Andrew Barnes to australijski seksuolog i tantryczny nauczyciel seksualności, który wypracował swój własny system pracy, nazywany rozbrajaniem ciała (usuwaniem emocjonalnych blokad, które hamują odczuwanie i przepływ energii).
W Polsce gości nie pierwszy już raz, ale dopiero wczoraj po raz pierwszy był we Wrocławiu i wygłosił prawie 4-godzinny wykład na temat kobiecego ciała, jego możliwości oraz piękna.
Kim on u licha jest i co – jako mężczyzna – może wiedzieć o kobiecej seksualności?
Barnes na każdym kroku podkreśla fakt, że jest tylko zwykłym człowiekiem z Australii. Swój wykład zaczął od krótkiego przedstawienia się – zanim zajął się seksualnością, jako młody chłopak pracował w fabryce jako elektryk, potem przez lata jako masażysta lomi lomi, co ostatecznie doprowadziło go na ścieżkę tantry oraz studiów seksuologii klinicznej (widać, że elektryk ma przed sobą nie jedną drogę!). Kilkanaście lat temu zaczął też pracę z kobietami polegającą na uzdrawianiu zranień (seksualnych, emocjonalnych). Dziś niewiele czasu spędza w Australii, podróżuje po Europie, dając wykłady, prowadząc warsztaty oraz sesje indywidualne. Napisał z przyjaciółką Yvonne Lumsde książkę o różnorodności i pięknie kobiecych genitaliów, jej tytuł można przetłumaczyć jako „Joni – serce kwiatu”, dostępna jest jedynie w języku angielskim.
Podobieństwa
To, co Barnes podkreślał podczas wykładu, to fizyczne podobieństwa między kobiecym a męskim ciałem. Przeciwstawił się obiegowemu poglądowi, rozpowszechnionemu również w Polsce, wg którego kobieca seksualność miałaby być niesamowicie skomplikowana i tajemnicza, a męska pierwotna i zwierzęca. Odwołał się do tego, że w łonie matki wszyscy rozwijamy się najpierw jako dziewczynki i dopiero po kilku tygodniach wpływ hormonów powoduje, że z niektórych płodów żeńskich wykształcają się chłopcy. W związku z tym z tych samych zawiązków płciowych wykształcają się genitalia: żeńskie, które formują się w wargi sromowe wewnętrzne (skóra penisa), zewnętrze (moszna), łechtaczkę z jej dwiema odnogami (trzon penisa), żołędzią (żołądź penisa) oraz kapturkiem (napletek) i tkanką gąbczastą, która w czasie erekcji wypełnia się krwią (wtedy powiększają się nam wargi sromowe, łechtaczka doznaje wzwodu i podnosi główkę zupełnie jak penis; oraz męskie – dobrze znane i opisane). Na wykładzie usłyszeliśmy o tym, że brodawki sutkowe są taką żeńską pozostałością u mężczyzn, a także, że mężczyźni mają narząd określany jako szczątkowa macica (pozostałości pierwotnego rozwoju płciowego).
Barnes opowiadał głównie o kobiecej anatomii – poszerzając perspektywę, bo wciąż jest to anatomia prawie nieznana. Dużo czasu poświęcił budowie łechtaczki i jej możliwościom, wymieniając jako integralne jej części nie tylko to, co widać, czy to, co uważamy za łechtaczkę (czyli główkę i kapturek), ale wewnętrzne wargi sromowe, odnogi, opuszki (ang. bulbs – polskie słowo 'bulwa’ chyba lepiej by oddało wygląd tej części, ale w książkach anatomicznych spotyka się właśnie słowo 'opuszka’) oraz strefę G, która dotykając przedniej ścianki pochwy, jest po prostu tylną częścią łechtaczki. Mówiąc to, przypomniał, że obecnie popularnym zabiegiem „upiększającym” jest przycinanie warg sromowych (labioplastyka) – nic innego, jak obcinanie części łechtaczki. Opowiadał też o kobiecej prostacie (sama nazwa kobieca prostata pojawiła się w dokumentach medycznych dopiero w 2007 roku), kobiecej ejakulacji, orgazmach bez ejakulacji i ejakulacji bez orgazmów dla wszystkich – dla kobiet i dla mężczyzn. Powiedział również, że świat byłby piękniejszym miejscem, gdyby było na nim więcej wytrysków kobiecych i mniej męskich. Obecne na sali audytorium śmiało się, klaskało, a przede wszystkim przysłuchiwało się tym wszystkim faktom i pomysłom z życzliwością i zainteresowaniem. Widziałam, że kolejne wypowiedzi Andrew Barnesa często prowokowały kobiety do tego, aby na szybko daną sprawę omówić z koleżanką na ucho. O tym trzeba było porozmawiać od razu.
Wewnętrzne części łechtaczki wraz ze schematycznie zaznaczonymi wargami sromowymi – na tym rysunku widać, że łechtaczkowe opuszki to naprawdę bulwy! 🙂
Wytrysk z tarczycy
Usłyszeliśmy też ciekawą tezę o gruczołach. Barnes dużą wagę przykłada do poziomu wibracji ciała (tak, była mowa o fizyce kwantowej – to adnotacja dla wszystkich miłośniczek „Sekretu”), mówił też o tym, że książki medyczne i anatomiczne (które oczywiście nie opisują kobiecej anatomii dokładnie, bo brak w nich informacji o całości łechtaczki, strefie G czy A – w żadnej z książek, z których uczył się na studiach seksuologicznych, nie było takich informacji) najczęściej opisują ciało na bardzo niskim poziomie wibracji. Przyzwyczajeni jesteśmy, że niektóre gruczoły, np. grasica, zanikają, gdy dorastamy. Wg Barnesa zanikają nie dlatego, że dorastamy, tylko że mamy niski poziom wibracji ciała. A fakt, że zanikają u prawie każdego człowieka, jest czymś nagminnym, co nie znaczy, że normalnym. Barnes wspomniał o dużym znaczeniu gruczołów, m.in. tarczycy i jej związku z seksualnością. Dowiedziałyśmy się również, że w czasie intensywnego orgazmu (a orgazm na potrzeby wykładu zdefiniował jako zagęszczenie wibracji o pewnej częstotliwości), przyjemność może przeżyć dosłownie każda komórka naszego ciała, a wytrysnąć możemy nie tylko z gruczołu prostaty, ale także i tarczycy (co się niektórym osobom zdarza).
Godność kobiety
Jednym z ważnych wątków wykładu była chęć przywrócenia kobietom szacunku i godności. Barnes przywołał kilka faktów niby oczywistych, ale raczej z naszej kultury wypieranych. O czym mowa? O znieważaniu kobiet, kiedy często jeszcze jako dziewczynki przejawiające ciekawość i dziecięcą seksualność, są przywoływane do porządku i zawstydzane w stopniu o wiele większym niż chłopcy. O krwawieniu, które przez kobiety jest faktem raczej ukrywanym, które czują się niekomfortowo, mając okres, cierpią z tego powodu, mają dotkliwe bóle – wg Barnesa jednym z powodów takiego stanu rzeczy jest odebranie godności miesiączkującym kobietom, opowiadanie dziewczynkom, że to musi boleć, przekonanie, że ból miesiączkowy jest czymś normalnym, a nie patologią. O menopauzie, która ma zamykać kobiety na czucie przyjemności i rozwój seksualności. Jedną z ciekawszych dla mnie rzeczy było to, co opowiadał o seksualnych możliwościach kobiecego ciała po menopauzie – kobiety wciąż mogą nie tylko cieszyć się seksem, ale być tak samo wilgotne i sprawne seksualnie, jak wcześniej, wbrew opinii współczesnej medycyny o suchości pochwy i kruchości jej ścianek u kobiet.
Dla niektórych tezy wygłaszane przez Andrew Barnesa mogły być bardzo kontrowersyjne (co sam podkreślał), a informacje na temat kobiecej anatomii mogły być całkowitą rewelacją. Niektórym osobom na sali (co słyszałam z komentarzy wygłaszanych ciszej lub głośniej) to, co mówił układało się w spójną całość. Bez względu na to, co kto myśli na temat seksualności albo ile wie, moim zdaniem warto było pójść na ten wykład Barnesa.
Wykład: Nowy wymiar kobiecej seksualności, Andrew Barnes, 3 kwietnia 2013, Wrocław