Dawno, dawno temu, choć może wcale nie tak dawno, w szarym mieście zwanym czasem wawą, w małym domku, w pobliżu nieistniejącego już parku, mieszkała kilkunastoletnia JA – dziewczynka, która marzyła o staniu się kobietą.
Bajki z Feminoteki…
Każdego dnia obserwując napotkane na ulicach, w sklepach i autobusach kobiety, JA bacznie przyglądała się ich twarzom i ciałom, próbując odnaleźć to „coś” – co im wszystkim byłoby wspólne, a czego ona sama jeszcze nie posiadała. To „coś” miałoby być oczywiście sekretem kobiecości, swoistym pierwiastkiem, którego jej wciąż brakowało na drodze do dorosłości. Ciała podziwianych kobiet były jednak bardzo różne – krągłe i potężne, ale też bardzo drobne i kruche – wydawały się pozbawione jakiejś naczelnej reguły, zasady – nie mogły więc stanowić brakującego ogniwa. Dorosłość w jakiś dziwny, nieodgadniony i trudny do określenia sposób malowała się na twarzach kobiet, ale twarz, jako „zwierciadło duszy” musiała być tylko odbiciem, a więc przyczyny należało szukać gdzieś głębiej… – myślała JA.
O miesiączkowaniu powiedziała jej mama, uprzedzając, że może się jej przytrafić. Eureka! – pomyślała wnioskując, iż „coś” przestało być dla niej tajemnicą.
W tym samym mniej więcej czasie o miesiączce dowiedziały się jej koleżanki. Choć żadna się do tego nie przyznała, jasne się stało, że oto wyścig w stawaniu się kobietą został rozpoczęty. Wszystkie pragnęły być na ten moment dobrze przygotowane. W domach królowała menstruacyjna lektura – porady z „Brawa girl” i „Dziewczyny” robiły furorę. Na szkolnych korytarzach toczyły się rozmaite dyskusje, m.in. o tym, jak „to” nazywać, by nie zdradzić sekretu niewtajemniczonym. Po naradach ustaliły – wszystkie czekały na przyjazd cioci…
Nadeszły wakacje. Dziewczęta rozjechały się z nadzieją na kobiece(!) spotkanie we wrześniu. JA przebywała na koloniach w Rabce, gdzie poznała o rok młodszą koleżankę. Temat miesiączki wypłynął bardzo szybko, bo przy rozpakowywaniu bagaży i (o zgrozo!) okazało się, że owa koleżanka była już kobietą. Pierwsze rozczarowanie nie zabiło jednak nadziei. Niestety. Podczas trzech tygodni kolonii nic się nie wydarzyło… Do Warszawy JA powróciła przygnębiona. Dopiero po kilku dniach otrząsnęła się na tyle, by móc rozpakować wakacyjną walizkę. W pewnym momencie towarzyszący jej od dwóch dni ból brzucha dziwnie przybrał na intensywności. Z pewnymi przeczuciami, ale bardziej z nadzieją, weszła do łazienki. Stało się! Tego dnia, pod koniec cieplutkiego pięknego lipca, JA przeistoczyła się w kobietę… Ach cóż to było za szczęście! Ileż emocji, ileż mądrych, przyszłościowych porad dla młodszej siostry. Euforia, którą po latach JA przypomina sobie z niemałym trudem, trwała około trzech dni. Później zastąpiła ją rutyna. A jeszcze później, okazało się, że sama miesiączka to nie wszystko i nawet bycie kobietą ma swoje ciemniejsze strony…
Grażyna
***
Krótki tekst z nutką refleksji nad wkraczaniem w kobiecość
Jako kilkuletnie dziecko spacerujące po niskim ogrodowym parkanie widziałam same zalety bycia dziewczynką.
Takie właśnie są moje wspomnienia. Lato, zachodzące za jabłonią słońce, czerwone lakierki z kokardką w kropki. I wyprowadzany w myślach dowód wyższości nad chłopcami.
O miesiączce dowiedziałam się dość późno – od koleżanek na szkolnej wycieczce w czwartej klasie. Czy zburzyło to mój mały świat?
Swojej pierwszej miesiączki dostałam rok później. Nic mnie nie bolało, jedynym dyskomfortem, o dziwo, okazała się podpaska, która była za gruba i niewygodna, i właściwie zaraz po założeniu wylądowała w koszu. Krwawienie było bardzo skąpe. Taktykę uświadomienia mamy obrałam prostą. Jako, że nigdy ze sobą nie rozmawiałyśmy, a kilka prób wkroczenia do pokoju i jak gdyby nigdy nic powiedzenia o okresie skończyło się ściśniętym gardłem i łzami w oczach, zostawiłam brudną bieliznę na okazałej stercie rzeczy do prania w łazience.
Rozmowę na ten temat, jeśli jedno zdanie można nazwać rozmową, odbył ze mną tata. Popołudnie, rodzice wtedy odpoczywali razem. To było coś w stylu nasza córka dostała okresu, albo nasza córka stała się kobietą, nie pamiętam dokładnie. Poczułam się dość zawstydzona. Nic nie powiedziałam.
Może wówczas odbył się symboliczny chrzest rozmów damsko-męskich, a w efekcie bardzo udana inicjacja, gdyż w dorosłym życiu dużo lepiej dogaduję się z mężczyznami, nawet jeśli moją mową czasami jest milczenie albo spacer w piekielnie wysokich szpilkach. Nic się nie zmieniło od czasów, gdy byłam dziewczynką. Nadal widzę zalety– teraz– bycia kobietą, o tyle mocniejsze, że uwydatnione przez wady.
Agata
***
Period
I
– Czy to czujesz?
– Co?
– No jak leci.czujesz, że leci?
– To takie dziwne uczucie. No nie wiem jak ci powiedzeć, sama zobaczysz.
II
Czytam. Czytałam od zawsze. Pamiętam pierwszą prawdziwą książkę, którą czytałam „Puc, Bursztyn i goście”. Rodzice nie rozmawiają ze mną o dojrzewaniu. Dają książki. Nie wiem jakie, nie pamiętam. Czy to z nich dowiaduję się o krwawieniu? Nie jestem pewna – niby wszystko wiem, ale wiedza to nie zrozumienie. Zaczynam czekać na zrozumienie.
III
Zima. Śnieżna, zimna, mroźna. Lasy ciemno – białe. Święta. Na białych majtkach ciemne plamy. Mama mówi, że to normalne, że niedługo pewnie dostanę okres. Kiedy to jest niedługo?
IV
Pierwsza miesiączka pojawiła się po 14 urodzinach. Byłam w siódmej klasie i większość koleżanek z klasy na wuefie z udawaną obojętnością na twarzy co jakiś czas odmawiała udziału w lekcji wymawiając magiczne: ”jestem niedysponowana”. Jaki facet wymyślił to dziwaczne określenie?
No więc ja też jestem niedysponowana. Już nie ma powrotu. Mama daje podpaski, pyralginę i czekoladę. Jestem zażenowana jak oznajmia ojcu, że jestem kobietą. Kobietą? Co to w ogóle znaczy? Aż tak się zmieniłam? Ojciec milczy, chyba nie bardzo wie, jak się zachować. Przybieram ten szczególny, podpatrzony u koleżanek wyraz twarzy – kąciki ust lekko w dół, brwi nieznacznie do góry, ale muszę jeszcze poćwiczyć. Nie wytrzymuję napięcia i uciekam do pokoju.
V
Na koloniach zszokowana usiłuję zrozumieć dlaczego koleżanka zamiast słodkości, czy prezentu dostała od matki w twarz. Opowiada o tym, jak o czymś oczywistym, normalnym. Mówi, że tak się robi. Nie wierzy w moją czekoladę. Ja się dowiaduję, że matka może córkę uderzyć.
Później słyszałam o takim zwyczaju i słowach często dodawanych – znów z gatunku magicznych – zapamiętaj to, poród boli bardziej. Zaklinanie, które przypomni się na studiach. W średniowieczu dzieci były często świadkami ważnych handlowyh transakcji, zawierania umów, przymierzy itd.
W niepiśmiennych czasach szarpano je za uszy, kłuto ostrymi narzędziami,uderzano, by gdy przyjdzie potrzeba dać świadectwo, przypomniały sobie nawet po wielu latach wszystko. Czy tu jest źródło policzkowania dziewczyn? Zwyczaj zepchnięty do kobiecych pomieszczeń wyewulował w quasi rytuał przejścia?
VI
W moim okresie podobała mi się regularność. Pojawiania się i czasu trwania. Bólu zapowiadającego przed i bólu pierwszego dnia krwawienia.
W pierwszej klasie liceum wraz z uświadomieniem sobie, że zmieniam się z kogoś, kto był pewien, w kogoś, kto niczego pewien być nie może, moja bezpieczna regularność rozmyła się w jesiennych mgłach. Na rekolekcjach wyjazdowych, tuż po przyjeździe na głuchą wieś bez apteki, sklepu, drogerii odkryłam, że dostałam okres. Nie wiem, dlaczego nie spytałam koleżanek, czy nie mogą mi pomóc, nie wiem dlaczego nie poszłam do nauczycielek. Zakonnice nie zakonnice, ale chyba też krwawią? Stałam mglistym wieczorem w ogrodzie pod wejściem klasztornym i czekałam, aż któraś przyniesie mi coś. Dostałam bez słowa niebieskie podpaski.
VII
Nie pamiętam, kiedy zaczęłam używać tamponów, a nie podpasek. Zatyczek, a nie pieluch. Okres dostałam w czasach, gdy pojawiło się dużo różnych podpasek, wkładek, tamponów. Wcześniej moja kuzynka używała np. waty w takiej siateczce z dużymi oczkami. Nie lubię chodzić z pieluchą między nogami. Może będzie też taki czas, że będę musiała. Ale mam jeszcze czas. Chodzę zatkana. Koleżance w liceum pożyczałam pieniądze, bo musiała mieć podpaski zachodniej firmy. Tylko i wyłącznie. Ja nie musiałam.
VIII
Jak to jest? Różnie. Dziwnie. Fizjologicznie. Mdło. Trudno. Lżej. Z bólem odrywają się kawałki mnie przybierające fantastyczne kształty. Lubię te kształty. Odrywając się odklejają mnie od rzeczywistości na parę godzin. Mężczyźni mieliby ustawowo zagwarantowany urlop miesiączkowy. Tygodniowy.
Wkurzają mnie reklamy podpasek – ja krwawię a nie upłynniam się. Mam krew a nie płyn. Czerwoną, brunatną. Nigdy nie niebieską. I nie przeżywam tragedii, jak przeciekam na prześcieradło. Schować, nie mówić, zatkać, powstrzymać, ograniczyć. Być niedysponowaną.
Mam okres. Jestem kobietą.
Malwina
Teksty, pojawiły się w serwisie Feminoteka.pl w ramach konkursu „Literatura menstruacyjna”.
Całość tekstów:
Literatura menstruacyjna. Krótki tekst z nutką refleksji nad wkraczaniem w kobiecość
Literatura. menstrucyjna. pożegnanie — powitanie
Literatura menstruacyjna. Moja pierwsza miesiączka. Część 2
Literatura menstruacyjna. Nie czuć się bezpiecznie w swoim ciele
Literatura menstruacyjna. Moja pierwsza miesiączka. Część 3
Literatura menstruacyjna. Bajka – niebajka o miesiączce
Literatura menstruacyjna. Period