Badania wykazują, że wśród kobiet masturbujących się, jest statystycznie więcej kobiet wykształconych, zadowolonych z życia i dbających o zdrowie.
O autoerotyzmie, pierwszym orgazmie i seksualnym fundamencie – rozmowa z Wild Orchid, redaktorką serwisu o masturbacji dla kobiet Samozaspokojenie.ovh.org.
Wild Orchid: Ale stron o modzie są tysiące! Jeśli kobieta nie wie, z czym zestawić bluzkę, którą kupiła, to może poradzić się koleżanek, zrobić zdjęcie i umieścić w internecie. Natomiast gdzie znaleźć informacje na temat seksualności? Są książki i strony, są też rozmowy z koleżankami – tylko, że aspekt masturbacji jest praktycznie pomijany. W grubej encyklopedii seksu zostaje dla niego strona czy dwie. Teraz jest trochę inaczej, ale jak pisałam stronę, dobrych książek było na naszym rynku mniej. Nadal nie mamy książki poświęconej tylko temu tematowi – na zachodzie jest ich dość sporo. Masturbacja stanowi seksualny fundament, jak pisze Betty Dodson. Jeśli na tym etapie coś zostanie zaniedbane, cała ekspresja seksualna cierpi.
Wild Orchid: Zaczyna się w bardzo wczesnym dzieciństwie od poznawania swojego ciała za pomocą dotyku. Niemowlęta są bardzo ciekawe ciała, wszystko muszą wziąć do ręki, a jeśli tylko się zmieści to i do buzi. Swoim ciałom poświęcają nie mniej uwagi. Naturalnie zauważają, że pewne sposoby dotykania sprawiają im więcej przyjemności niż inne. Powtarzają te czynności, które wcześniej zostały przez nie odebrane jako przyjemne – podział na przyjemne i nieprzyjemne jest najwcześniejszym, jakiego używają dzieci.
W naszej kulturze masturbacja jest po raz pierwszy tłumiona już na tym etapie. Rodzice w dodatku nie muszą być świadomi, że odbierają dziecku pewną możliwość rozwoju. Po prostu nie ma czasu, więc zaraz po szybkiej kąpieli od razu zakłada się pampersa. Dzieci są sprytne i części z nich to nie przeszkodzi. Potem następuje okres przedszkolny, w którym dzieci, których nie zniechęcono wystarczająco, nie przestraszono, eksperymentują dalej. Jeśli są ku temu możliwości to zaczynają do swoich zabaw włączać rówieśników. Pojawia się „pokaż mi swoje, to ja ci pokażę moje” i zabawy w doktora. W tym okresie dzieci są bardzo uwrażliwione na komunikaty od dorosłych i łatwo – ganiąc, krzycząc okazując swoje przerażenie – gdy się o tym dowiemy, zaszczepić w nich przekonanie, że wszystko, co się wiąże z nagością, genitaliami, jest ohydne i przerażające.
Dlatego między szóstym a jedenastym rokiem życia dzieci uczą się ukrywać swoją seksualność – tak bardzo, że Freud, nie widząc jej, stwierdził, że przez ten czas jest ona uśpiona. Kiedy nadchodzi dojrzewanie i podwyższają się poziomy androgenów (u dziewczyn też!) masturbacja i wszystko związane z genitaliami nabiera nowego wymiaru. Pojawia się pożądanie i fantazje. Pojawiają się też konflikty wywołane sprzecznymi przekazami płynącymi od rodziców, kultury, mediów, własnego ciała.
Jeśli tego chcemy, masturbacja może towarzyszyć nam przez całe życie. Uczy nas tego, co lubimy, a co nie, co nas podnieca a co odrzuca, dotrzymuje nam towarzystwa, kiedy z któregokolwiek powodu jesteśmy samotne, pozwala cieszyć się z własnego ciała i z pomocą fantazji na nowo przeżywać niedawne podniecające akty na początku związku, pozwala nam na pewną seksualną autonomię, która jest warunkiem uniknięcia nudy w dłuższym związku, towarzyszy nam też w starości, kiedy czasem nie jesteśmy już w stanie fizycznie na bardziej zaawansowane formy seksualne.
Voca: Kiedy odkryłaś masturbację i jak to wspominasz?
Wild Orchid: W czasie dojrzewania już mocno interesowałam się seksuologią. Wszędzie słyszałam, że kobietom trudno osiągnąć orgazm. Sądziłam więc, że samemu jest jeszcze trudniej – to musi być prawie niemożliwe. Na szczęście nawet, jeśli nie podejrzewałam, że uda mi się samej osiągnąć orgazm, to eksplorowałam. Dzięki tej ciekawskości, pewnego razu poczułam coś, co pasowało do podręcznikowej definicji orgazmu. Jaka byłam zaskoczona! Pamiętam rozpierające uczucie dumy i radości z odkrycia. Było ze sto razy silniejsze niż to, co je wywołało.
Wild Orchid: Rodzice i osoba, z którą rozmawiam najszczerzej, wiedzą. W związku z pewnymi okolicznościami wie też kilka innych osób z mojego otoczenia. Jednak brak mi odwagi, by zrobić to, co zrobiła Dodson i podpisać się nazwiskiem pod stroną i przygotowywanym właśnie (darmowym) e-bookiem.
Co do pierwszej części pytania, to nie przesadzajmy ze stereotypami. Kobieca seksualność jest bardzo potężną siłą. Dlatego od ponad dwóch tysięcy lat pewne grupy starają się ją stłumić. Doszło do tego, że w czasach wiktoriańskich nie wierzono, że kobiety w ogóle mają potrzeby seksualne. Miały chcieć seksu tylko dla jego skutku – poczęcia dziecka.
Romanse to odpowiedź kultury na zapotrzebowania erotyczne kobiet – taki żeński odpowiednik świerszczyków. Nawet, jeśli nie jest w nich opisane nic poza pocałunkami, to przecież pobudzają one fantazje. Działają na nas seksualnie, czy chcemy się do tego przyznać czy nie.
Wild Orchid: Poza jedną osobą, o której wspominałam i z którą rozmawiam na też na tematy związane z seksualnością, temat ten po prostu się nie pojawia. Natomiast ostatnio zamówiłam sobie koszulkę, na której narysowany jest schemat łechtaczki i pytanie „jak dobrze znasz swoją anatomię?”. To takie smutne, że nikt nie wie, o co chodzi.
Voca: Jak wspominasz początki budowania strony? Było wytykanie palcami, głupie uśmieszki i wulgarne komentarze na forum (którego już nie ma)?
Wild Orchid: Całość pracy nad stroną wspominam bardzo miło. Od czasu do czasu trafił mi się jakiś e-mail z podziękowaniami i wskazówkami. Lubię, kiedy pokazuje mi się błędy – wtedy mam możliwość ich poprawienia i wyciągnięcia wniosków na przyszłość.
Były tylko dwa nieprzyjemne incydenty – jeden w moim środowisku – wytknęli mnie palcami ludzie, którzy zaraz potem, bez najmniejszego wstydu, przyznali się, że w dzieciństwie sikali do mojego ogródka. Kiedyś byłam z tego powodu zła. Teraz się z tego śmieję. Podejrzewam, że nieźle ich zszokowałam – podczas mojej szkolnej kariery byłam typową grzeczną uczennicą – a raczej na taką wyglądałam. Ciężko im było pogodzić tamten wizerunek z tym, co zobaczyli. Druga sytuacja dotyczyła nieprzyjemnej wiadomości na Gadu-Gadu. Patrząc na to, że strona w zimie skończy pięć lat, to bardzo mało.
Co do forum, to tam komentarze były pozytywne, ale jakość dyskusji pozostawiała wiele do życzenia. Teraz wiem, że tego typu przedsięwzięcia najpierw trzeba rozkręcić. Znaleźć kilka zaufanych koleżanek, razem stworzyć profile kilkunastu „użytkowników”, napisać z tysiąc postów. Ludzi trzeba sprowokować do dyskusji, do tego, by przyjrzeli się swojej seksualności. Odpowiedź na pytanie „Jak często się masturbujesz?” wymaga dużo mniej wysiłku niż zastanowienie się nad tym „Jakie wczesne doświadczenia miały największy wpływ na twoją seksualność?”.
Wild Orchid: Po prostu. Nie należy mylić wierzeń z faktami. Faktem jest to, że kobiety, które osiągają orgazm same, mają większe szanse na znalezienie się w grupie tych, które z łatwością szczytują z partnerem. Faktem jest też to, że na początku nowego związku część kobiet masturbuje się częściej – świeże wspomnienia pobudzają ich wyobraźnię i libido. Badania wykazują też, że wśród kobiet masturbujących się, jest statystycznie więcej kobiet wykształconych, zadowolonych z życia i dbających o zdrowie. Nasze wyobrażenia i obiegowe opinie, które słyszymy, często podpowiadają nam, że jest odwrotnie.
Zacytuję za Martym Klienem wypowiedź Sola Gordona “Nigdy nie słyszałem o molestowaniu przez kogoś, kto miałby zdrowe podejście do masturbacji” („I’ve never heard of a molester with a healthy attitude toward masturbation.”). To szczególnie alarmujące, jeśli spojrzeć na to, co właśnie wychodzi na światło dzienne. Krępowanie własnej seksualności, uznawanie jej za złą i niebezpieczną, prowadzi do wynaturzeń.
Po co dziecko uczy się raczkować – czy nie lepiej przytrzymać je w miejscu – niech od razu stanie na nogi? Przecież raczkując, wygląda tak pokracznie – śmieszne to? Tak samo rozwój seksualności następuje etapami. Jednym z nich jest masturbacja, która zaczyna się bardzo wcześnie. Niestety, społeczeństwo, które pragnie kontrolować seks (a tym samym rozrodczość i dziedziczenie) tłamsi te wczesne przejawy seksualności. Dzieci są ciągle ubrane w pieluszki, mówi im się, by nie dotykały swoich narządów płciowych. Często zaprzestają masturbacji, nim jeszcze podrosną na tyle, by pamiętać tą decyzję.
I dochodzimy do statystyki. Według różnych badań około 95% chłopców masturbuje się. Robi to też tylko 60% dziewcząt (na Zachodzie Europy notuje się większe wyniki). Mnóstwo kobiet ma problemy z osiągnięciem orgazmu, lub ich doznania są tak słabe, że same nie wiedzą, czy szczytowały. Sporo z nich godzi się na rozpoczęcie stosunku, gdy nie są jeszcze podniecone – to znaczy, że ich narządy płciowe nie są gotowe na przyjemną penetrację.
Wiele kobiet nie doświadcza głębszych stanów podniecenia, gdyż nie uważają, że mogłyby dotknąć swojej łechtaczki podczas stosunku. Natomiast, czy słyszały panie o zdrowym, wypoczętym mężczyźnie, który nie osiąga orgazmu? Takie przypadki się zdarzają, ale rzadko. Są ewenementem. Mężczyźni są świadomi swojej seksualności, znają swoje ciała – ta wiedza nie bierze się z kosmosu.
Masturbacja jest tłumiona z wielu powodów, ale przede wszystkim dlatego, że jest to forma ekspresji seksualnej, która służy głównie przyjemności. Poza tym jest to czynność bardzo prywatna – nie ma cenzurującego nas partnera, można sobie pozwolić na eksplorowanie własnych pragnień. Ta niezależność jest dla ludzi bojących się seksu i przyjemności w ogóle groźna. Tradycja chrześcijańska od samego początku nie ufała przyjemności. Nawet seks w małżeństwie i do tego w celu prokreacji był uważany za coś brudnego. Ograniczenie dostępnych radości zwiększało w ludziach poczucie beznadziejności i smutku, które koiła przynależność do wspólnoty podobnych im nieszczęśników.
Masturbacja uczy nas niezależności i seksualnej asertywności. Nie musimy godzić się na seks w sytuacji, która nam nie odpowiada, ale także nie musimy rezygnować z przyjemności. To umiejętności wyniesione z samodzielnej praktyki sprawiają, że gdy dodamy drugą osobę do równania, wynik jest bardzo satysfakcjonujący.
Wild Orchid: Nie. Odpowiednie wychowanie, uczące ufać własnym instynktom, a nie ślepo podążać, dobra literatura dostosowana do wieku… tyle zwykle wystarczy. Jak usłyszałam, że kościół potępia masturbację, to pomyślałam: „Idioci! Nigdy nie czułam się tak blisko Boga, jak po orgazmie”. Kilka lat później odeszłam z kościoła i od religii, ale to uczucie nie straciło dla mnie swojej wagi. Mimo że wiem, że to tylko oksytocyna i endorfiny.
Tak na marginesie: w Biblii nie ma bezpośredniego zakazu masturbacji. Onan uprawiał stosunek przerywany, by uniknąć spłodzenia dziecka, które byłoby prawnie synem jego brata i otrzymało po bratu spadek, na który Onan ostrzył sobie zęby. Więc został ukarany za chciwość i niechęć dopełnienia tradycji. Za to jest wyraźnie napisane, że wierzącym nie wolno jeść owoców morza ani nosić ubrań z mieszanych tkanin.
To, co jest potępiane przez Nowy Testament, to kontakty seksualne z każdym, poza zatwierdzonym przez kościół partnerem seksualnym. Pod definicje kontaktu pociąga się też fantazje. Takie restrykcje są sprzeczne z tym jak funkcjonuje człowiek – fantazje są naturalnym bodźcem mającym zachęcić nas do rozrodu.
Wild Orchid: A jakie mogłyby być wady? Jedyny problem stanowi społeczeństwo. Każdy chce władzy nad młodymi kobietami. Kościół mówi: „nie rób nic, bądź bierna, czekaj, potem weź ślub, daj sobie spłodzić dzieci wychowaj je – bądź dla kościoła”. Kultura popularna mówi: „wymaluj się, wklep to, a posmaruj się tamtym – bądź dla przemysłu”. Młode społeczeństwo nakazuje: „wyjdź, napij się, daj się poderwać – bądź dla mężczyzn”. To odbiera kobietom ich własne ja, ich własne cele. Godzą się na seks, który nie sprawia im przyjemności, a często nawet nie jest bezpieczny. Podczas kiedy mogłyby znać swoje ciała, otwarcie mówić o tym, czego potrzebują, a na co się nie zgodzą. Badania pokazują, że dziewczyna ceniąca swoją przyjemność, rzadziej daje się zmanipulować do rozpoczęcia współżycia, jeśli nie jest na to gotowa.
Wild Orchid: Tylko nie wagina! Waginę można obejrzeć zwykle tylko przy pomocy wziernika. Są kobiety, które potrafią „otworzyć się” poprzez pracę mięśni dna miednicy na tyle, by można było zajrzeć do środka. Ale nasze zewnętrzne organy seksualne to srom – lub jeśli wolimy używać słowa, które ma ładniejsze znaczenie (srom = wstyd) i pochodzi z łaciny – wulwa.
To bardzo dobry przekaz. Wiecie, że w dzisiejszych czasach, w krajach rozwiniętych (choć ten podział należy oddać do lamusa) są kobiety, które nadal nie wiedzą, że mają oddzielne dziurki do oddawania moczu i rodzenia dzieci? Przecież to nawet nie jest dobre dla zdrowia – jak tu obserwować, czy nie dzieje się coś złego i nie należy przyspieszyć regularnej wizyty u ginekologa?
W mediach pokazuje się ocenzurowane zdjęcia wulw. Z wargami mniejszymi skróconymi bądź to przez grafika komputerowego, bądź to chirurga. Wybielonymi do jasnoróżowego koloru. Kobiety widzą te zdjęcia, i nawet jeśli tylko przelotnie, to i tak zdają sobie sprawę, że te fotografie w niczym nie przypominają tego, co te kobiety czują pod palcami, gdy się podmywają. Podnoszą więc jedną nogę, i patrzą. I co? Są przerażone, zdegustowane.
Znów – parafrazując Dodson – włóżcie sobie palec do ust i odciągnijcie kącik po skosie do góry. Spójrzcie w lustro – tak wyglądacie, jak się uśmiechacie? No pewnie, że nie. Dlatego usadzenie się przed lustrem w wygodnej pozycji i przy dobrym oświetleniu jest takie ważne. Ważny jest też dialog między kobietami, taki jak został pokazany w dokumencie Dodson „Viva la Vulva”, przy pracy nad albumem „Petals” (polski tytuł – Płatki. W stronę samopoznania). Skąd inaczej mamy wiedzieć, że wargi mniejsze nie zawsze pasują kształtem do swojej nazwy i w większości przypadków wystają poza swoje z nazwy większe siostry? Że każąc je obciąć, jedynie pozbawiamy się wrażliwej tkanki i narażamy na komplikacje, ale wcale nie poprawiamy żadnej anomalii.
Nie mamy kloaki* – jak to zauważyła Nancy Friday. Jeśli nie wiemy, jak wyglądają nasze narządy, a jedyny kontakt mamy z nimi, kiedy trzeba je umyć, to właśnie tak zaczynamy myśleć – wszystko w naszych wyobrażeniach zlewa się w jedną brudną całość.
Dorastając, dostałam świetne ćwiczenia z dojrzewania Lindy i Arei Madaras. Była tam kolorowanka – na niebiesko i czerwono należało pomalować części wulwy, oglądając jednocześnie swój egzemplarz w lusterku. To była świetna zabawa! Wreszcie się dowiedziałam, co to ta wypustka, na której zawsze zbiera się biała wydzielina i tak ciężko ją umyć, bo jest tak wrażliwa, że nie pozwala się dotknąć. Co to są te zabawne fałdki skóry i skąd wychodzi dziecko (w innych książkach wejście do pochwy pokazywane jest jako dziura, a przecież w naturze zwykle tak nie wygląda! Dlatego trudniej je znaleźć).
Wild Orchid jest redaktorką serwisu o masturbacji dla kobiet samozaspokojenie.ovh.org.
*kloaka, koncepcja kloaki – po łacinie 'cloaka’ to ściek odprowadzający nieczystości; kobiety genitalia i ich okolice: łechtaczkę, cewkę moczową, waginę i odbyt traktują jako jedną strefę nieczystości i brudu, przy tym nie rozróżniając poszczególnych części: wagina (najczystsza część ciała) jest dla nich tak samo nieczysta jak odbyt.