Są dziewczyny, które mówią: „nie idę dziś na imprezę, bo mam okres”. Bo jest ten lęk, że ktoś się zorientuje, że jestem jakaś „inna”, „nieświeża”. Wstyd – wtłoczony w dziewczynkę, gdy była mała, gdy dostała pierwszą miesiączkę, gdy nikt jej niczego nie wytłumaczył i skończyło się tylko na pospiesznym podaniu pudełka podpasek.
O tym się nie mówi, tego się nie pokazuje. Jeśli więc ktoś „odkryje”, że krwawisz – pozna jakiś Twój żenujący sekret. I co z tego, że ten sekret dotyczy prawie wszystkich kobiet?
Okres? Miesiączka? Ciiii! Lepiej o tym nie mówić. Po co mówić? To temat głupi i nieelegancki… Nie ma właściwie o czym gadać…
Niektóre tak skrzętnie ukrywają swój cykl, że nie orientują się ani ich dzieci, ani współpracownicy. Ciebie też nauczyli myśleć, że to sprawa zbyt prywatna, żeby o niej z kimkolwiek dyskutować?
Wstyd nie wziął się ot tak – z powietrza. Jak wyczytać można w wielu książkach – ponoć (!) istniały czasy, kiedy kobiece ciała i kobiece cykle były nie tylko bardzo szanowane, ale i wręcz ubóstwiane.W „Ranach symbolicznych” Brunon Bettelheim pisze np. o plemieniu, w którym mężczyźni – zazdroszcząc kobietom comiesięcznej magicznej krwi – robili sobie bolesne nacięcia penisa, aby też krwawić. Książka nie jest taka stara, więc ludy w niej opisane może jeszcze żyją i mają się dobrze. Różne źródła podają, że podobna fascynacja miesiączką cechowała wiele kultur. Jednak z przejściem od kultury ceniącej kobiecość do kultury kobiecość poniżającą – zmienił się także stosunek do kobiecej zmysłowości, mocy oraz krwi.
Kobiety to nie takie tam znów bezwolne istoty. Mają swoją siłę. Więc wszystko, co pozwala o tej sile pamiętać, oraz jednoczyć się siostrom – wszystko to musiało zostać przeklęte, potępione i wyśmiane. Tak, jak podejrzewam, właśnie stało się z krwią.
Dziś może tylko niektóre z nas wstydzą się, że są kobietami, nie akceptują tej swojej kobiecości na co dzień (jak to pisał Arystoteles – kobieta to nieudana wersja mężczyzny). Ale gdy przychodzi krwawienie, wiele z nas „wskakuje w suknię po prababce”, która najprawdopodobniej nauczona była tego, że jest gorsza i wszelkie oznaki tej swojej kobiecości musiała głęboko chować (pamiętajmy, że kiedyś kobietom w zaawansowanej ciąży zalecano, aby nie wychodziły z domu, bo gorszą swoim widokiem!). Dziś na miesiączkowym wstydzie, który kultura utrwalała przez tysiąclecia, zarabiają producenci coraz to cieńszych i coraz bardziej plastikowych podpasek, które są coraz bardziej „dyskretne”.
Która z nas nie miała tremy w sklepie, kiedy trzeba było poprosić o podpaski? Która nie przemykała się z łazienki, kiedy tę podpaskę trzeba było wyrzucić do kosza? – przypomina na filmiku Natalia Miłuńska.
A jeśli Cię boli i chcesz z tym bólem coś zrobić, lub po prostu dowiedzieć się więcej o miesiączce i różnych prokobiecych tradycjach, sięgnij po nasz bezpłatny ebook, który przypadł do gustu wielu kobietom: