Kanadyjski konstabl Michael Sanguinetti niechcący stworzył jedno z najciekawszych tegorocznych zjawisk w międzynarodowym feminizmie – fenomen Slut Walks. Pytanie: komu z Was chce się taki marsz zorganizować w Polsce?:)
Angielski rzeczownik 'slut’ można by z grubsza przetłumaczyć na naszą 'dziwkę’, ale to nie będzie do końca wierne. Anglicy mają odpowiednie rzeczowniki na określenie kobiet kupczących swoim ciałem (i nawet na ich klientów). W tym wypadku chodzi raczej o niewybredność w doborze partnerów i ogólną łatwodostępność – i może to dotyczyć także mężczyzn. W piosence 'Otherside’ zespołu Red Hot Chili Peppers tak o sobie mówi (a właściwie śpiewa) sam Anthony Kiedis, chłop przecież na schwał.
Zostańmy więc przy 'puszczalskości’, bo lepiej oddaje treść i zakres angielskiego 'slut’. I tym właśnie słowem posłużył się konstabl, który na początku roku wystąpił przed studentami i studentkami z pogadanką o tym, jak nie stać się ofiarą przestępstwa. Gwałtu według konstabla najlepiej unikać przez 'nieubieranie się jak puszczalska’. Oczywiście, wtórna wiktymizacja – czyli oskarżanie ofiary przestępstwa – to nie jest nic nowego. Zwłaszcza gdy chodzi o przestępstwa seksualne. 'Czemu się tak ubrała?’ – to komentarz, który jest gwarantowany praktycznie po każdym gwałcie, nawet jeśli ofiara ubrałaby się w worek po paszy dla tuczników.
Przyzwyczailiśmy się do tego, że takimi hasłami rzucają ludzie, których opinii nie musimy traktować serio – anonimowy cham na forum internetowym, mułła z fundamentalistycznego meczetu, prawicowy publicysta w polskiej gazecie. No ale tym razem była to wypowiedź oficjalnego przedstawiciela kanadyjskiej policji do studentów. W dodatku prawa! Konstabl natychmiast został zmuszony do nieszczerych przeprosin, ale na tym się to nie skończyło. W kwietniu ulicami Toronto 3 tys. osób przeszło w pierwszym Slut Walk – marszu, którego uczestnicy celowo poubierali się maksymalnie wyzywająco i prowokacyjnie. Nie napisałem 'uczestniczki’, bo te marsze są otwarte genderowo – jeśli ktoś chce szokować jako puszczalski gej czy puszczalski transwestyta, będzie mile widziany.
Najważniejsze są takie hasła, jak: 'To ubranie, a nie zaproszenie’ albo po prostu ’ ?Nie ? to znaczy ?nie ?’. Ruch wprawdzie organizują głównie studentki, ale zapraszane są też starsze osoby (najczęściej rodzice studentek). Podczas czerwcowego 'marszu puszczalskich’ w Londynie furorę robiły znaczki z napisem 'Puszczalska emerytka’ (’Pensioner slut’). Zanim ktoś zacznie się bowiem ślinić, że taki marsz to może być widok cieszący oko seksistowskiego oblecha – nie chodzi o to, żeby to ładnie wyglądało, lecz po prostu o walkę o utrwalenie świadomości, że w przestępstwach natury seksualnej, jak gwałt czy molestowanie, zawsze jest sprawca i ofiara. A jeśli ktoś zadaje pytania o współwinę ofiary, jest po prostu głupim bucem zasługującym na drwinę, a nie na dyskusję.
Amerykańska feministyczna dziennikarka i blogerka Jessica Valenti nazwała Slut Walks 'najbardziej udaną feministyczną akcją ostatnich 20 lat’. Niektórzy – zwłaszcza konserwatyści i osoby sympatyzujące z feminizmem starej szkoły – uważają wprawdzie, że 'marsze puszczalskich’ w ukryty sposób pochwalają uprzedmiotowienie kobiet, ale to teza trudna do obrony. Choćby ze względu na zaproszenie mężczyzn. Od pierwszego Slut Walk w Toronto podobne imprezy odbyły się już w wielu miastach świata. Ciekawe, kiedy w Polsce. Mam nadzieję, że organizatorzy zdążą przed jesienią, bo na takiej imprezie można się przy złej pogodzie zaziębić…
’Moja cipa należy do mnie, nie ty decydujesz, kiedy ją wziąć, tylko ja, kiedy ją dać’