Strefa G (nazywana punktem G) to dość duży obszar, o wiele większy niż „punkt”, niż łepek szpilki, ziarnko grochu czy pestka wiśni. Nie szukajcie więc niczego małego, nie szukajcie też głęboko w pochwie.
Strefę G bardzo łatwo znaleźć i wyczuć, bo zaczyna się już na zewnątrz naszych genitaliów i po tej zewnętrznej części – jak po nitce do kłębka – możemy się ześlizgnąć do tej drugiej, większej części strefy G/obszaru G/przestrzeni G.
Punkt G. Tak właśnie na niego mówią. W mediach możemy znaleźć wiele informacji na temat „mitycznego punktu G” i tego, czy naprawdę istnieje, czy to tylko jakaś bajka. Shere Hite, uznana badaczka kobiecej seksualności, pisała, że cała afera z punktem G została wymyślona, żeby – po tym jak ruch kobiecy przywrócił wartość łechtaczce i orgazmom łechtaczkowym – znów powrócić do penetracyjnego seksu, w którym łechtaczka nie zawsze jest pobudzana, który nie zawsze jest przyjemny dla wszystkich kobiet, ale jest łatwy i przyjemny dla większości mężczyzn.
Wiele więc osób na początku kwestionuje fakt istnienia punktu G. Możemy więc zwątpić, że on naprawdę istnieje, skoro autorytety spierają się o to od lat. Później, jeśli już uzna się jego istnienie – mówi o punkcie, nie podając dokładnej lokalizacji ani opisu. Dlatego też wiele z nas szuka w pochwie czegoś, co jest wielkości ziarnka grochu i nie możemy tego znaleźć. Nic dziwnego – punkt G, a właściwie strefa G to dość duży obszar, o wiele większy niż „punkt”, niż łepek szpilki, ziarnko grochu czy pestka wiśni. Nie szukajcie więc niczego małego, nie szukajcie też głęboko w pochwie. Strefę G bardzo łatwo znaleźć i wyczuć, bo zaczyna się już na zewnątrz naszych genitaliów i po tej zewnętrznej części – jak po nitce do kłębka – możemy się ześlizgnąć do tej drugiej, większej części strefy G/obszaru G/przestrzeni G.

Strefę G można podzielić na trzy części: główkę, ciało oraz „ogon” (zobacz rycina z przekrojem poniżej). Nie wiem, czy takie nazewnictwo będzie zbieżne z nomenklaturą podręczników do anatomii, ale też bardzo często w podręcznikach anatomii nie znajdziemy opisu tego miejsca, mniejsza więc o to. Strefę G na główkę (head), ciało (body) oraz „ogonek” (tail) dzieli m.in. ekspertka od kobiecej ejakulacji i punktu G – Deborah Sundahl. Więc jeśli chcecie znaleźć, wyczuć oraz obejrzeć w lusterku swoją strefę G – możecie to zrobić. Nie jest to nic trudnego, za to jest bardzo pożyteczne. Jeśli zobaczycie swój „mityczny punkt G” we własnym lusterku, zidentyfikujecie go jako swoją część ciała, będziecie miały pewność, że nie jest to nic „mitycznego”, tylko że jest to nasza namacalna część i że ma ją każda kobieta.
Na zdjęciu dobrze widoczne pofałdowane ciało strefy G, leżace na przedniej ściance pochwy, wypchnięte za pomocą mięśni kobiety.Źródło: http://www.the-clitoris.com/n_html/female_ejaculation.htm
Tak właśnie znaleźć można „mityczny punkt G”. Jeśli już wiesz, że nie jest to żaden punkt, ale raczej cały duży organ – proponuję, żebyś zmieniła nazwę, której używasz na nazwanie tego miejsca. Moim zdaniemstrefa G, obszar G czy też przestrzeń G jest o wiele bardziej odpowiednia dla tego organu i pozwoli innym osobom bez problemu go odnaleźć – bo nie będą szukać niczego, co jest wielkości ziarnka grochu czy łebka szpilki.
Kliknij ryciny, aby powiększyć



























Ta książka zmieni Twoje życie. Nie tylko seksualne


















