Miłość czy seks, czyli jak odróżnić zakochanie od podniecenia, żeby się nie rozczarować.
Możliwe, że od dzieciństwa słyszymy, że – jako kobiety – zrodziłyśmy się do miłości i do macierzyństwa. Jeśli nasze rodziny czy krąg przyjaciół dają nam przyzwolenie na to, żebyśmy były istotami seksualnymi, stawiają nam często pewne oczekiwania – tak, seks owszem może być dobry, ale tylko w granicach miłości.
Miłość i seks
Stereotyp zakochanej kobiety
Możliwe, że od dzieciństwa słyszymy, że – jako kobiety – zrodziłyśmy się do miłości i do macierzyństwa. Jeśli nasze rodziny czy krąg przyjaciół dają nam przyzwolenie na to, żebyśmy były istotami seksualnymi, stawiają nam często pewne oczekiwania – tak, seks owszem może być dobry, ale tylko w granicach miłości. Chłopcy mogą się „wyszumieć”, „wyszaleć” – bo taka już ich natura.
Przyjmujemy ten stan rzeczy często bez zastanowienia. Jesteśmy więc grzecznymi dziewczynkami, dobrze się uczymy i gotujemy – bo inaczej „żaden chłop by nas nie zechciał”. Chłopcy zaś przeżywają swoje przygody. Często męską naturę przedstawia się jako na poły zwierzęcą, a my jesteśmy po to, by to zwierzę oswoić – zmienić mężczyznę w człowieka za pomocą miłości. Kobiety często uważane są za osoby anielsko czyste, nieskalane i nie mające żadnych seksualnych pragnień. Z doświadczenia wiemy, jak bardzo mylą się ludzie tak utrzymujący, ale często nie robimy nic, żeby ich wyprowadzić z błędu i złamać ten stereotyp. Dziewczynom to „nie wypada”.
Kiedy więc nasze przyjaciółki zaczynają się wypowiadać o seksie zdarzającym się tylko wtedy, kiedy ma on połączenie z miłością, zaczynamy przytakiwać i wmawiać sobie, że może tak faktycznie jest, że każdy seks łączy się zawsze z wielkim uczuciem. Wypieramy ze świadomości, że może nas pociągać fizycznie osoba, której nie znosimy albo nie mamy dla niej sympatii. Zapominamy, że pociąg seksualny nie jest równoznaczny z lubieniem kogoś czy też kochaniem.
Dlaczego mylimy seks z miłością?
Obiegowa opinia jest taka, że kobiety potrzebują miłości, żeby uprawiać seks. Czy jednak faktycznie wszystkie jesteśmy identyczne? Wiele z nas może podzielać takie podejście do seksu, a to dlatego, że zdarza nam się mylić pożądanie i podniecenie z miłością. Może i Ty byłaś w podobnej sytuacji. Wyobraź ją sobie:
Jesteście w górach, obserwujecie zachód słońca, nastrój jest bardzo romantyczny. On zaczyna deklamować wiersz, a potem delikatnie Cię całować. Nagle zaczyna Ci się kręcić w głowie, szumieć w uszach, serce zaczyna bić szybciej – czy to nie przypomina opisu z romansu? W tym momencie główna bohaterka dochodzi do wniosku, że właśnie się zakochała. Z Twoim ciałem dzieje się coś jeszcze: przechodzi Cię dreszcz, kiedy on zaczyna gryźć Twoją szyję, krew odpływa Ci z ciała i rozgrzewa narządy płciowe, wargi sromowe powiększają się, wagina wilgotnieje – ale Ty tego nie zauważasz. Bo nauczyłaś się ignorować to, co dzieje się poniżej pępka. Skupiasz się na romantycznych doznaniach, nie chcesz dopuścić do świadomości faktu, że podnieca Cię ta sytuacja, ten mężczyzna.
Chcesz wierzyć, że to miłość.
Myślisz, że właśnie się zakochałaś, nie masz więc oporów, żeby iść z nim do łóżka. W myślach wyznajesz mu miłość i oczekujesz tego samego od niego. Rano przychodzi rozczarowanie – on Cię lubi, cieszy się z tej nocy, ale o miłości nie było słowa. Czujesz się wykorzystana, myślisz, że zrobiłaś to z miłości.
Kiedy pytałaś go, czy on czuje to samo, co Ty – on zapewne powiedział „tak”. Tylko, że on wiedział, że czuje pożądanie, podniecenie, czuł, że ma erekcję i że bardzo chce uprawiać z Tobą seks. Ty, mimo że też czułaś pożądanie, mimo że Twoje ciało zdradzało wszystkie objawy podniecenia, nie chciałaś przyznać albo nie zdawałaś sobie sprawy, że on Cię po prostu podnieca. Od razu użyłaś wielkiego słowa „miłość”, które pozwoliło Ci uprawiać z nim seks. Wiele z nas zostało tak „wytresowanych”, że pozwalamy sobie na erotyczne doświadczenia tylko wtedy, gdy możemy je „usprawiedliwić” miłością.*
Jak odróżnić podniecenie od miłości?
Można powiedzieć, że mężczyźni mają prościej – jeśli twardnieje im penis, to znaczy, że pożądają nas (oczywiście, że mogą nas też kochać). My, jeśli nie znamy reakcji swojego ciała, mamy problem, żeby zorientować się, co tak naprawdę się dzieje. Jeśli chcemy wiedzieć, co się dzieje z naszym ciałem, kiedy jesteśmy podniecone, musimy je obserwować i nauczyć się je odczuwać. Najłatwiej to zarejestrować, kiedy jesteśmy same i nic nas nie rozprasza.
Następnym razem, kiedy będziesz snuć fantazje seksualne czy masturbować się, możesz zwrócić uwagę na oddech, rytm serca, sztywność sutków, wilgotność pochwy, nabrzmienie warg sromowych i erekcję łechtaczki. Po tym właśnie poznasz swoje podniecenie.
Jeśli uprawiamy masturbację, o wiele prościej będzie nam zachować głowę w sytuacji podniecenia. Rozpoznamy podniecenie i będziemy wiedzieć, że dana sytuacja czy osoba podnieca nas. „Czułe słówka” będą miłe, ale nie damy się zaślepić sytuacji i nie pomylimy podniecenia z miłością.
Kiedy jesteśmy podniecone, myślimy w trochę inny sposób, trochę tak jak po kilku kieliszkach wina. Bardzo często chęć rozładowania napięcia seksualnego i doświadczenia przyjemności może wpływać na decyzje racjonalne. Jeśli dodamy do tego „miłość”, możemy uśpić rozum i „dać się ponieść emocjom”. W takich chwilach być może rzadko kiedy myślimy o chorobach przenoszonych drogą płciową czy ciąży. Nie chcemy myśleć o odpowiedzialności za seks, a przecież też jesteśmy za niego odpowiedzialne. Chętnie całą odpowiedzialność przerzucamy na mężczyznę, który ma zatroszczyć się o naszą przyjemność, antykoncepcję i odpowiedni nastrój. My możemy się „oddać”.
To dzięki masturbacji uczymy się, jakie są fizyczne objawy podniecenia. Jeśli czujemy, że serce zaczyna nam szybciej bić i że wilgotniejemy, to możemy wiedzieć, że jesteśmy podniecone. Ale czy od razu zakochane?
* Tak o myleniu podniecenia z miłością pisała Nancy Friday w książce „Kobiety górą”. Tekst inspirowany jest jej pracą.
Niestety w naszych czasach seks jest wiązany tylko zmiłością. Seks z ciekawości jest uznawany za dużo gorszy i dużo gorzej mają tu kobiety ponieważ uznaje się je za „puszczalskie” a mężczyzn w podobnej sytuacji za zdobywców. A przecież obie płcie mają podobne potrzeba seksualne tylko u kobiet się je hamuje. Tekst jest świetny, totalnie się z nim zgadzam.