Jak leci? Leci wartko i śmiało. Przedtem zaciskałam nogi i z niecierpliwością czekałam na koniec. Dziś przyjmuję mój okres z sympatią. Bo jest czymś więcej niż tylko wydaleniem krwi ze śluzem z organizmu.
12 lipca 2011 roku na Technicznym Uniwersytecie w Dortmundzie miał miejsce mój pierwszy performans. Artystką co prawda nie jestem, ale waga tematu dodała mi sil. Mogę spowodować dyskusje. Przemyślenia. Mniej lub bardziej gwałtowne reakcje. A przede wszystkim „odzyskać“ dni, w których czujemy się „brudne“, bo „leci“ to, czego nie należy nikomu pokazywać i co zatruwa życie bólami głowy i brzucha. Ja je już odzyskałam, dzięki stronie seksualnosc-kobiet.pl i wspaniałemu e-bookowi Kąpiel w płatkach róż.
Zaczęło się od głodu czytelniczego. Promieniałam ze szczęścia, znalazłszy na seksualności-kobiet e-booka „Kąpiel w płatkach róż“. Pochłonęłam wysoce ciekawą lekturę i… uznałam, że moją misją jest od teraz przekazywanie radości, jaką po tej lekturze zaczęła mi sprawia miesiączka.
Jak mogę podzielić się moją radością z kobiecości? Z jedynej ludzkiej krwi, której upływu nie powoduje rana? Kobiecy organizm dokonuje rzeczy, o których mężczyznom się nawet nie śniło. Ekstremalne doświadczenie porodu. Comiesięczne krwawienia. Czas, by ludzkość doceniła niezwykłość tych zjawisk. Męska siła fizyczna jest wychwalana od tysiącleci, czas pozachwycać się naszą siłą.
Okres to nie kłopotliwy płyn, którego nie należy pokazywać i o którym należy mówić jedynie po cichu. Niech leci! I niech wszyscy to widzą! Bo nie ma powodu do wstydu. Bo okres wiąże Cię z Kosmosem. Bo jesteś jak Ziemia, wciąż się odradzasz. Bo nasze ciało jest mikrokosmosem. Bo w naszej macicy wszystko się zaczęło.
Wzięłam więc miarkę wypełnioną czerwonym sokiem, ubrałam biały kombinezon i pokazałam, jak mi leci. Przez około 10 minut, celebrując czynność, polewałam swoje uda sokiem. Pozwalałam spływać „krwi“ po nogach, ujawniając intymny rytuał. To, co gdy ujawnione, powoduje u kobiet wstyd, zostało dumnie zaprezentowane. „Krew“ spływała na podłogę, tworząc widowiskową plamę, która pozostała tam po performansie jako dzieło sztuki. Pozwoliłam lecieć „krwi“ w imię Boginii!
Grupa z mojego seminarium, przed którą mój performans prezentowałam, była skupiona aż do końca pokazu. To niewiarygodne, jakie napięcie można wywołać, polewając uda szklanką wiśniowego soku! I kobiety, i mężczyźni znaleźli się w środku Rytuału. Wyszło na jaw, że w głębi duszy, nieważne czy kobiecej czy męskiej, miesiączka jest Tajemniczym Przeżyciem, nie tylko zwykłym wydalaniem niepotrzebnej wyściółki macicy.
Reakcje studentów i profesorek trochę mnie zaskoczyły. Żadnych okrzyków obrzydzenia. Żadnych ubliżających i lekceważących komentarzy. Po performansie wszyscy zjedli ze smakiem poczęstunek.
Docentka, profesor Bertram, była bardzo zadowolona. Doceniła odwagę Wyniosła z performansu wrażenie spokoju, skupienia. Pozwoliło jej to „wczuć się“ w moją rolę i przez chwilę także „miesiączkować“ publicznie. Studentki widziały przede wszystkim ból, zmęczenie, skrepowanie. Niektóre podejrzewały nawet, że performas wzbogaciłam o symulacje bólów głowy i brzucha.
Trudno było oprzeć się wrażeniu, że młode dziewczyny w krwi lecącej z pochwy widzą przede wszystkim przemoc i zagrożenie. Czyżby tak jak docentka wczuły się w performans, lecz zobaczyły tam coś zupełnie innego niż dojrzała, pewna swojej wartości kobieta?
Mężczyźni czuli się jakby w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Choć tutaj uprawia się seks podczas miesiączki, panowie i tak nie mogą pooglądać sobie procesu spływania krwi po nogach. Krew stamtąd to najbardziej intymna kobieca sprawa. Wtajemnicza się w nią jedynie mężczyzn, z którymi jest się blisko związanym. Miesiączka wystawiona na widok publiczny sprawiła, że mężczyźni czuli się odrobinę zagubieni.
Być może w innej grupie społecznej reakcje byłyby inne. Być może w Polsce doczekałabym się innej reakcji. Wyników mojego małego badania nie traktuję zbyt wiążąco. Ale robienie „krwawych“ performansow polecam. To wspaniale uczucie, gdy jestem stuprocentowo dumna ze swojego ciała. Nienaruszalna. Pewna siebie i dumna z siebie. Czy każda z nas nie chciałaby tak iść przez życie?
Bardzo się cieszę, że wyciągnęłam Wielką Nieobecną naszej kultury na światło dzienne. Być może udało mi się odtabuizować temat kobietom i przybliżyć go mężczyznom.
Dane performansu: Performans odbył się na Technicznym Uniwersytecie w Dortmundzie w ramach seminarium rozwoju interdyscyplinarnej innowacyjności i kreatywności. Widzami byli uczestnicy seminarium, nasza wystawa była odwiedzana przez gości „spoza środowiska“ dopiero kilkadziesiąt minut po inauguracji. Za przygotowanie dziękuję prowadzącej zajęcia Alishi Leutner.
Tekst ukazał się w ramach konkursu z Lelo.