Tyle razy byłam pytana, czy dlaczego nie umiemy rozmawiać o seksie i seksualności, a teraz te dziennikarskie pytania chyba się przeterminowały, bo – patrząc po transparentach – właśnie się coś zmieniło. Na ulice wyszły tysiące młodych ludzi, którzy na ulicach krzyczą hasła takie jak: „Moja pusia, nie Jarusia” i grożą władzy słowami „Módlcie się, aby nam się okresy nie zsynchronizowały”. Przyszła zmiana i nawet brak edukacji oraz religijna indoktrynacja już od zerówki – nie pomogły. Młodzi ludzie nie tylko rozliczają władzę, ale dodatkowo afirmują seksualność. Kobiety odwołują się do swojej siły, pisząc „Jarek, mizoginie, rząd obalą Boginie”, „matka Polka jest wkurwiona”, a mężczyźni deklarują „Chociaż nie mam cipy, jestem z wami, kobity”.
„Rząd nas tak rucha, że powinien mieć własną kategorię na pornhubie”
Serio, tak się kiedyś protestowało? Mam wrażenie, że teraz, w 2020 roku nadszedł czas pusi, cipek i macic, wszelakich odwołań do seksu, pornografii, płodności. I jeszcze nigdy nie widziałam tylu rysunków cipek na transparentach! Chyba wreszcie do wielu dotarło, że polskie kobiety i dziewczyny (i wszystkie osoby z macicami) zostały pozbawione fundamentalnych praw człowieka. Że zakaz aborcji – nie tylko ten orzeczony ostatnio przez „trybunał”, ale ten jeszcze z lat 90. psuje nasz seks, nasze związki, co unaocznia się w tych śmiesznych, wulgarnych i dramatycznych hasłach o „strachu przed ruchaniem” i seksie analnym. A jednak… dla wielu osób strach przed niechcianą ciążą jest paraliżujący. I to jest fakt. Cieszę się, że w końcu o tym mówimy. I to w tak bezpośredni (i ujmujący) sposób. Serio, gdy pierwszy raz zobaczyłam transparent z napisem „Strach się ruchać”, wybuchłam śmiechem. Ale po zastanowieniu przyznaję – dla wielu osób, które w tych okolicznościach będą nadal chciały mieć dzieci – może to być jeszcze większy strach niż do tej pory. Oczywiście, pojawiły się napisy bardzo poważne „Strach rodzić”, „Martwa nie urodzę” itp., ale to właśnie te hasła typu „Strach się ruchać” czy „Został tylko anal” są takie w punkt, pokazują też, że sprawcami ewentualnej ciąży są dwie osoby, a nie tylko kobieta. I że granica między erotyczną rozkoszą a powołaniem nowego życia jest bardzo płynna. Mam wrażenie, że w hasłach takich jak „Ręce precz od naszych macic” nie było tej energii… seksualnej! Czy to znaczy, że teraz protestujemy wspólnie? Nie mam pojęcia jak wyglądały protesty i hasła z manifestacji aborcyjnych z lat 90., ale z lat późniejszych wspominam takie jak „Moje ciało, moja decyzja” czy z 2016 popularne „Moja broszka, moja sprawa”. A przecież teraz widzę i czuję, że to jest nasza wspólna seksualna sprawa!