Jeśli ktoś uprawia seks z uczestniczkami swoich warsztatów, szczególnie w ich trakcie, to znaczy, że realizuje wzorzec władzy jako źródła seksu i to już dyskwalifikuje go w roli nauczyciela, szczególnie tantry.
Nigdy nie myślałam, że przyjdzie mi napisać tekst o tak, wydawało mi się, podstawowych zasadach pracy z ludźmi. Jak się jednak okazuje, zasada nie sypiania z tymi, z którymi się rozwojowo/terapeutycznie pracuje nie jest oczywistością dla wielu.
Pod tekstem Jak odróżnić nauczyciela tantry od wszechwiedzącego guru? rozgorzała dyskusja. Jedna z kobiet napisała o warsztatach tantrycznych, na których prowadzący uprawiał seks z wybranymi uczestniczkami. Podała jego imię i nazwisko, więc prowadzący zaczął się bronić, głównie pytaniami. Czy nie mówił, żeby nie przekraczać swoich granic i robić tylko to, na co ma się ochotę? I czy tej komentującej (byłej uczestniczce jego tantrycznych grup) proponował kiedykolwiek seks?
Pytania – moim zdaniem – ukazujące niewiedzę autora. Pytaniem bowiem kluczowym jest czy prowadzący uprawiał seks z uczestniczkami swoich warsztatów (i to zarzucała mu autorka komentarza), a nie czy tę konkretną kobietę namawiał do seksu.
Zapytany o to, prowadzący zamilkł, choć z tego co wiem, czuje się pokrzywdzony całą sytuacją. Jego dobre imię zostało skalane, bo w swoim mniemaniu nikogo do seksu nie zmuszał.
Andrew Barnes, jeden z nauczycieli neo-tantry, na samym początku swoich warsztatów ogłasza to, że może zaproponować seks niektórym uczestniczkom. Dzięki temu niezadowoleni mogą wyjść przed rozpoczęciem zajęć.
W kuluarach „rozwojowego” światka mówi się o znanych terapeutach, nauczycielach jogi, samozwańczych nauczycielach tantry – którzy nakłaniają swoje uczennice, kursantki i klientki do seksu.
Dlaczego mi się to nie podoba?
A co w tym niby złego – zapytacie? To dorosłe kobiety, „wiedzą co robią”, więc jeśli wszyscy mają zgodę na seks, to czego się czepiać?
Pewnie z tą, która protestuje, prowadzący nie chciał uprawiać seksu – pomyśli wielu – przykro jej się zrobiło i się mści. (Od tego już blisko do koronnego argumentu mizogini polskiej: jeśli ona broni innych kobiet albo przypomina o zasadach – to na pewno nikt jej nie chciał przelecieć.)
Zatem dlaczego nie? Jest to – moim zdaniem – kwestia etyki pracy z ludźmi.
Nie sypiaj z klient(k)ami – to podstawowa zasada etyczna dla terapeutów i prowadzących warsztaty rozwoju osobistego. Jeśli ktoś jest u Ciebie w terapii/ na warsztacie rozwojowym/ jest twoim uczniem/ uczennicą nie uprawiasz z taką osobą seksu. Choćby „sama chciała” i „pchała się do łóżka”. Bo jesteś z tą osobą w sytuacji zależności, władzy, mówiąc inaczej przewagi, nierównej rangi.
Taki człowiek jest od Ciebie zależny, opowiada ci swoje osobiste sprawy (a Ty jemu nie), ufa Ci i szanuje Twoje zdanie na swój temat. Taki człowiek może zgodzić się na seks z Tobą z różnych powodów a Ty – nakłaniając do seksu uczestniczki swoich zajęć, łamiesz etyczną zasadę – wykorzystujesz swoją przewagę.
Nie wykorzystywanie tej przewagi – i nie czerpanie z niej osobistych korzyści – to jest podstawowa zasada w pracy z ludźmi. Uważam, że ta zasada szczególnie ważna jest na wszelkich warsztatach tantry i pracy z ciałem, choć widzę, że w środowiskach neo-tantry nie zawsze obowiązuje. Na pewno ma to związek z wpływem Osho i jego sekciarskiego stylu na tantrę, ale nadal mi się nie podoba. Świadczy o zupełnym braku profesjonalizmu, braku szkolenia do pracy z ludźmi. I stwarza pole do nadużyć.
Jeśli ktoś uprawia seks z uczestniczkami swoich warsztatów, szczególnie w ich trakcie, to znaczy, że realizuje wzorzec władzy jako źródła seksu i to już dyskwalifikuje go w roli nauczyciela, szczególnie tantry. Warsztaty rozwojowe często otwierają w ludziach temat deficytu miłości, można w ich trakcie poczuć głód miłości, akceptacji. Bardzo łatwo go wykorzystać, szczególnie „wybierając” jedne uczestniczki kosztem drugich. Wyobraźmy sobie grupę, w której jest kilka takich osób. Przyszły na warsztaty tantry, żeby uzdrowić ten bolesny deficyt, który czują, zmienić swoją sytuację osobistą, nauczyć się tworzyć udane, również pod względem seksualnym, związki, uzdrowić poczucie odrzucenia, które je od lat gnębi.
Prowadzący, który wykorzystuje sytuację i gra na lęku przed odrzuceniem, by uzyskać gratyfikację seksualną, jest nieetyczny i nie nadaje się do swojej pracy. Mówiąc krótko – uzdrawiające jest uświadomienie sobie tego problemu, a nie odgrywanie bolesnych wzorców raz jeszcze.
Natalia Miłuńska edukatorka, twórczyni strony www.miesiaczka.com i firmy Naya produkującej ekologiczne podpaski. Od 10 lat odbudowuje w Polsce tradycję Czerwonego Namiotu, prowadzi wykłady, warsztaty i ceremonie dla kobiet i dziewczynek, a także Krąg Snów oraz sesje indywidualne pracy z ciałem i snami. Stworzyła autorską, unikalną metodę pracy z cyklem i ciałem. Z wykształcenia antropolożka kultury, w swojej pracy łączy wiedzę naukową, doświadczenie wyniesione z kręgów kobiet i z podróży, w których poszukiwała nowych wzorców kobiecości. Od lat współtworzy Stowarzyszenie Kobiet Dakini, od 2013 roku projekt Kobieta Piękna z Natury www.pieknaznatury.pl. Od lat współtworzy Stowarzyszenie Kobiet Dakini, a także, razem z Aniją Miłuńską, organizuje wyprawy na Kretę www.duchowakreta.pl.