Voca Ilnicka na kobieta.gazeta.pl
Jesteśmy okropne. Jesteśmy niezdecydowane. Ciągle chcemy czegoś od naszych facetów, ale nie potrafimy tego nazwać.
Chcemy, by odgadywali nasze pragnienia, żądamy, żeby się domyślali, wymagamy, by nas zadowalali. A oni, biedni, muszą się z nami męczyć. Na dodatek uznajemy, że wszystko robimy tak, jak trzeba. Dlaczego tak jest?
Kasia ma 5 lat i, kiedy wkłada ręce w majtki, by zbadać arcyciekawy obszar między udami, jej matka wpada w furię. Krzyczy na nią i zabrania jej tego robić. Gdy Kasia ma 10 lat i słyszy od taty, że wszyscy faceci to świnie i że powinna się ich wystrzegać. Gdy ma 15, jest dumna z tego, że nie interesuje się „tymi sprawami” – za to dużo czasu spędza na odrabianiu lekcji. Gardzi dziewczynami, które przyznają się do fascynacji seksualnością i uprawiania masturbacji. On nigdy jeszcze nie miała orgazmu i go nie potrzebuje. Nie ma żadnego chłopca. Czeka na Pana Idealnego, wie, że kiedyś go spotka. To z nim przeżyje swój pierwszy pocałunek i pierwszy raz.
Zachować skarb dla męża
Katarzyna w końcu ma 21 lat i spotyka go. Zakochują się w sobie i idą do łóżka. Pan Idealny może i chciałby swoją dziewczynę zadowolić, ale nie umie z niej wyciągnąć ani jednego komunikatu. Co mam robić? Tak ci dobrze? – pyta, ale Kaśka tylko zamyka oczy i czerwieni się ze wstydu. Jest bardzo rozczarowana tym, że seks w ogóle nie sprawia jej przyjemności. Gdzie ten romantyczny związek, gdzie ten upragniony orgazm ? Okazuje się, że Pan Idealny doskonale radzi sobie z własną przyjemnością, ale Kasia nic z tego nie ma. Ale kocha Pana Idealnego. Wie, że najważniejsze w związku, to uszczęśliwiać swojego partnera. Kiedy seks ją boli, gryzie poduszkę, ukrywa rozczarowanie i w końcu mówi, że tak – było fantastycznie. Pan Idealny szczerze chce w to wierzyć. I kiedy Katarzyna w końcu przeżywa z nim pierwszy orgazm – wierzy jej. Nie wie jednak, że Kasia zaczęła udawać. No, wiesz – trochę pokrzyczysz i już. Przynajmniej nie będzie szukał seksu gdzie indziej – wyjaśniła jej bardziej „doświadczona” w tych sprawach przyjaciółka. Dziś Kasia ma 30 lat. Żaden Pan Idealny nie był idealny. Każdy okazał się egoistą, nieczułym na jej sygnały i pragnienia. Kasia uznała, że wszyscy faceci to świnie. Żaden nie był taki, jak to sobie wyobrażała jako nastolatka. Żaden nie dał jej orgazmu. Żaden nie nauczył ją czerpać radości z seksu. A przecież od dzieciństwa powtarzano jej, żeby nie dotykała się sama, żeby nie próbowała sama, żeby zachowała ten skarb dla męża!
Pobudka seksualności
Ile z nas uwierzyło i powieliło historię Kasi? Tylko niektóre – być może – otrząsnęły się wcześniej. Wszystkie, już jako dziewczynki, zostałyśmy „zwolnione” z seksualności. Uczono nas, żebyśmy były bierne, grzeczne i „czyste”. A każda chciała być dobrą dziewczynką, byłyśmy więc potulne. Z uwagą słuchałyśmy, do kogo należy nasze ciało i co jest wyznacznikiem kobiecości („dziewczynki tego nie robią”, „dziewczyny nie interesują się seksem”, „tylko chłopcy się masturbują”). Nauczono nas, że zainteresowanie własną seksualnością i przyjemnością jest nieodpowiednie. Nigdy nie masturbowałyśmy się, że mamy łechtaczkęodkryłyśmy już jako dorosłe kobiety. A nawet, gdy się dowiedziałyśmy, uznałyśmy, że i tak nie warto nic z nią robić, bo przecież orgazm łechtaczkowy jest – jak mówił Freud – niedojrzały. I wierzyłyśmy, z całego serca wierzyłyśmy, że to nasz mąż, narzeczony, chłopak – nauczy nas seksu . Że pierwszy raz to będzie cudowne, magiczne, mistyczne przeżycie. Prawdziwa inicjacja w dorosłość. Przebudzić do seksualności miał nas jego pocałunek. I wtedy nasze „zwolnienie” miało się zakończyć. Miałyśmy się stać seksualne, aby móc razem z mężczyzną (bo przecież – nigdy same!) przeżywać przyjemność. Wierzyłyśmy, że po pierwszym pocałunku czy po pierwszym razie seks w nas eksploduje! Gdybyśmy w to nie wierzyły, nigdy byśmy się tak nie ograniczały. Eksplorowałybyśmy swoją seksualność, nauczyłybyśmy się same sprawiać sobie przyjemność, a gdyby nagle pojawił się Pan Idealny – z pewnością dałybyśmy mu dobre wskazówki. Żeby się biedaczyna nie męczył ciągłym zgadywaniem.
Którędy do rozkoszy?
Nauczono nas również tego, że mężczyźni lepiej się znają na seksie. Dlatego często, myśląc, że powinnyśmy przeżywać przyjemność, nie mówiłyśmy o tym, że jej nie przeżywamy. Ba! Czasami pozwalałyśmy sprawiać sobie ból, wierząc, że to najprostsza droga do rozkoszy. Skoro on mówił, że jemu jest dobrze, to i nam powinno być. Więc było – „psychicznie”. Och, kotku, z tobą mi tak dobrze, nawet jeśli nic nie czuję, to i tak jest mi rewelacyjnie – nauczyłyśmy się myśleć i mówić. A oni, Panowie Idealni, często z tego korzystali. Skoro nie umiałyśmy powiedzieć, czego chcemy, ani jak tego chcemy i że w ogóle chcemy czegoś więcej niż tylko „leżenia w jego ramionach”, jak mieli nam to dać? Nie, nie zwolniłyśmy się z bycia sobą same. W tym nie ma naszej winy. Ale to my – i nasi partnerzy – mamy teraz problem. Kultura kazała nam zamrozić wszystkie nasze potrzeby na wiele lat. Okazało się, że wypierałyśmy je tak długo, aż straciłyśmy całkowicie kontakt z naszym ciałem. Odzyskiwanie ciała, akceptowanie seksualności, rozpoznawanie potrzeb seksualnych w tym wieku to bardzo duża praca. Co prawda – często wykonujemy ją z pomocą kochającego, czułego i mądrego partnera. I w ten sposób stereotyp, że to „mężczyzna uczy kobietę seksu” tylko się potwierdza. Czy tego samego nauczymy kolejne pokolenie dziewcząt?
Świetny tekst.