To, co dziś wywołuje tyle niejasności, zamieszania, miało kiedyś inną rolę. Niosło konkretny przekaz. Mity kiedyś określały etapy wkraczania do seksualności, pomagały młodym kobietom budować ich własną tożsamość seksualną.
Były spoiwem rytuałów dojrzewania, wkraczania w kobiecość. Sprawę znacznie ułatwiał lepszy kontakt z ciałem i cyklami.
Osobowość seksualna kobiety – tak wiele na nią wpływa. Słowo 'seks’ niesie za sobą wiele konotacji i wiele czynników, takich jak: emocje, uwarunkowania kulturowe, przekonania o ciele i seksualności – przykazy, nakazy – chęć wolności i wyzwolenia a jednocześnie potrzeba… – no właśnie, czego?
Na temat tego, czego w łóżku poszukujemy, można by napisać epos. Na temat mitów związanych z tą sferą życia kilka kolejnych. Ja również chciałabym się odwołać do mitów, jednak od innej strony.
To, co dziś wywołuje tyle niejasności, zamieszania, miało kiedyś inną rolę. Niosło konkretny przekaz. Mity kiedyś określały etapy wkraczania do seksualności, pomagały młodym kobietom budować ich własną tożsamość seksualną. Były spoiwem rytuałów dojrzewania, wkraczania w kobiecość. Sprawę znacznie ułatwiał lepszy kontakt z ciałem i cyklami.
Brak rytuału ujmuje sensu, pozbawia sakralności, a jednocześnie potęguje chaos w życiu kobiety. Rytuały takie pozwalały na stopniowe poznawanie mocy kobiecych, przygotowywały one psychicznie do kolejnych wyzwań i pomagały zamykać zakończone już rozdziały życia. Sankcjonowały one sens życia jednostki.
Kobiece rytuały miały na celu ukazać moc kobiecego ciała. Ale i nauczyć odpowiedzialności za to, jak to ciało będzie traktowane. Uczyły otwartości seksualnej, ale i czyniły każdą kobietą strażniczką owej świętej bramy.
Mam niejednokrotnie wrażenie, że porządek, który był naturalny – cieszenie się seksem, ale poszanowanie siebie, swojej seksualności, został zamieniony w jakąś karykaturę. Odpowiedzialność została zdjęta z osoby i przejęła ją religia. Wprowadziła moralne normy takie jak narzucanie czystości. Objęła ochronę nad kobietami i to, co było naturalne, teraz stało się zakazane. Zakazane a więc wyparte – odczuwanie ciała i jego potrzeb seksualnych stało się dla kobiet tabu. Wiązało się to również z nowym trendem w sztuce – wcześniejsze piękne boginie z podkreślonymi, pięknymi szerokimi biodrami, brzuchem zdobionym klejnotami zmieniły się w eteryczne postacie zagubione w zwojach materiału. Środek świętości z macicy powędrował do głowy. A ciało?
W kulturze ciało kobiety pozostało wyklęte – określone jako nieczyste. Kobieta utożsamiać się może z boskim pierwiastkiem matczynym, niepokalanym. Jeśli stanie po stronie swego ciała – seksualności, zmysłów czy instynktów, już przekracza cienką granicę i wkracza na teren ladacznic, kobiet nieczystych, a ciało zmienia się nagle w obiekt pornograficzny.
I tak kobiety zostały odcięte od swych mocy, od ciała.
Kobieca moc zamieszkuje bowiem w naszym brzuchu – to tu rodzi się nowe życie, nowe dzieła, idee, tu kipią nasze potencjały, siła do działania, instynkty, które mogą nas prowadzić. Coś, co każe krzyczeć i drapać, kiedy dzieje nam się krzywda. Radość śmiechu z samego dna brzucha – który ma moc rozbijania ponurych struktur. Głos, który nas prowadzi, kiedy nie wiemy dokąd iść. Seksualność – Moc – sacrum – tyleż: święty, co przeklęty. Kobiety, nawet te, które skryły się głęboko w swoich głowach, czują czasami to mocne pulsowanie w ciele, czują jak ten kocioł się rozpala. Jedne otworzą się na to, inne pomylą to z powołaniem do posiadania dziecka. Czas, kiedy dana jest nam moc, by coś stworzyć, określają potrzebą dania nowego życia – zachodzą w ciąże, głos się uspokaja.
A jednak moc nadal jest – nadal zdolne jesteśmy do dawania życia. Nadal też nasza seksualność może być źródłem owej pradawnej siły i mocy. A kobiecość znów może stać się święta w pierwotnym znaczeniu, z jakim święta Maryja niewiele ma już wspólnego. Może poza mandorlą – aureolą w kształcie migdała będącą symbolem waginy.
Dziś te pradawne ścieżki, kiedy kobiecość była powodem celebracji, odnajdujemy w mitach, prowadzą nas do nich boginie i praca z nimi.
Na początku tej drogi stoi Hekate – strażniczka bramy – Bogini progu. Czy jesteśmy gotowe na tę wyprawę? Decyzja oznacza odejście od standardowego postrzegania seksualności. Trzeba będzie poszukać swej własnej definicji. Oznacza wędrówkę na powrót do swego ciała. Do przyjęcia za nie pełnej odpowiedzialności. Wydaje się proste? Dlaczego więc poszukujemy odpowiedzi na zewnątrz? Poszukujemy technik seksualnych, czytamy mapy czułych punktów. Zwiększamy atrakcyjność ciała, podążamy za modą, depilujemy, odchudzamy i wbijamy się wciąż bardziej i bardziej w kulturowy kanon.
Wejście do tego labiryntu oznacza zdjęcie gorsetu, jaki nałożyły nam kultura, religia czy wychowanie. To wędrówka w dół, w mrok swego ciała. Spotkanie być może po raz pierwszy z nim i jego potrzebami naprawdę. To poznanie swojej wewnętrznej bogini, przewodniczki po naszym świecie zmysłów. Odkrycie własnych ścieżek. Po drodze zmierzyć jeszcze się trzeba będzie z tym, co odziedziczone po przodkiniach – przemocą seksualną, z jaką kobiety się borykały, uprzedmiotowieniem, emocjami: bólu, lęku jakie w ciele zostają zaklęte. Posiadamy bowiem, poza biologicznym, energetyczny kod DNA – oznacza to, że komórkach ciała zakodowane są wspomnienia i odczucia, nawet jeśli nie dotyczyły nas osobiście. Oczywiście, indywidualne jest to czy ujawnią się one naszym życiu, czy też nie będziemy nigdy ich świadome. Może się dziać tak, że pewne sytuacje, będą wywoływać nasz lęk, np. przemówienia publiczne, ujawnianie wiedzy, odsłanianie swoich emocji, czy też niechęć do seksu – choć do czynienia z molestowaniem nie miałyśmy. Te procesy z reguły nasilają się, kiedy kontakt z ciałem staje się mocniejszy.
Takie spotkanie z ciałem może przestraszyć, zniechęcić do dalszej wędrówki. Często to, co z ciała się uwalnia, paraliżuje i przeraża. Do tego dochodzi zaklęte w ciele wspomnienie tego, co same przeżyłyśmy. Energetyczne powiązania z byłymi i aktualnymi partnerami seksualnymi. Tzw. ślady energetyczne na ciele. Potrzeba tu wiele ostrożności, by ciało oswoić i uzdrowić z tych wszystkich wspomnień i starych historii. A że ciało podąża za nami dużo wolniej niż głowa, to wymaga to jeszcze czasu, by się dopełniło.
Ta cześć wyprawy wiedzie w dół, uczymy się tego, co mamy zaklęte na dnie brzucha – niełatwe to spotkania. Czasem jest to upokorzenie, czasem wściekłość. Za tym wszystkim tkwi nasza moc. Warto oczyścić to, co było, by wyjść jej na spotkanie. Tu znajdziemy prawdziwe żeńskie siły, a nie te archetypowo i kulturowo nam przypisane. Siłę, mądrość, dar regeneracji. Dzikość. Moc instynktów. Intuicję. Wszystko to, co przeczuwamy, ale na wszelki wypadek nakrywamy nową różową sukienką. Kiedy jednak odnajdziemy się w centrum, energia znów popłynie dośrodkowo. Pewniej pójdziemy w życie wolne od konwenansu i ślepe na normy społeczne, które wcześniej jasno określały długość naszych sukienek dopasowanych do sylwetki.
Dalej często spotykamy boginię Artemidę. Sprowadza ona nas znów na poziom głowy – racjonalizuje odczucia, wprowadza analizę, zatrzymując proces. Nie dowierza, że to, co się wydarzyło tysiąc lat temu, może być zakodowane w komórkowej pamięci ciała. Wyszukuje tysiąc teorii na to, że tak nie jest. Słowem odcina nas znów od ciała.
Kiedy jednak uda się nam z nią dogadać, możemy wędrować dalej i wtedy wita nas z otwartymi ramionami bogini Pele – wkracza ona z siłą wulkanu w nasze życie. Oznacza czas przebudzenia. Czas, kiedy nasza seksualność wybucha ze zdwojoną siłą i przejmuje kontrolę nad resztą życia. Praca z tą boginią może otworzyć nam oczy na wielość aspektów seksualności. Na jej wpływ na to, co z nami i naszym życiem się dzieje. Kiedy poczujemy tę boginię w swoim brzuchu, zostaje to odzwierciedlone w naszym wyglądzie, oczy błyszczą mocą. Ciało staje się sprężyste, mocne. Działamy i – dosłownie – przeszkody same znikają. Tryskamy kreatywnością, pomysłami. Mamy odwagę do ich realizacji.
Tu pojawia się bogini Wenus – seksualność w aspekcie zjednoczenia z drugą osobą. W celu dopełnienia. Patronka relacji seksualnych, miłosnych. Ten archetyp uczy nas na nowo akceptacji swego ciała. Sprawia, że umiemy cieszyć się miłością, pięknem. Pomaga zamieszkać i wygodnie rozgościć w swoim ciele. Pomaga cieszyć się zmysłami. Rodzi artyzm, chęć tworzenia i nadawania formy swoim dziełom. Czasem dzieciom. Przypomina o miłości do samego siebie; świętości kobiecego ciała i potrzebie poszanowania go. Uczy proszenia i przyjmowania. Dzięki tej bogini w ciele rodzi się pożądanie, a jeśli lekcje, które nam zadaje, są odrobione i potrafimy już z otwartością przyjmować, cieszyć się ciałem i jego zmysłami, to nagrodą będzie niezwykłą siła doznań seksualnych, zwiększona moc odczuwania i boskie przeżycia w trakcie stosunku seksualnego. Ciało znów stanie się święte, w nas obudzi się bogini… I stanie się Świętych obcowanie…
Anna Rataj
Tekst ukazał się w ramach świątecznego konkursu