Jeśli szukacie zupełnie nietradycyjnych kulek gejszy, łączących funkcjonalność wibratora, wibrującego jajeczka, gadżetu dla par, zabawki na pilota i czegoś, na czym mimo wszystko można zaciskać mięśnie Kegla – to kulki Hula będą do tego idealne.
Kulki Hula nazywają się kulkami gejszy, ale tak naprawdę to seksualny mikser, blender i sokowirówka oraz wibrator w jednym – a z kulkami wspólną ma chyba tylko nazwę. 🙂
Jeśli szukacie typowych, tradycyjnych, zwykłych kulek gejszy, zakupcie coś innego: np. Lelo Luna Beads, Luna Mini czy nawet Luna Luxe (kulki z 20 karatowego złota), Smartballs Fun Factory, Ami Je Joue czy też jadeitowe jajeczko w sklepie z kamieniami.
Jeśli szukacie zupełnie nietradycyjnych kulek gejszy, łączących funkcjonalność wibratora, wibrującego jajeczka, gadżetu dla par, zabawki na pilota i czegoś, na czym mimo wszystko można zaciskać mięśnie Kegla – to kulki Hula będą do tego idealne.
Typowe kulki gejszy to jedna lub dwie kulki, które w środku mają ciężarki, same z siebie nie wibrują, a jedynie drżą (przy chodzeniu lub wyraźnych ruchach), służące bardziej do ćwiczeń Kegla niż orgazmicznej przyjemności (chociaż dla niektórych kobiet jest to jedno i to samo:-)).
Te kulki, owszem, można używać do ćwiczeń, chociaż przeznaczone są raczej do przyjemności. Nie mają elastycznego połączenia, więc jako kulki niektórym z nas mogą się wydać nieco sztywne (chociaż wymiarowo są prawie identyczne z typowymi kulkami). Nie mają też ciężarków. Ich waga jest zbliżona do wagi standardowych kulek. Jeśli któraś się uprze, to może na nich ćwiczyć (na włączonych wibracjach jest to jeszcze bardziej zabawne). Jednak podejrzewam, że gdy tylko te kulki trafią w jej ręce, zacznie korzystać z wielu innych możliwości.
Co robią?
Kulki robią wszystko, jeszcze jedno ulepszenie i zaczną podawać kawę. 🙂
A na serio, jest to „robot kulkowy”, którego można używać jako:
-kulek (ale to chyba ostatnie jego zastosowanie:-),
-wibrującego jajeczka,
-wibratora do użytku zewnętrznego,
-wibratora do penetracji – niedużego, ale za to o ciekawych funkcjach (rotacja),
-zabawy w parze z użyciem pilota (kobieta ma kulki w środku, mężczyzna/druga kobieta bawi się trybami, zmieniając wibracje,
-dodatkowo dołączony pilot również wibruje i to w takim trybie, jak kulki, więc dodatkowo można nim pomasować coś innego, niż tylko dłoń, w której się znajduje,
Innowacją jest ta rotująca część, czyli kręcąca się główka kulek. Po przyłożeniu do wulwy,łechtaczki, strefy G – czegokolwiek – możemy jednocześnie odczuwać wibracje i ruch części, która się obraca. Ruch pozornie (gdy patrzymy, trzymając kulki w ręce) wydaje się nieduży, ale niezwykle wrażliwe części intymne odbierają go bardzo wyraźnie. Kulki są świetne także w użyciu do pieszczot zewnętrznych części genitaliów. Robią to, czego nie robi żaden inny gadżet. Dostarczają też orgazmów, na które nie ma co liczyć, używając zwykłych kulek. Bo o ile tymi zwykłymi ćwiczymy mięśnie, aby mieć mocniejsze orgazmy, to te łącząc wibracje i rotacje dostępne w 8 trybach, zaprojektowane są, aby użytkowniczkę już na dzień dobry wysłać na orbitę.
Kulki dla „nieśmiałych”
Myślę sobie, że Lelo sprzedaje ten seksualny kombajn jako „kulki gejszy”, chyba głównie z powodów marketingowych. A może nie? W każdym razie, to, co robi Hula, to o wiele więcej niż to, co robią kulki. Jednak nazwa „kulki gejszy” może ośmielić wszystkie zakłopotane białogłowy, które nigdy sobie wibratora nie kupią, „bo nie potrzebują ersatzu penisa”. A tutaj, kupując niewinne kulki, mają wszystko – kulki, jajeczko, wibrator i jeszcze zdalne starowanie. 🙂
Wykonanie
Lelo jak zwykle zrobiło seksualium nie tylko użyteczne, ale i bardzo ładne. Kulki pokryte są silikonem medycznym przyjaznym dla ciała, są gładkie, rzetelnie wykonane, nie mają żadnych spojeń, ani elementów, które mogą powodować zadrapania.
Ale – mają też słaby punkt. Moim zdaniem jest to dziurka do wkładania ładowarki. Nie jest zabezpieczona silikonem, ani żadną klapką. Co prawda kulki są wodoodporne i można je swobodnie myć, ale jak solidnie domyć taką dziurkę? A przecież są przeznaczone do użytku wewnętrznego i jestem pewna, że zostaną zmoczone nie tylko miłosnymi sokami waginy, ale może i spermą partnera albo i amritą (kobiecym ejakulatem). Marta Niedźwiecka z Pussy Projekt zaś skrytykowała sznureczek, który jej zdaniem jest słabo wykonany. Ja się sznureczka nie czepiam, ale poproszę, żeby następną serię wejść do ładowarki pokryto silikonem w ten sposób, co np. w wibratorze Soraya. Nieco irytujący też mi się wydaje piskliwy odgłos mechanizmu, nie jest to tylko i wyłącznie znane muczenie wibratora. Ale cóż – więcej rotacji, więcej dźwięku. Ale włożone do waginy są niesłyszalne na trybach najniższych i ciche na najwyższych. Spokojnie więc można z nimi iść na spacer czy na zakupy na trybie włączonym i nikt nie usłyszy. Może kolejna seria będzie ciutkę cichsza.
Moja ocena kulek jest bardzo pozytywna. Kulki łączą wiele funkcjonalności i mogą dostarczyć mnóstwo radości albo jeszcze bardziej ekstatycznych wrażeń. Są seksualium-robotem. Wszystkie kobiety, które szukają czegoś eleganckiego, użytecznego i niestandardowego znajdą to w tych kulkach. A pocztą pantoflową doszła mnie wiadomość, że w niektórych sklepach są najlepiej sprzedających się gadżetem. Być może kupują je ci, co się naczytali „Greya” i teraz chcą orgazmów. No i jest znajdą, do tego te kulki są stworzone. 🙂
Dodatkowo genialnym pomysłem było wyposażenie ich w pilota. Mamy do wyboru 8 trybów wibracji, w tym dwa zależne od ruchów ręki trzymającej pilot. To daje dodatkowe możliwości przy zabawie w parze. Zasięg pilota to 12 metrów i pewnie faktycznie tak działa. U mnie w domu sygnał przechodzi przez dwie ściany, więc jest nawet możliwość, aby pobawić się przy zamkniętych drzwiach sypialni bądź łazienki. Wodoodporność zaś pozwala bawić się tym w wannie bez limitów. Nie musicie się bać, że kulki się Wam zaleją (słyszałam i takie porady sprzedawców, dotyczące wodoodpornych gadżetów, żeby ich używać pod prysznicem, a nie w wannie) – ja w ramach testów trzymałam kulki wannie chyba ze trzy godziny, żeby mieć pewność, że naprawdę są wodoodporne.