Idziemy pod ratusz. To właśnie tutaj odbędzie się nasze uniesienie spódnic. Pod siedzibą prezydenta miasta i rady miejskiej. Przed obliczem władzy.
Jest nas spora grupa osób wszystkich płci. W pochmurny dzień rynek się mieni od kolorów naszych sukienek i spódnic. Sama jestem na czerwono, obok osoby w różach, amarantach, malinowych i czerwonych spódnicach i sukienkach, kolorowych bluzkach. Śpiewamy o mocy łona. O seksualności. Prowadzi nas Aga Hordyniec w krwistoczerwonym swetrze. Wianki na głowach, bębny. Ludzie zatrzymują się popatrzeć, posłuchać, zapytać, o co chodzi.
To zupełnie inne doświadczenie śpiewać o seksualności na rynku, w centrum miasta, niż gdzieś wśród pól czy na festiwalach. Seksualność w takiej formie została przepędzona ze sfer publicznych. Ma być pochowana po domach, poupychana na marginesach intymności. Ma pozostawać w sferze prywatnej, według wielu osób nie powinna być wyciągana na światło dzienne w żadnej formie. Ani w formie marszu równości („rób to w domu po kryjomu”), ani w formie rzetelnej i dostępnej edukacji seksualnej w szkołach („demoralizowanie dzieci”), ani w formie praw reprodukcyjnych i dostępu do aborcji, ani w formie złotego sromu wystawionego w teatrze w Pałacu Kultury. Ta cekinowa cipka tak zirytowała pisowskiego ministra, że postanowił zwolnić dyrektorkę tego teatru.
A tutaj nagle pojawiamy się w centrum miasta, żeby – właśnie – obnosić się ze swoją seksualnością! Żeby bezwstydnie zakasać spódnicę – i jak kobiety w różnych czasach historycznych i na różnych kontynentach – przypomnieć wszystkim, skąd przyszli na świat. Właśnie stąd, spod spódnicy. Przypomnieć, że szacunek do łona, do seksualności – to szacunek do życia i do pokoju.
Stłumiona seksualność, potępiona seksualność to przepis na frustracje i wynaturzenia. Seksualność uznana, zaakceptowana – to sięgnięcie po swoją moc.
To dlatego kobiety z Kamerunu swoim protestem anlu (czyli unoszenia spódnic i pokazywania nagiego sromu), zmieniły oblicze polityki i w konsekwencji doprowadziły do upadku rządów kolonialnych w latach 1958-60. Gdy protestowali mężczyźni – władza wiedziała, jak ich spacyfikować. Ale kobiety były niepokonane.
Dlatego sięgamy po ten archetypowy gest uniesienia spódnicy – aby przywołać tę moc. Na rynku, przed ratuszem. W tle powiewają flagi – polska, unijna, ukraińska. To, co prywatne łączy się z tym, co oficjalne. Ani aborcja, ani edukacja seksualna ani kobiece ciało nie jest sprawą prywatną. Szczególnie teraz w roku 2023 – są to palące problemy polityczne i społeczne. Tak samo, jak gwałty wojenne w Ukrainie nie są „wypadkiem”, tylko taktyką – rodzajem broni broni wojennej jak bomby kastowe. Ale zepchnięcie seksualności w sferę prywatności czyni je niewidzialnymi. „No tak, kogoś zgwałcili, ale zawsze gwałcą” – tak mogą powiedzieć tylko osoby cyniczne lub niedoinformowane. Brak szacunku dla łona i seksualności czyni z gwałtu czy pogwałcenia praw kobiet czyn o „niskiej szkodliwości społecznej”, gdy tymczasem jest to coś, co dewastuje społeczeństwa.
Unosząc spódnice na rynku, przywracamy seksualność do sfery publicznej, oddajemy jej szacunek i należne jej miejsce. Unosząc spódnice, pokazujemy, że nie wstydzimy się naszych ciał, pragnień ani potrzeb. Gdy się nie wstydzimy, w końcu możemy zacząć żądać zmian w tym zakresie. Wypełniania praw seksualnych. Dostępu do wiedzy, antykoncepcji, aborcji. Szacunku dla ludzkiej seksualności.
Tak jak kobiety Sheela-na-Gig z europejskich kościołów, starożytnych mitów i egipskich obrzędów, błogosławimy Wrocławiowi. Przywołujemy tutaj obfitość i szczęście.
Uniesienie spódnicy we Wrocławiu zorganizowane przez Agnieszkę Hordyniec w ramach akcji Cała Polska unosi spódnice.