Voca Ilnicka na kobieta.gazeta.pl
Masturbacja to fantastyczna zabawa dla wszystkich a także fundament, na którym osadzamy swoją seksualność. Dzięki masturbacji uczymy się budowy i reakcji naszego ciała, tego, co nam sprawia przyjemność, a co nie, tego, jak osiągnąć orgazm. Masturbacja to – można powiedzieć – zabawy przyjemne i pożyteczne.
Ale wiele osób masturbacji się wypiera, nie akceptuje, a nawet ją potępia. Dlaczego tak jest?
W XVII wieku dr Tissot opublikował dzieło traktujące o rzekomych zgubnych skutkach masturbacji. Miała ona powodować m.in. utratę wzroku, choroby psychiczne i reumatyzm. Te absurdalne pomysły podchwyciły najtęższe umysły epoki – Kant, Wolter, Napoleon. I tak już zostało. Mimo że wszyscy potrzebujemy masturbacji , to obrosła ona tyloma stereotypami, że aż strach się do niej zabrać. Zobaczmy, jakie są popularne twierdzenia na temat masturbacji.
Masturbują się tylko kobiety samotne
Być może to przekonanie bierze się stąd, że romans z masturbacją zaczynamy jako dzieci lub nastolatki. Tak, wtedy nie mamy partnera seksualnego i masturbacja musi nam wystarczyć. Ale – kobiety w związkach używają jej nie tylko wtedy, gdy ich partner(ka) wyjeżdża w delegację, ale także gdy po prostu mają na to ochotę. Masturbacja to coś innego i odrębnego od seksu. Jeśli chcesz sama dać sobie trochę rozkoszy, rób to! Przy okazji – dla kobiet które chcą się czegoś nauczyć – np. osiągania orgazmu czy wytrysku – masturbacja to podstawa.
Masturbują się tylko te, których nie da się zaspokoić inaczej
Ci, którzy tak mówią, to chyba faceci, którzy trzęsą się ze strachu, że nie będą potrafili zaspokoić świadomej siebie kobiety. Nie, masturbują się wszystkie kobiety. Zapewniam was, że ja również, a mimo to mój partner jest w stanie sprostać moim oczekiwaniom (i wszyscy poprzedni również nie mieli z tym najmniejszego problemu). Powiem więcej – kobieta świadoma, która zna swoje ciało, zna również sto sztuczek, które może zdradzić swojemu kochankowi. A on dzięki temu zaspokoi ją szybciej, skuteczniej i bez stresu – bo on będzie wiedział, jak ją pieścić, żeby sprawić jej przyjemność, a nie ból.
Masturbacja to zdrada
Chyba dla tych, którzy uważają, że nasze narządy płciowe nie należą do nas. Ale do kogo należy moja ręka czy moja głowa? Tylko do mnie! Nie jestem niczyją własnością. Moje łono, moja pochwa i moja łechtaczka należą tylko do mnie i to ja mam do nich święte prawo. Jeśli będę się dotykać, oglądać, pieścić – nikomu tym krzywdy nie robię. Nie zdradzam tym samym mojego partnera. Kiedy mamy ochotę na seks – kochamy się. Masturbacja nie jest substytutem seksu. Jest inną częścią seksu. To tak jak solowy taniec. Czasem masz ochotę potańczyć z partnerem, a czasem wybawić się sama – twoje kroki, twoje tempo, twoje zasady. Ty i tylko ty.
Jak masz dobry seks, to masturbacja ci niepotrzebna
Ty sama najlepiej wiesz, czy masturbacja ci potrzebna, czy nie. Moim zdaniem nawet najbardziej satysfakcjonujący seks nie zastąpi masturbacji. Nie dlatego, że jest „za mało dobry”, tylko dlatego, że to coś innego. To jak jakby twierdzić, że pomarańcze są lepsze od bananów. I – skoro masz już pomarańcze, to powinnaś pogardzać bananami. Ale ty niczego nie „powinnaś”. Jeśli masz ochotę zrobić sobie dobrze, to możesz, nawet wtedy gdy każda noc jest jak lot w kosmos.
Masturbacja jest „niezdrowa”
Ten pogląd długo był uważany za prawdziwy. Wiele osób wciąż tak sądzi, chociaż to nieprawda. Dziś może już mało kto wierzy, że od masturbacji się ślepnie, ale chyba wciąż dajemy się nabrać na to, że od masturbacji można się uzależnić, że masturbacja sprawi, że będziemy nieusatysfakcjonowane w zwykłym seksie itd. Niezdrowe jest właśnie odcinanie się od swojej cielesności i seksualności. Wyparcie tego, że mam ciało, waginę i łechtaczkę może spowodować wiele prawdziwych kłopotów. Kończąc ten tekst, chcę powiedzieć ci jeszcze jedno: masturbacja nie jest żadnym obowiązkiem . Nie musisz tego robić, jeśli nie masz na to ochoty. Nikt nie będzie cię z tego rozliczał. Ale nie daj sobie wmówić tego, że masturbacja jest zła i niepotrzebna. Jeśli jej potrzebujesz – to jest potrzebna. A innym nic do tego.
Tekst pisany był na serwis kobieta.gazeta.pl i tam się ukazał.