Witam wszystkich. Tak, mam na imię… i jestem uzależniona. Uzależniona od czytania. A ponieważ tytuł tego konkursu brzmi „Książki i seks”, będzie o książkach. I o seksie, rzecz jasna. A dokładniej – o czytaniu książek o seksie. I o tym, jak zmieniło to moje życie.
Odkąd tylko mogę sięgnąć pamięcią, zawsze byłam (i jestem nadal) typowym „molem książkowym”. Ale kiedyś byłam też typową „grzeczną” (i nudną!) dziewczynką i – jak to takie mają w zwyczaju – czytałam całkiem grzeczne, poprawne, jakże „inteligenckie” i jakże beznamiętne książki. Mówiąc wprost – śmiertelnie nudne!
Przełomowa zmiana nadejść miała kilka lat temu, wraz z moim otwarciem się na poznawanie i zgłębianie fenomenu seksualności. Zarówno tej ogólno-ludzkiej, jak i tej mojej, prywatnej… Na początku swojej przygody z tym niezwykłym światem trafiłam na Portal Seksualność-Kobiet.pl. Ta strona dosłownie stała się moim oknem na świat, albo – jeszcze lepiej to oddając – moim osobistym Portem, z którego wyruszyłam już niezliczoną ilość razy, w niezliczoną ilość przygód. A wszystko zaczęło się od lektury 2 darmowych e-booków, dostępnych na tym Portalu. Zafascynowana zupełnie nowym światem kobiecej seksualności – światem, w którym nawet (tak znienawidzona przez mnie) miesiączka może być doznaniem niemal mistycznym, zaczęłam sięgać do korzeni. Szukałam, czytałam… Najpierw dotarłam do „Czerwonego Namiotu” A. Diamant, potem były: „Kobieta bez winy i wstydu” W. Eichelbergera, „Monologi Waginy” E. Ensler i tak dalej. W międzyczasie moją prawdziwą kobiecą biblią stała się pozycja pt. „Ciało kobiety, mądrość kobiety” dr Ch. Northrup – chyba najcenniejszy przewodnik po holistycznie rozumianym zdrowiu kobiety, jaki kiedykolwiek trzymałam w rękach. W ciągu 3-4 lat przeczytałam większość pozycji polecanych na Portalu Seksualność-Kobiet.pl, chociaż dopiero niedawno i nie bez trudu udało mi się zdobyć niektóre z nich: „Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury” C.Blackledge, „Kobieta: Geografia intymna” N. Angier oraz „Kobieta, księżyc i czerwona sukienka” Izy Sznajder (dla tej ostatniej popełniłam nawet przestępstwo, kserując CAŁY biblioteczny egzemplarz!). Ach, i dodam jeszcze, że w międzyczasie, niesiona falą zbiorowego szaleństwa, przeczytałam także wszystkie trzy części „50 twarzy Grey’a” oraz inne, „grey-o-podobne” historie, a także niezliczoną ilość opowiadań erotycznych (cel: czysta perwersyjna rozrywka, wyłącznie!).
Wszystkim tym „otwierającym oczy” (a także serca i waginy) lekturom towarzyszyła cała paleta intensywnych emocji – od zaskoczenia, podziwu i zachwytu nad swoimi nowymi odkryciami poprzez smutek i żal, na gniewie skończywszy („Dlaczego nikt nie powiedział mi tego wszystkiego wcześniej, kiedy dojrzewałam?!”). Niejednokrotnie czułam się bardzo samotna i zagubiona, ponieważ w tym odkrywaniu Terra Nova nikt mi nie towarzyszył. Niesamowite natomiast było to, że chociaż większość zdobywanych informacji była dla mnie nowa intelektualnie i poznawczo, to jednak na jakimś poziomie czułam, jakbym – dawno temu znaną mi drogą – wracała do prawdziwego Domu.
Dzisiaj, po kilku latach, moja prywatna „boginiczna” biblioteczka liczy sobie już… całą półkępozycji z tego zakresu, a każdą z nich uważam za cenną i wyjątkową. Wracam do nich regularnie, za każdym razem odkrywając nowy, głębszy sens. (A do pewnych pozycji wciąż dojrzewam!) Niektóre fragmenty czytam po kilka, kilkanaście razy, aby przeniknęły do podświadomości i stamtąd pomogły mi dokonać autentycznej zmiany. Oczywiście nie jestem naiwna – zdaję sobie sprawę, że samo czytanie książek to za mało, aby dokonać głębokiej transformacji. Proces oczyszczania się z wielu warstw negatywnych przekonań i wzorców, nabytych nieświadomie w procesie socjalizacji, wymaga głębokiej pracy – terapeutycznej, warsztatowej. Ale jako studentka nie mogłam sobie pozwolić na to finansowo, dlatego zaczęłam właśnie od czytania. To był mój pierwszy, nieśmiały pierwszy krok – intelektualne oswajanie nowo odkrytej planety. Cóż, po prostu robiłam to, co było wówczas w zasięgu moich możliwości. I jestem pewna, że okazało się to bardzo pomocne w przygotowywaniu podświadomości na bardziej intensywną pracę, która – mam nadzieję – w końcu nadejdzie.
Podczas lektury książek oraz zapisków doświadczeń innych kobiet (chociażby na tym Portalu), zrozumiałam wiele rzeczy. Po pierwsze – że ze swoimi problemami nie jestem sama, bowiem większość kobiet została uwarunkowana w sposób, którego naturalną konsekwencją są kompleksy i niskie poczucie własnej wartości, poczucie wstydu i winy, rozmaite lęki, traumy i tak dalej. Po drugie, nawet, jeśli odpowiedzialność za proces wychowawczy spada na rodziców, a w krainę seksu wprowadzili nas „ci podli, nieczuli mężczyźni”, nie powinnyśmy ich winić – oni też zostali tak wychowani, uwarunkowani; jak mawia Louise Hay – „jesteśmy dziećmi ofiar”. Po trzecie, chociaż czasem tak trudno w to uwierzyć – w każdej z nas tkwi „Bogini”, która tylko czeka na to, by się przebudzić. I na koniec – skoro sporej części z tych zagubionych kobiet udało się urzeczywistnić ową kobiecą Moc, to znaczy, że jest to możliwe. Szlak został już przetarty, wystarczy tylko podjąć decyzję o rozpoczęciu tej podróży.
Mówi się, że lektura każdej książki jest niczym podróż. Ale o ile czytanie „zwykłych” książek to zazwyczaj wyprawa do czyjegoś świata, o tyle czytanie książek o mistyce seksualności, to podróż do głębi samej siebie. I jest to podróż (prawie) darmowa.
Tymczasem, wracam do swojej lektury…
Artykuł ukazał się w ramach konkursu Książki i seks.