Talia miłości to zbiór 52 kart z pozycjami seksualnymi dla heteroseksualnych par. Na jednej stronie karty znajduje się schematyczny rysunek i numer, na odwrocie znajdziemy dokładny opis pozycji, tego, jak do niej wejść, nie wybijając sobie zębów
(niektóre pozycje są dość skomplikowane), korzyści, jakie z tej pozycji odniosą zarówno mężczyzna, jak i kobieta, ewentualne urozmaicenia oraz uwagi. Na każdej karcie jest też zaznaczony – co wydaje mi się dość istotne – poziom trudności.
Interesujący gadżet z rodzaju soft
Karty niewątpliwie są zabawką seksualną, ale z zupełnie innej bajki, niż na przykład wibrator. Osobiście nie sądzę, że ktokolwiek by je z łóżka wyrzucił lub też oburzył się na to, że je dostał w prezencie. Dlatego też myślę, że mogą pojawić się i w świeżym związku, w którym mogą pomóc Wam ujawnić preferencje, i w takim już ugruntowanym, nawet jeśli jedna z osób jest nieco oporna na wszelkie figle i eksperymenty. Myślę, że szczególnie te karty, czyli Talia miłości – na nikim złego wrażenia nie zrobią. Po pierwsze rysunki, które na nich zobaczycie, są naprawdę bardzo subtelne i schematyczne, po drugie – opis pozycji zawiera wszelkie szczegóły (włącznie z tym, że jeśli masz problemy z plecami, to lepiej nawet danej pozycji nie próbuj – co może być ważną wskazówką dla osób z różnymi dolegliwościami), a po trzecie – niektóre pozycje, jakie w niej znajdziecie, naprawdę są warte chociażby usłyszenia o nich (jeśli nie natychmiastowego wypróbowania).
W codziennym życiu najczęściej mamy do czynienia z kilkoma pozycjami, przy odrobinie fantazji można wymyślić kilka czy kilkanaście swoich, niekoniecznie takich, które są gdzieś opisane i sklasyfikowane. Ta talia, oczywiście, nie zawiera wszystkich pozycji pod słońcem, ale sądzę, że dużą część z tych, które mogłyby Was zainteresować. Poziom trudności jest naprawdę bardzo zróżnicowany – niektóre są bardzo proste, do innych zaś potrzebujecie ścian, blatów, podłogi i dużych umiejętności. Ważne jest to, że zanim do jakiejkolwiek przystąpicie, spis korzyści i uwag do niej będziecie mieli podany na tacy. Będzie więc wiadomo, czy dana propozycja warta jest zachodu i na jakie przyjemności można się nastawić. To, co zazwyczaj znamy z doświadczenia i co nie jest do końca świadome i przemyślane, może się nagle takie stać, pomóc odszukać różne wrażliwe punkty naszego ciała, zapamiętać je, eksponować na bodźce i sprawiać nam jeszcze większą przyjemność. A autorki kart, Emily Dubberly i dr Dawn Harper, uwzględniły chyba wszelkie możliwe rodzaje stymulacji, których możemy sobie w danych pozycjach dostarczyć.
Zamiast poradnika
Tak naprawdę Talia miłości jest trochę takim poradnikiem seksu zakładającego penetrację. Ale – nie ma formy książki (dla niektórych taka książka „sugerująca”, że jeszcze czegoś się muszą nauczyć w łóżku, to za wiele), czyta się ją błyskawicznie, jest mniejsza w formacie (łatwiejsza w transporcie i przechowywaniu) oraz każdą jej kartkę można trzymać oddzielnie. Dla mnie te karty to subtelny gadżet łączący klasę, fantazję i rzetelną wiedzę, który dla osób obeznanych z ars amandi może być miłym podsumowaniem, dla tych, którzy nabierają doświadczenia – ciekawym wprowadzeniem. Oczywiście, są rzeczy, do których można się przyczepić – a to mało romantyczne nazwy pozycji typu „podciągnięcie tyłka” czy „dociśnięta na pieska” (autorki zrezygnowały z poetyckich nazw), czy też czasami zabawnie kulejący język (z karty 24. dowiedziałam się, że pozycja „oferuje znakomite podrażnienie punktu G”) lub lekko nieczytelne na pierwszy rzut oka rysunki (ale opis na odwrocie wszystko wyjaśnia), ale w ostatecznym rozrachunku te małe usterki niewiele znaczą. A zabawa w łóżku (albo nawet i autobusie miejskim, w którym możemy karty wspólnie lub osobno oglądać, czytać i planować przyszłe ekscesy) – przednia. Przyznam szczerze, że dopóki nie obejrzałam tej talii kart, nie uważałam kart jako takich za gadżet z potencjałem. Na dole zamieszczam 3 karty z opisami (po kliknięciu w kartę, otworzy się Wam jej opis) – obrazek nie zawsze wszystko mówi i naprawdę warto przeczytać opis, żeby dostrzec możliwości, jakie się przed Wami otwierają, np. niepozorna „13” oferuje intrygujące rozwiązania.
Jeśli lubicie różne rodzaje seksu, muszę Was zmartwić, bo te karty zawierają tylko pozycje seksualne uwzględniające penetrację waginy. To było dla mnie na początku nieco rozczarowujące (talia miłości? a gdzie seks oralny?), ale za to wszystkie warianty penetracji opisane są dokładnie. Dowiemy się, jak się ułożyć, żeby nieduży penis wydał się o wiele większy, a znów – duży nie tak duży, w jakich pozycjach wagina będzie ciaśniejsza, a w jakich rozluźniona, jaka strefa penisa i która część waginy będzie wystawiona na silniejsze doznania itp.
Jak używać?
W środku pudełka znajdziecie małą broszurkę, podpowiadającą, co można zrobić z tymi kartami. A więc – według podpowiedzi autorek – można na przykład co tydzień losować jedną kartę i próbować dobrze poznać nową pozycję (a kart wystarczy na cały rok), można wybrać trzy karty i zaprezentować partnerowi/partnerce, który/która z tych trzech wybierze tę, która najbardziej jej się podoba, można je wsunąć do aktówki z nadzieją, że mąż/żona odnajdzie ją w pracy, można porozkładać w różnych częściach mieszkania, tak, żeby jej widok wybranej karty z pozycją podgrzewał atmosferę… Na pewno znajdziecie też wiele innych zastosowań dla siebie.
Jeśli jesteście mężczyznami, nie zniechęcajcie się po przeczytaniu broszurki dodanej do kart – jest ona napisana w taki sposób, że możecie odnieść wrażenie, że skierowana jest wyłącznie do kobiet i to one mają wkładać te karty swoim mężczyznom do kalendarzy i im podsuwać pod nos (wszędzie używane jest tylko słowo „partner”), ale – jako kobieta zapewniam Was – my też lubimy znaleźć miłosną kartę w notatniku i przeczytać, że z tą akurat pozycją czekacie na nas w domu.
Podsumowanie
Karty Talia miłości zapakowane są w w solidne tekturowe pudełeczko, zawierają też mini-broszurę, która wyjaśnia, jak można tych kart używać, podpowiada kilka rozwiązań. Cena widniejąca na pudełku to 69,60 złotych, ale znalazłam też księgarnię (tu), w której są tańsze. Zostały wydane przez Studio Astropsychologii.