Na jakiejś wycieczce chlapnęłam, że jestem dziewicą. Następnego dnia zjawiła się u mnie delegacja pięciu kolegów z propozycją, że mogą mnie po koleżeńsku pozbawić tego kłopotu. Oni to traktowali, jakby mieli za mnie węgiel w piwnicy przerzucić. Ciężka robota, ale koleżance nie wypada nie pomóc.
Tekst został opublikowany w magazynie Trzy Kolory.
rys. Anna Zawadzka |
Kiedy pytam o dziewictwo, słyszę: „Porozmawiaj z kimś innym, bo moja historia nie jest klasyczna” (1). To bardzo klasyczna odpowiedź. Choć nie poznałam kobiety, której doświadczenia pasowałyby do scenariuszy pisanych przez prasę kobiecą czy poradniki dla nastolatek, opowiadanych przez katechetki czy filmy romantyczne, kobiety nadal bardziej wierzą tym opowieściom niż sobie. Kiedy proszę, by mimo wszystko porozmawiały ze mną o dziewictwie, najpierw opowiadają o „pierwszym razie”.
– Byłam potwornie pijana. Z klubu pojechaliśmy do niego i w końcu jakoś do tego doszło. On spytał, czy to jest mój pierwszy raz. Trochę go okłamałam: „I tak, i nie”. Potwornie bolało. Potwornie. Zero w tym było przyjemności. Myślałam, że zaraz nie wytrzymam. Myślałam: „Dobra, już niech to zrobi”. Zacisnęłam zęby i było po wszystkim. Trochę otrzeźwiałam z wrażenia. Miałam osiemnaście lat.
– Byliśmy na koncercie rockowym. Potem poszliśmy do niego. Moja koleżanka poszła do łóżka z jednym z tych chłopaków, a ja z tym drugim. I to tyle. Fizycznie to było potwornie bolesne.
– Próbowaliśmy kochać się na łonie natury, ale to tylko na filmach dobrze wygląda. Niemal nas nakrył dozorca parku, ale mój wybranek był przedsiębiorczy. Dogadał się z kolegami. Dali mu na parę godzin chatę. Miałam osiemnaście lat i byłam bardzo rozczarowana. Czytałam, że ziemia się zatrzęsie czy coś. A tu nic. Bólu nie czułam. Raczej to wszystko mnie nudziło.
– Jakoś tak przypadkiem, bo rodziców nie było w domu. Szczerze mówiąc – żadne wrażenia. Ani wielkiego bólu, ani wielkiego spełnienia, ani nawet wielkiego wstydu.
– Były wakacje. Zostaliśmy rano sami w domu, więc: „Dobra, to teraz!” Pamiętam, że to było męczące. Myśmy się już dobrze znali, byliśmy ze sobą dziewięć miesięcy, mieliśmy do siebie zaufanie i śmialiśmy się, że jesteśmy tacy nieporadni. Wiedziałam, ze będzie bolało, ale oboje tego bardzo chcieliśmy, więc powiedzieliśmy sobie: „Przemęczymy się”.
– Przyjemność była z tego, że bierze cię w ramiona, całuje. Z odcinka w obrębie małej miednicy – najmniejszych! Nie był to ból jakiś potworny, ale nie było żadnej rozkoszy. Te opowieści, że nagle odlatujesz w siódme niebo – przereklamowane.
Ta opowieść to nie koniec. To zaledwie początek. Szczątek. Ogryzek. Podsumowanie. Głośne milczenie. Mniej więcej tyle zdołałam znaleźć w książkach i filmach, gdy sama desperacko poszukiwałam informacji, „jak to się robi”. I zostawałam z pustymi rękoma. Wtedy, mierząc się z własnymi lękami i wszechogarniającą ciszą wokół tematu, obiecałam sobie, że kiedyś odczaruję dziewictwo. Znajdę je i odzyskam. Wypowiem. Odgruzuję spod mitów, przesądów, nakazów. Myślę, że pierwszym krokiem na tej drodze jest przerwać milczenie. Zadać pytania, na które wtedy nie miałam odwagi.
– Dla mnie to było OK, że chłopak o nic nie pytał, bo ja bym totalnie nie wiedziała, co odpowiedzieć. To strasznie trudne. Nigdzie się na te tematy nie mówi. Nie ma tego.
– Jest mi trudno w ogóle o tym mówić, bo po prostu pierwszy raz w życiu o tym myślę.
– Wszystkie rozmowy, które dotyczyły tego typu sfery, to ja odbywałam grubo po dwudziestu pięciu latach.
– Bardzo dawno temu coś się stało, zostało to otoczone takim twardym orzechem. Odcięte. Nigdy do tego nie wracałam. I teraz się czuję, jakbym coś wyjęła. To przechodzi przez gardło. Logicznie to już w ogóle nie ma dla mnie znaczenia, bo jestem dorosła, ale mam odczucie z tamtego poziomu.
rys. Basia Starecka |
Często zaczynałyśmy od ciała.
– Błona? Wyobrażałam sobie, że ona gdzieś tam jest. Taki cielisty nabłonek.
– Do tej pory nigdy jej nie widziałam.
– Jak ktoś może z kilku centymetrów pofałdowanej błony w drogach rodnych kobiety czynić honor rodu? Cóż to za ród, co w tym pokłada honor!
– To było coś, co się ma, ale czego się nie używa. Jak graty w szufladzie. Nie próbowałam jej obejrzeć. W książkach Wisłockiej były rysunki z objaśnieniami: mniej szczelna, bardziej szczelna, większe otworki, mniejsze otworki. Ale to była dla mnie abstrakcja. Tak samo jak do dziś nie wiem, jak wygląda mój żołądek.
W oczach kobiet ciało rzadko bywa sprzymierzeńcem. Partnerem, którego się słucha. Częściej traktują je jak przeszkodę. Najczęściej jak zdrajcę. Niesubordynowany, irytujący element.
– Bałam się spektakularnego krwawienia. Tego, że będzie plama. Kałuża krwi.
– Potem się z niego koledzy śmiali, że musiał prać koc. Bo sam fakt, że ja z nim straciłam dziewictwo, był już tajemnicą poliszynela. Moje koleżanki i jego koledzy wiedzieli, że doszło miedzy nami do zbliżenia, i były głupawe uwagi. Nie czułam się z tym dobrze. Sądziłam, że to powinno być naszą tajemnicą.
– Udawałam bardziej pewną niż jestem. Ale bólu się nie dało ukryć. Był za mocny.
– Nie tyle bolało, co jakoś uwierało. To była kwestia tego pierwszego dnia po. Ostrożnie siadałam. Tak jak przy stłuczeniu zęba: jesz bardzo ostrożnie, chociaż wiesz, ze jest cały.
– Strasznie się bałam, że on to powie kolegom: „Ona była dziewicą” albo: „Ona była zielona, krwawiła przy mnie”.
Pod wpływem ideologii kościelnej kojarzone z odpowiednim „prowadzeniem się”, dziewictwo nie jest już jednak niekwestionowaną wartością. Pierwsze zachwianie przyszło do Polski wraz z echami tzw. rewolucji seksualnej. Dziś kościół katolicki ma potężną konkurencję w postaci wolnego rynku, który kobiety upatrzył sobie na niezły towar i źródło pokaźnych zysków. Rozrywkowe media sprzedają seksualność jako główny atrybut kobiecej atrakcyjności. Zachęcają do manifestowania jej. Reżim zakazujący seksu jako nieczystości coraz częściej zastępuje reżim nakazujący seks jako przejaw bycia cool. Dawniej wychwalane jako dowód cnotliwości, dziewictwo coraz częściej kojarzy się z obciachową zabobonnością, a niewinność z brakiem wiedzy. Kiedy główną wartością staje się seksualne doświadczenie, dziewictwo jest balastem, którego trzeba się cichaczem pozbyć.
– Chciałam być kobietą wyzwoloną w oczach facetów. Też w swoich poniekąd, ale bardziej kierowałam się tym, jak oni mnie będą mnie postrzegać. Dlatego z koleżankami debatowałyśmy, czy można to sobie usunąć u ginekologa.
– W czasach, kiedy ja byłam młoda – końcówka lat 60. – krążyło takie powiedzenie: „Daj mi dowód miłości”. To był popularny szantaż. Niektórzy mówili: „Coś ty taka nienowoczesna?”
– Myślałam: jak poznam miłość mojego życia, to nie będę miała na sobie TEGO. I nie będzie tego wstydu. Tego bólu, krwi. Więc będę mogła łatwo w to wejść. Wstydziłam się bycia dziewicą. Dziewica to była ta, której nikt nie chce i nikt nie chciał.
– Odmowę trzeba było usprawiedliwić. Nie było przyjęte mówić: nie, bo nie. Czułyśmy się tak, jakby ktoś tego od nas wymagał.
– Każda czynność wykonywana po raz pierwszy wiąże się z tym, że myślisz o sobie jako o kimś trochę słabszym. A nikt nie chce być słabszym.
– Całowanie było czymś takim: „Boże, jak to się w ogóle robi? Co, jeśli on poczuje, że ja to robię pierwszy raz?” Z dziewictwem też tak trochę było. Że nie będę tego umiała.
– Na jakiejś wycieczce chlapnęłam, że jestem dziewicą. Następnego dnia zjawiła się u mnie delegacja pięciu kolegów z propozycją, że mogą mnie po koleżeńsku pozbawić tego kłopotu. Oni to traktowali, jakby mieli za mnie węgiel w piwnicy przerzucić. Ciężka robota, ale koleżance nie wypada nie pomóc.
– Nie podchodziłam do tego tak, że jeżeli w coś wchodzę, to dlatego, że czegoś chcę tego doświadczyć. Wiedziałam, że kiedyś musi być ten pierwszy raz i powinno się go mieć z głowy.
– Utrata dziewictwa to było potwierdzenie, że ma się fajne życie towarzyskie i że są chłopcy dookoła.
– Myślę, że załatwiłam to sobie, żeby móc z kimś być.
Keep Your Vagina Happy
Zawsze po cichu zazdrościłam chłopinom tego kontaktu z dolną partią ciała, a mówiąc sciślej – z narządem przedłużającym gatunek. Nie dość, że od małego mają przyzwolenie na nazywanie go na milion sposobów, potem w szkole zasmarowują jego podobizną ostatnie kartki zeszytów, odpowiednio się wprawiwszy przed przeniesieniem swojej ekspresji twórczej na drzwi wucetów i mury szkoły, to w dodatku mogą toczyć swobodne rozmowy na temat jego domniemanych możliwości i niebotycznych wręcz długości jak stąd do Wisły. Dziewczynki spotykaja się jednak z większym ostracyzmem społecznym, który każe kłaść rączki na kołderkę, a na ostatnich stronach zeszytu – owszem – mogą rysować, ale te durne królewny, którymi od najmłodszych lat jesteśmy indoktrynowane. Dlatego z wielkim zapałem zareagowałam na apel Ani, mojej ekswykładowczyni z dżenderów, która zaprosila znajome dziewczęta do wspólnego rysowania, no – nie cipek, ale dziewictwa. Też coś, prawda? Więc ochoczo ruszyłyśmy ku skojarzeniom. Chwyciłam za kredki i… znów narysowałam królewny. Jestem już chyba zaprogramowana. Procesowi twórczemu towarzyszyły dwa koty. Jeden, szczególnie towarzyski, o cieżarze 9 kilo, uwalił się w samym centrum artystycznego ferworu wprost na plecki i z zadowoleniem pochrapywał. Jednym okiem od czasu do czasu tylko kontrolował powstawanie naszych rysunków, które mają zilustrować powazny artykuł Ani, dla jednego z czasopism. Podczas wieczoru dowiedziałam się, że już niedługo bo 9-11 kwietnia, ruszają Dni Cipki, dla wszystkich, ktorym odczarowanie tego słowa wciąż sprawia trud, i dla tych, którzy, jak moja młodsza siostra, piszą na drzwiach do pokoju – keep your vagina happy! basiastar, www.basiasuperstar.blox.pl
|
Łatwiej teraz zrozumieć, dlaczego coraz częściej kobiety traktują pierwszy seks w kategoriach zysku, a nie utraty.
– Nie byłam już taką dziewczynką, która nie wie, o co chodzi.
– Nie czuję, żebym cokolwiek straciła. Wtedy zaczęło się moje życie jako dorosłej, świadomej osoby, bo doświadczyłam jego przejawiania się w wymiarze seksualnym.
– Poczułam się po prostu pewniej. Pewniej bez błony.
– To było konstruktywne działanie. Otwarcie na coś nowego.
Zatem jedna strona tego medalu to kobieta wyzwolona. Swobodnie o seksie mówiąca, radośnie swoim ciałem dysponująca, wszelkie ograniczenia pomiędzy śmieszne zabobony wkładająca. Z tej perspektywy na rewersie jest „cnotka-niewydymka”, „dziewczyna nienowoczesna”, „zacofana katoliczka”, „spódnica do kostek”. Jednak z drugiej strony rzecz ma się całkiem inaczej. Tam króluje święta, zaś jej odwrotnością jest dziwka.
– Ojciec pił. Jak przychodził nawalony, to pod adresem mamy i moim padały słowa typu: kurwa. A jeśli kurwa, to dlaczego? Jak już byłam w liceum, to uważałam, że bycie dziewicą jest najważniejszą wartością dziewczyny.
– W mojej wsi kobieta była określona jako potencjalna kurwa bez względu na to, czy była, czy nie była dziewicą. Zawsze mogła nie być.
– Podziwiam kobiety, które robią to bez poczucia winy i bez naśladownictwa Matki Boskiej. Bez takiego dążenia, że kobieta pełnowartościowa to kobieta, która niepokalanie poczyna swoje dziecko. Tak zostałam wychowana.
Pomiędzy świętą i dziwką rozpina się kobiecy lęk. Jest jak wahadło. Fruwa od bandy do bandy. Ani o świętą tu jednak nie chodzi, ani o dziwkę. Idzie o wzorce. O szablony. O normy. O przepisy na życie kobiet. O to, że jakoś trzeba, a jakoś nie można. Jakiekolwiek by były, wzorce są opresyjne. Sprawiają, że czujemy przymus dopasowania się do nich. Wszystko, co nie pasuje, odcinamy sobie jak piętę siostry Kopciuszka. Upychamy pod dywan jak dziecko resztki stłuczonej karafki ojca. Nowe modele stworzyły pozory, że kobiety cieszą się większą wolnością. O tyle mylny to wniosek, że nadal mało tu miejsca na doświadczenie kobiet. Na możliwość jego wypowiedzenia. W imię wzorców i antywzorców – wyzwolonej czy czystej, świętej czy dziwki – zostałyśmy wywłaszczone z samych siebie.
– Nie było, nazwijmy to, gwałtu. Ja byłam bardzo zainteresowana. Tylko potem stwierdziłam: „O matko, co ja zrobiłam”. Sama do siebie powiedziałam: „No, kochana, należy ci się kara. Nie robi się tak. Zawiodłaś mnie”.
– Jak zobaczyłam, że plamię, to już wiedziałam, że to straszne. Że nie w taki sposób. My nie byliśmy parą. To była ciekawość, popęd.
– To było związane z brakiem dojrzałości, brakiem wiedzy, brakiem pewności siebie.
– Nie robiłam tego świadomie. Zresztą z porodem było tak samo. Wydawało mi się, ze każdy, kto do mnie podejdzie, jest mądrzejszy ode mnie. Nie czułam się właścicielką swojego ciała.
– To był niefajny okres w moim życiu. Naznaczony różnymi paranojami, udawaniem, brakiem poczucia bezpieczeństwa i swojej wartości.
rys. Anna Machała |
Moc oddziaływania wzorców pokazuje, że brak zaufania do siebie nadal pisze kobietom życiorysy. Jest przekazywany jak choroba. Z rodziców na dzieci. Z matek na córki. To międzypokoleniowy transfer, który powtarza się za sprawą milczenia. Reprodukcja postaw. Reprodukcja niewiedzy. Reprodukcja wstydu. A potem reprodukcja żalu do matki.
– Nigdy o to nie pytali, bo nigdy żeśmy na ten temat nie weszli.
– U mnie w domu się w ogóle nie mówiło o seksie.
– Nie, no coś ty, rodzicom to się takich rzeczy nie mówiło.
– Nie było tak, że z rodzicami rozmawiałam na ten temat, bo w domu były książki. One miały załatwić sprawę. Także ja nic nie wiem o mojej mamie.
– Moja najbliższa przyjaciółka miała superrelacje z mamą. Ta mama mówiła jej, że to bzdura, żeby usuwać błonę, i że to nie jest żaden wstyd. Ona wiedziała o życiu seksualnym swojej mamy i przez to jej życie seksualne było łatwiejsze. Zazdrościłam jej.
– Moja mama naznaczyła mnie wstydem, bo skoro ona nigdy ze mną o tym nie rozmawiała, to musi to być coś wstydliwego. To bardzo ciąży na pewności siebie i na dojrzewaniu.
– Nie powiedziałam jej, że już to robię, że będę to robić, że zamierzam stracić dziewictwo. Dałam jej znak mówiąc: „Mamo, słuchaj, biorę ze sobą na wakacje pigułki antykoncepcyjne”. Ona mi nawet nie zadała żadnego pytania.
– Przymierzałam suknię, fryzura była przygotowana, welon był upinany i moja mamusia powiedziała: „Ty wianka nie masz”. Zaprzeczyłam, bo ja wiedziałam, że to jest ten kod. Nie miałam błony dziewiczej i myślę, że to był ten moment, kiedy jej to przekazałam.
(1) W latach 2007-2008 przeprowadziłam 30 wywiadów z kobietami na temat dziewictwa. Najmłodsza z moich rozmówczyń rozmówczyni miała 20 lat, najstarsza – 67.
Jeśli chcesz przeczytać cały artykuł, pobierz magazyn