Był sobie mężczyzna, który molestował i gwałcił.
Bezkarnie.
Przez dziesiątki lat.
Teraz siedzi w więzieniu. W 2020 dostał 23 lata.
Gdyby ktoś serio zajął się tym, co robił jeszcze w latach 70. i 80., wiele kobiet przez kolejne 30-40 lat uniknęłoby gwałtu, molestowania czy zastraszania.
Film “Jednym głosem” pokazuje historię dwóch dziennikarek: Jodi Kantor i Megan Twohey, które postanowiły ujawnić jego czyny oraz kobiet, które doświadczyły przemocy z jego strony i bały się o tym mówić. Albo nie mogły mówić, gdyż przez prawnicze manipulacje zgodziły się podpisać umowy, które zamknęły im usta.
Ten film ujawnia moc władzy, pieniędzy, strachu, koneksji. Moc “pana”, który nie tylko zgwałci twoją intymność, ale też zniszczy ci karierę, osaczy cię, sprawi, że będziesz się bała, że nie będziesz mogła znaleźć pracy, zarabiać pieniędzy. Jedna z jego ofiar po odejściu z jego firmy wyjechała na 5 lat do Gwatemali. W jej rodzinnym kraju nie było dla niej miejsca. Ugody, jakie podpisywały kobiety, nie pozwalały im mówić o przemocy, której doświadczyły – z nikim – ani z rodziną, ani z przyjaciółmi, ani terapeutami. A teoretycznie miało to być wyjście lepsze niż proces sądowy.
To milczenie powodowało, że kolejne i kolejne kobiety przez całe lata trafiały w łapy tego samego mężczyzny, który bezkarnie nadużywał władzy, manipulował, zmuszał i niszczył.
Przez całe lata osoby z różnych krajów: aktorki, asystentki, pracownice jego firmy i modelki były bezsilne wobec jego władzy. Gdy próbowały dojść swoich praw, świat zwracał się przeciwko nim, a przestępca seksualny odbierał kolejne nagrody filmowe. W końcu, gdy w ciągu kilku miesięcy oskarżyło go ponad 80 kobiet, coś drgnęło w tej sprawie. W sprawie Harveya Weinsteina.
Natomiast film zaczyna się od sprawy Trumpa, któremu oskarżenie o molestowanie seksualne absolutnie nie zaszkodziło w zdobyciu fotela prezydenta USA (skazany został dopiero w 2023 roku). Sprawa Weinsteina pokazuje, że także bogaci i wpływowi mogą trafić do więzienia, ale w filmie widzimy, ile wysiłku to wymaga. Kobiety oskarżające Trumpa i innych drapieżców często traktowane były jako kłamczuchy i histeryczki, były piętnowane, wyśmiewane i poniżane – tak jakby to one zrobiły coś złego, a nie im stała się krzywda. W filmie pokazano też jak Megan Twohey odbiera telefon i słyszy, że zostanie zgwałcona i zabita, jeśli nie zaprzestanie swojej pracy.
Sprawa Weinsteina dała nadzieję wielu osobom – tak, w końcu ktoś znalazł w sobie siłę, aby przeciwstawić się mu. Po artykule opublikowanym w New York Times ruszyła też fala #metoo – aktorka Allysa Milano zachęciła do używania hasztagu, pisząc na swoim twiterze:
„Gdyby wszystkie kobiety, które były kiedyś molestowane seksualnie, napisały ‘#MeToo’ w swoich statusach, być może udałoby się pokazać ludziom, jaką skalę ma to zjawisko”.
Akcja zainicjowana lata wcześniej przez aktywistkę Taranę Burke rozlała się po całym świecie. Osoby doświadczające przemocy seksualnej, przemówiły. W ciągu kilku dni internet zalały historie otagowane #metoo. Wiele osób poczuło, że nie są same. Że przemoc seksualna jest plagą i że mówienie na głos o tym, co się wydarzyło, jest jednym ze sposobów na powstrzymanie jej.
O tym jest ten film – o pierwszych krokach do powstrzymania przestępców. Ale widzimy też, ilu wysiłków potrzeba, aby powstrzymać chociaż jednego wpływowego mężczyznę. I że inni – jak Donald Trump – z radością opowiadają o tym, że jak się jest sławnym i bogatym, to można „łapać za cipkę” (to dosłowny cytat) kogo się tylko chce*.
Film powstał na podstawie książki „Powiedziała” autorstwa Jodi Kantor i Megan Twohey, które prowadziły śledztwo w sprawie Weinsteina. Z książki możemy się dowiedzieć też więcej na temat tego, co działo się już po opublikowaniu pierwszego artykułu o Weinsteinie. Między innymi to, że po postawieniu go przed sądem, redakcja Timesa w napięciu oczekiwała na wyrok i spodziewała się także takiego scenariusza, że ostatecznie zostanie on uniewinniony. I że wtedy jednym głosem sprawiedliwości będzie ten medialny.
To, co napisałam, nie jest recenzją filmu, ale film gorąco polecam. Bo chociaż nie jest to arcydzieło filmowe, jest to rzetelny film, który wciąga. Osobiście z przyjemnością patrzyłam na aktorkę Carey Mulligan, którą pamiętałam z Obiecującej. Młodej. Kobiety, która teraz grała pracującą młodą matkę, która tuż po pogróżkach w sprawie Trumpa, wraca z macierzyńskiego, aby współprowadzić śledztwo w sprawie kolejnego wpływowego i niebezpiecznego mężczyzny. Pewnie skojarzy on się Wam ze „Spotlight”, bo też dużo w nim widoków z redakcji itp. Ciekawe w nim jest też, że niektóre aktorki, np. Gwyneth Partlow czy Ashley Judd zagrały w nim same siebie.
Sam film ma szansę uzmysłowić wielu osobom, jak mocna jest stara struktura, która chroni sprawców, a nie ofiary. I to nawet teraz, 5 lat po 2017 roku, który był przełomowy dla świadomości społecznej i ujawnił skalę przemocy seksualnej. Kto jeszcze pamięta to, że Trump był oskarżany o gwałt? I że mimo swoich niesmacznych i pyszałkowatych przechwałek, właśnie tych o bezkarnym „łapaniu za cipkę”, uszło mu to płazem i nie przeszkodziło zostać jednym z najbardziej wpływowych osób na świecie – prezydentem USA?
Tutaj możesz zobaczyć świetne wystąpienie inicjatorki MeToo Tarany Burke z 2018 roku na tedzie: (z polskimi napisami tutaj), w którym mówi ona także o bezsilności wobec starych struktur i twardej reakcji – mimo rozpowszechnienia MeToo.
A tu możesz zobaczyć krótki wywiad z dziennikarkami Timesa Jodi Kantor i Megan Twohey – bohaterkami „Jednym głosem” i autorkami książki „Powiedziała”.
* Trump: „When you’re a star, they let you do it. You can do anything. Grab ’em by the pussy. You can do anything.” https://www.vox.com/2016/10/7/13205842/trump-secret-recording-women https://www.vox.com/2016/10/7/13205842/trump-secret-recording-women https://www.youtube.com/watch?v=PwWux5BAczk&ab_channel=ErnestCline