W ciągu ostatnich lat wielokrotnie słyszałam, że tego języka nie ma. Ba, sama niegdyś też tak uważałam. Dopóki nie zaczęłam mówić. A kiedy już zaczęłam mówić, okazało się, że właśnie ten język jest!
Cipka, która jest
Gdy słyszę takie rozmowy, to zaczyna się od tego, że „brak nam słów, choćby na określenie kobiecych narządów płciowych”. I że „jeśli już jakieś słowa są, to są: wulgarne, infantylne lub medyczne”.
No to zobaczmy, co mamy na określenie cipek: wagina (waginka?), pochwa, srom – słowa, których można użyć nawet „w towarzystwie”. Dodatkowo: genitalia. Poza tym: cipka i najrozmaitsze cipkiwarianty: cipeczka, cipcia, cipuszka, cipulka oraz cipa. Są jeszcze pisia, pipka i pipa. Mamy jeszcze całą grupę neosemantyzmów: szparka, muszelka, myszka, kicia, kotka. Oraz pizda. I łono. I joni. Iwulwa.
Tak, wiem, wiem, wiele tych słów jest nie-do-zaakceptowania. Głównie dlatego, że są obraźliwie. Która z Was pieszczotliwie nazywa swoją waginę pizdą? Pizdunią? Pizdeczką?
Może faktycznie te słowa nie brzmią rozkosznie i bajkowo, ale nie dlatego, że są „brzydkie”. Raczej dlatego, że nie używa się ich wtedy, gdy mówimy o czymś pięknym, związanym z szacunkiem, miłością, romantyzmem, lub chociaż z czymś miłym. „Głupia pizdo”, „głupia cipa” – z tym się nam te słowa kojarzą. Ale uwaga, to są tylko skojarzenia, które można zmienić!
Odzyskałam cipę!
A nawet pizdę. Kiedy wyszłam z przedstawienia „Monologi waginy” z wrocławskiego Impartu, gdzie aktorki dobre dziesięć minut wykrzykiwały słowo pizda w różnych tonacjach i konfiguracjach, poczułam, że ono mnie już nie dotyka. Pizda. Pi-zda. Piiiizdaaaa… Kiedyś obraźliwe, wulgarne, bolesne, teraz – neutralne. Przezroczyste. Zwykłe.
Podobnie było z cipą. O cipie słyszałam od różnych kobiet. Raczej kobiet niż dziewczyn. Że cipki mają małe dziewczynki, a one mają cipy i już. Że cipka je zniesmacza, ale cipa jest OK. Że słowo cipa ma moc. O cipie opowiada jest z monologów Ensler. Ten monolog zatytułowany jest „Odzyskałam cipę”. Odczarowuje „wulgarne brzmienie” tego słowa. Zmienia konotacje. Tak, żebyśmy mogły znów tego słowa używać bez zniesmaczenia. I żeby nikt już nie mógł nas tym słowem obrazić ani zawstydzić.
Odzyskać wszystko
W życiu przeprowadziłam wiele rozmów o seksie, seksualności, cipkach i miesiączkach. A od kiedy prowadzę Seksualność Kobiet to z każdym dniem tych rozmów przybywa. I co się dzieje? Uczucie niestosowności używania słów takich jak na przykład masturbacja czy menstruacja zanika. Jeśli tysiąc razy powiesz słowo pochwa, straci ono całą swoją niestosowność, suchość czy medyczność. Tak samo jak w kółko powtarzana pizda traci wulgarność. Mówiąc o seksualności, nie posługując się eufemizmami i omówieniami (a przynajmniej – nie tylko), używamy słów, które tracą jedne konotacje, a zyskują inne. Jeśli wcześniej słowo wagina słyszałaś tylko w gabinecie ginekologicznym, może mieć ono „zapach dentysty”. Ale jeśli używają go twoje koleżanki, siostry, i w ogóle – różne miłe kobiety w przyjemnych kontekstach, staje się ono ładnym określeniem pięknego miejsca. Mi osobiście słowo wagina zawsze będzie kojarzyć się ze słowem bogini. Być może dlatego, że od spieszczenia waginka bardzo blisko jest do boginka.
Język, który jest
Ośmielę się powiedzieć, że ten język jest. Język, którym można opowiadać o seksualności. Od ponad dziesięciu lat rozmawiam o seksualności. Idzie mi coraz sprawniej. Mój słownik nie tyle się zmienia, co ustawicznie się rozszerza. Włączam nowe wyrazy. Poznaję nowe słowa. Słucham wielu osób. Pozyskuję nowe skojarzenia.
Jeśli Wy uważacie, że tego języka nie ma – to go sobie zróbcie. Ach, na pewno jakiś swój własny język macie. Tylko być może brak Wam śmiałości, żeby tych słów użyć publicznie. I potem wychodzi na to, że brak nam słów. A słowa po prostu tylko trzeba odzyskać. Tak, jak robią to organizatorki Dni Cipki i Tygodnia Waginy i podobnych imprez.