. I od razu był „skandal” i mnóstwo komentarzy pełnych potępienia, drwiny, niechęci i jadu. Że to wstrętne, głupie, obrzydliwe, ohydne, niesmaczne, że przekracza wszelkie granice i jak tak można. Niektóre kobiety pisały, że wręcz jako kobiety wstydzą się za tę okładkę, bo po co tym epatować? Że stawia ona kobiety w złym świetle. Że to jakiś feministyczny spisek. Że dla nich miesiączka to nie jest żaden problem czy tabu, ale taka okładka je po prostu oburza i dorzuca.
A cóż tak skandalicznego było na tej okładce? Eleganckie bielutkie majtki posypane czerwonymBROKATEM. Absolutnie nie wierzę w to, że to brokat kogokolwiek szokuje.
Myślę, że to, co szokuje w tamtej okładce, to fakt, że można „to” (kobiecą krew – chociażby w sposób symboliczny) pokazać. A raczej, że nie można, ale że ktoś to robi. W czerwonym brokacie nie ma nic niesmacznego, ohydnego, czy skandalicznego. Jednak skojarzenie z okresem może budzić silny lęk, że „kobieca tajemnica” zostanie wyjawiona. A w związku z tym, świat się dowie, że kobiety mają okres i ten fakt je strasznie skompromituje.
Pomyśl, jakie emocje odczuwasz w związku z miesiączką?
Strach? (że ktoś się dowie, że ją masz? Że znów będzie bolało? Że ktoś Cię wyśmieje, wykpi?)
Żal? (że Cię to spotyka? Że jak Cię pierwszy raz spotkało, to nikogo przy Tobie nie było? Nikt Ci niczego nie wytłumaczył?)
Zazdrość? (bo nie jesteś kobietą i nie masz w sobie tej kreatywnej siły, nigdy nie urodzisz dziecka i nigdy nie będziesz mieć pewności, że Twoje dziecko jest na pewno Twoje?)
Zmieszanie? (bo seksualność trzeba ukrywać? Bo seksualność jest zbyt intymna, żeby ją dawać na okładkę?)
Skrępowanie? (bo ta okładka przyprawia Cię o rumieniec, a nie wiesz, dlaczego tak jest?)
Zażenowanie? (bo wierzysz, że okres jest żenujący? Bo Twoja matka zawsze była nim zażenowana? Bo lepiej używać sformułowania „te dni”, niż krwawienie miesięczne?)
Rozgoryczenie? Samotność? Niepokój?
Co tam się w Tobie kłębi? Bez względu na to, jakiej płci jesteś i ile masz aktualnie lat.
Ale czy uświadamiasz sobie te emocje? Czy pozwalasz sobie na nie? Czy może je wypierasz i udajesz, że wszystko jest świetnie?
Ale, jeśli naprawdę byłoby tak świetnie, to spojrzałabyś czy spojrzał na tę okładkę i poszła_edł dalej. Jeśli ona Cię porusza, wkurza, wścieka, zniesmacza, irytuje… to znaczy, że wcale nie jest tak świetnie, jak zakładasz. To znaczy, że masz jakiś problem. A ta okładka po prostu Cię o nim informuje.
Tak samo, jak swąd spalenizny informuje o tym, że właśnie przypaliłaś_łeś obiad.
Kiedy go poczujesz, to jednak nie wkurzasz się na ten zapach, tylko biegniesz uratować to, co jeszcze da się zjeść.
Jeśli masz w sobie tę mieszankę emocji, to nic dziwnego, że wkurza Cię okładka. Ale to tylko czubek góry lodowej. Jeśli masz ochotę, możesz zobaczyć, co tam naprawdę jest… Tobie może się wydawać, że chodzi o brokat i wtedy jest cacy. Tak naprawdę nie chodzi o żadną okładkę, tylko o Ciebie.
Jeśli masz w sobie tę mieszankę emocji, to nic dziwnego. Trudno jej nie mieć, odbierając typowe polskie wychowanie. Jesteś tak samo normalna_y, jak cała reszta nas, dla których seks, nagość – to tabu, z którym każdego dnia możemy się oswajać, żeby nie przestraszyć się własnego ciała w lustrze. Tak samo można oswajać się z miesiączką.
Jestem też głęboko przekonana, że jeśli wejdziesz w dział miesiączka i przeczytasz z 5 losowych artykułów z tego działu – spojrzysz na tę „skandaliczną” okładkę zupełnie inaczej.