Ponieważ tak naprawdę „w życiu piękne są tylko chwile”, a reszta jest zwykła, a nawet (nie bójmy się do tego przyznać) smutna, a często wręcz przygnębiająca, postanowiłam przyjąć zasadę, że to, co tworzę, będę robiła w sposób uroczy.
Mimo tego że czasami będą to tematy trudne, uparcie będę opowiadała o nich ładnie. Nie wiem, jak długo ta dewiza artystyczna będzie mi towarzyszyła, ale póki co staram się jej trzymać…
Po drugie samą mnie przerażają pewne tematy i jeśli są one pokazane w przerażający sposób, to zamykam oczy i uciekam jak najdalej ,nie chcąc słyszeć, ani widzieć kompletnie nic.
Po trzecie dlatego, że większość artystów o poważnych sprawach mówi aż nazbyt poważnie, co (jestem o tym święcie przekonana) jedynie zniechęca innych do samych artystów i do tego, co robią.
Biorąc to wszystko pod uwagę uszyłam „Czerwoną Panią”. Za pomocą różowego aksamitu, czerwonych cekinów, koralików i futerka poruszyłam temat, który jest pewnego rodzaju tematem tabu – temat menstruacji kobiecej. Ukryłam go pod błyskotkami i zebrałam w infantylnym wizerunku lalki.
Zastanawiałam się kiedyś nad tym tematem… nad menstruacją. Z jednej strony nie jest to temat trudny czy przerażający. Dotyczy przecież każdej kobiety i towarzyszy jej przez większą część życia, średnio raz w miesiącu. To temat nierozerwalny z naszym ciałem, a ciało stanowi (czy to nam się podoba czy nie) cześć naszej całej istoty. Z drugiej jednak strony skłamałabym, gdybym zaprzeczyła, że ten temat nawet mnie samej nie napawa wstrętem.
Za każdym razem kiedy odkrywam w sobie to uczucie zastanawiam się dlaczego tak jest? Skąd takie uczucie? Skąd takie myśli? Skąd ten wstręt przeciw naturalnym działaniom mojego własnego organizmu. Przecież już dawno temu opuściliśmy ciemnogród, w którym miesiączkujące kobiety były uważane za nieczyste i wypędzane na okres okresu…1
Zastanawiam się gdzie leży przyczyna moich negatywnych odczuć kiedy myślę o własnej menstruacji. Czy to ciągle echo czasów, w których stworzono mit o miesiączce jako skalaniu? Czy to efekt biblijnej historii, w której miesięczne krwawienie jest częścią kary boskiej jaka spadła na kobiety za to, że biblijna Ewa złamała zakaz i sięgnęła po jabłko poznania złego i dobrego? Czy ciągle noszę na sobie jakieś niewidoczne piętno? Jak się nad tym zastanowię, to jestem zła sama na siebie, za to że towarzyszą mi takie uczucia…
Moja „Czerwona Pani” to chęć odczarowania klątwy wstydu i wstrętu. Poprzez uroczą i infantylną formę, chcę przekonać siebie i innych do tematu kobiecej menstruacji, który jest takim samym tematem jak każdy inny temat – ani lepszym, ani gorszym.
Mam nadzieję, że „Czerwona Pani” ma taką magiczną moc odczarowania… Nie przeraża, a oswaja…
Idąc podobną ścieżką myślenia, zrobiłam „Ana-suromai” czyli dziewięć szmacianych lalek, które poprzez uniesienie spódnicy bezwstydnie prezentują swój skarb, zwykle skrzętnie ukryty przed ludzkimi oczami. Zauważyłam, że to połączenie pozornie „sprośnego” tematu z infantylnym wykonaniem spełnia swoją misję doskonale. Dzięki temu pierwszy kontakt z bezwstydnymi ekshibicjonistkami wywołuje raczej uśmiech niż dezaprobatę.
Lubię obserwować na twarzach odbiorców uczucie ambiwalencji. Z jednej strony jest to przecież temat nieco żenujący. Jednak sposób ujęcia tego żenującego tematu jest tak urzekający, że trudno mu się oprzeć. Każdy z obserwatorów nie może powstrzymać się przed zbliżeniem własnego nosa między nogi lalki i zaobserwowania z bliska uroczych świecidełek, które z daleka połyskują. Często ciekawość jest silniejsza niż uczucie wstydu i wiele osób podziwia z bliska wszystkie detale. Potem, kiedy zaczynam opowiadać historię, która zainspirowała mnie do uszycia lalek, nastawienie odbiorców zmienia się jeszcze bardziej. Nagle temat, który wydawał nam się znajomy zmienia swoje oblicze…
Inspiracją do powstania tej pracy był akt zwany „Ana-suromai”. Ana-suromai znaczy z greckiego „podnieść ubranie”. To akt, który obserwowano od starożytności po nasze czasy na terenie całego świata – w miejscach zupełnie niezależnych od siebie. Akt ten był związany z kultem waginy i postrzeganiem jej jako magicznej bramy, przez którą każdy z nas przyszedł na świat. Podniesienie spódnicy i pokazanie nagiego sromu2 miało moc odpędzenia złych mocy, drapieżnika, wroga czy niszczycielskich sił natury. Akt ten mógł również wzmóc urodzajność ziemi – powodować wzrost roślin i żyzność gleby. Był też aktem upokorzenia dla sprawców przemocy bądź obraźliwych czynów. Kiedyś wagina kojarzona była z szacunkiem, niestety dzisiaj taki kontekst nie mieści nam się w głowie…
Kiedy zaczynam opowiadać historię związane z aktem ana-suromai oczy słuchaczy stopniowo powiększają się.
Czasami tak niewiele potrzeba, aby zmienić nasz sposób widzenia, a co za tym idzie nasze emocje i myśli. Czasami wystarczy kilka informacji, o których nie mieliśmy wcześniej pojęcia, a które sprawiają, że oczywisty temat staje się inny – zmienia swoje znaczenie. Świadomość tego faktu uczy mnie, żeby nigdy nie wydawać zbyt pochopnych sądów, bo czasami mogą się one okazać niesłuszne i niesprawiedliwe.
Widzę też często przemianę spojrzenia na twarzach tych, którzy przychodzą na moje wernisaże i …bardzo mnie to cieszy…
„Ana-suromai” dała mi również okazję do zaprezentowania różnorodności wyglądu zewnętrznych narządów płciowych kobiety. Nawet sobie nie zdajemy sprawy z tego, jak bardzo się TAM między sobą różnimy – jak bogata i niesamowita bywa natura…
Pracę „Ana-suromai” można zobaczyć do 20 lutego w Łodzi
1 W wielu kulturach miesiączka posiadała ogromne symboliczne znaczenie. Zwykle wiązało się to z negatywnym nastawieniem. W judaizmie oraz w społecznościach muzułmańskich zbliżenie płciowe (a także jakikolwiek forma dotyku) w trakcie menstruacji kobiety jest potępiane i zabronione. Po tygodniu od ostatniego dnia miesiączki kobieta „oczyszcza się” w trakcie rytualnej kąpieli i dopiero wtedy może dojść od zbliżenia. W niektórych kościołach wschodnich kobieta miesiączkująca nie może przyjmować komunii. W Indiach bywają społeczności, które zakazują gotowania w czasie okresu (akurat tutaj w tym zakazie można doszukać się pewnych plusów ;-). U Romów nawet przypadkowe dotkniecie spódnicy kobiety miesiączkującej jest kalające dla mężczyzny.
2 Trzeba pamiętać, że akt ten wywodzi się z czasów kiedy nie istniały jeszcze sklepy „Triumph” i nie używano majtek.