Przeczytałam tekst Rudej i przyznam, że ja również czytałam „50 twarzy Greya” z narastającym niedowierzaniem. Z pewnością są takie dziewczyny, jak Ana Steele, które osiągają orgazm pochwowy i sutkowy przy pierwszym stosunku.
Zapewne spotyka się je tak „często” jak bajecznie bogatych młodych i wolnych Christianów Greyów.
Zabrzmi to nieco staromodnie, ale sama opcjonowałabym za wycofaniem tej książki z obiegu. Z troski o te wszystkie nastolatki, które naczytają się, a następnie czekać będą na wielkie O!, do tego rozglądając się za lokalnym odpowiednikiem Christiana Greya (co przyrównać można do poszukiwania księcia na białym koniu).
Ana, zafascynowana bogatym mężczyzną, godzi się stracić z nim dziewictwo po niespełna trzech tygodniach znajomości. Nie mówię, że brak tutaj wielkiej namiętnej miłości, ale – według mnie – brak chociażby podstawowego szacunku do samej siebie. Dziewczyna, która nigdy się nie dotykała i nie masturbowała, pozwala nieznanemu facetowi na sięgnięcie do najgłębszych zakamarków swojego ciała. Do tego, do diaska, ta dziewczyna doszła od bycia bitą pejczem w łechtaczkę! Na samą myśl krzywię się z bólu i zniesmaczenia… Grey nie pozwala się Anie nawet masturbować, bo wszystko ma być tutaj dla niego. Pełne oddanie bez grama czułości w zamian. Drażni mnie i to bardzo – władza mężczyzny nad kobietą w tej książce. Bohaterka jest seksualnie zniewolona nie tylko w życiu erotycznym, ale także na co dzień. Christian Grey ma nad nią kontrolę we wszystkich dziedzinach jej życia, nie tylko w seksie. Tyle lat walki o równouprawnienie, wszystko diabli wzięli. Mężczyzna kupuje, mężczyzna utrzymuje, mężczyzna decyduje o tym, co kobieta ma robić. Doprawdy ideał.
Wspomniałam już, że Ana nie jest każdą z nas. Może kobiety osiągające orgazm pochwowy przy pierwszym razie się zdarzają, choć osobiście nie słyszałam. Zastanawiam się, co w tej książce jest dobrego i ciężko mi takie cechy znaleźć. Wylewa się z niej bogactwo, miliony Greya przewijają się w każdym rozdziale. Sądzę, że Ana nie poleciała tylko na pieniądze, z pewnością uwiodła ją także charyzma Christiana. Ale powiedzmy sobie szczerze, ilość charyzmatycznych mężczyzn z interesującym hobby znacznie by wzrosła, gdyby nie musieli oni zajmować się tak nieseksowaną czynnością, jak zarabianiem na życie, a mieli czas i pieniądze na swoje pasje (niekoniecznie granie na pianinie).
Jestem w wieku Any Steele i z całym szacunkiem, ale E. L. James bliżej jest do mojej mamy i uważam, że zrobiłaby słusznie, koncentrując się na literaturze skierowanej do swojej grupy wiekowej. Kobiety w pewnym wieku być może i potrzebują większej ilości bodźców, aby osiągnąć zadowolenie, ale sądzę, że moje rówieśniczki naprawdę potrafią się cieszyć ze stosunku i nie potrzebują do tego Czerwonego Pokoju z setką zabawek BDSM. Dopiero odkrywamy to, czym jest życie erotyczne i mamy zdecydowanie inne priorytety niż matki dwójki dzieci (czy jednego albo trójki…). Ja, dwudziestolatka nie chcę zaczynać swojego życia erotycznego od stawania się własnością mężczyzny. Ja za Christiana dziękuję. Nie podpisuję „tajemniczej umowy” i nie zakupuję kolejnej części trylogii.
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu, w którym rozdajemy nagrody zapierajace dech w piersiach!
Zobacz też tekst: Pierwszy raz w kontekście ”50 twarzy Greya”