Seks na pierwszej randce, z prawie nieznajomym. Nigdy bym pewnie siebie nie podejrzewała o takie zachowanie, ale… złożyło się na to kilka czynników. Jedne może bardziej, inne może mniej, ale wszystkie decydujące.
Pierwszym z nich było przekroczenie magicznej granicy 30 roku życia.
Drugim pobyt w sanatorium i erotyczne przygody partnera.
A o trzeci zadbałam sama.
Mój związek właśnie się rozpadł. Eksio przyjechał tłumaczyć się, prosić o szanse. Wylądowaliśmy w łóżku. Seks był super, po czym spojrzałam na zegarek i kierując wzrok na niego powiedziałam, by się szybciej ubierał, bo za chwilę odjedzie mu ostatni środek lokomocji. Widząc zmieszanie, konsternacje i łzy w jego oczach poczułam dziwne podniecenie. Nie słuchałam już jego słów, że myślał…. , bo przecież…. Myślałam o tym, co czuję i jak bardzo miłe jest to uczucie. Koncentrowałam się na wilgotności między moimi nogami.
Wrócił dwa dni później. Jaką bym była suką, jakbym nie dała „ostatniej szansy”. Łaskawie pozwoliłam na powrót, ale na moich warunkach i moich zasadach. Postawiłam takie, by mieć gwarancję, że ich nie spełni. I odliczałam dni do pierwszego potknięcia się.
W między czasie pojawił się On. Inny. Internetowy. Pierwsze spotkanie i pierwszy wspólny seks. Zaczęłam podwójne życie łóżkowe. W poniedziałek Eksio, we wtorek On, w środę znów Eksio. Deficyt doznań z jednym uzupełniałam doznaniami z drugim. W końcu przyszedł czas na złamanie warunków „ostatniej szansy”. Pakowałam Eksia, kiedy nade mną stał i płakał. Po raz kolejny poczułam dziwne podniecenie. Ostatnie słowa wytłumaczenia: wybacz, bilans wyszedł na minus. Wystawiłam walizkę za drzwi. Został tylko On. Niesamowite miesiące układu. Świetnego seksu, wspólnych imprez, koncertów. I dzielenia się z żoną. Kochanka – śmiałam się, myśląc o sobie w ten sposób. Ale jednak byłam w czymś lepsza, w końcu wolał ze mną spędzać czas i ze mną uprawiać seks. Ze mną chodził na imprezy, bawił się w gronie moich znajomych.
Takie układy nie trwają wiecznie. Szukałam nadal. A raczej byłam odnajdywana, aż
w końcu pojawił się Obecny. Kolejne godziny na portalach. Układ On – ja, zbliżał się do kresu, kończyła mu się kilkumiesięczna delegacja. Żadnych zapewnień, obietnic, przyrzeczeń. Wyjechał. Kilka dni później pojawił się Obecny. Powtórzyłam seks na pierwszej randce. Nie żałuję. Miało być jedno spotkanie, jeden seks. Poprosiłam rano, by sobie poszedł. By po prostu wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Zdziwienie na twarzy. Zapytał o kolejne spotkanie. Powiedziałam, że nie wiem, że się zastanowię, że dam znać. Prosił, by nie robić z niego wibratora.
Wyszedł.
Odezwałam się kolejnego dnia. Sms: będę w domu o 16. Czekał na schodach z kwiatem. Mija już ponad dwa lata skomplikowanego związku opartego na oszustwach i kłamstwach. Na udawaniu, że nie wiem o jego zdradach, wizytach u kochanek, nocach u poprzedniej partnerki czy regularnej obecności na portalach erotycznych. Czasami boli. Czasami „mam wyjebane”, czasami chcę się zemścić. I też oszukuję. Nie mam już skrupułów. Poznać kogoś i przespać się z nim nie stanowi już dla mnie problemu. Nauczył mnie tego Obecny. Łatwość, z jaką przychodzi mi takie zachowanie, czasami mnie przeraża. Mam jednego stałego kochanka, mój dawny sentyment pozostał – On. Spędzamy ze sobą czas delegacji mojego Obecnego. Dziękuje, że Obecny pracuje w takiej, a nie innej firmie. Że wyjeżdża oddelegowany na dłużej do innych miejscowości. Wiem, że zawsze przed wyjazdem szuka sobie seksualnego zaplecza. Nigdy nie jedzie w nieznane. Dostęp do łatwych ofert erotycznych i chętnych pań sprawia, że nie ma problemu ze znalezieniem chętnej.
A wtedy pojawia się On. To z nim spędzam łóżkowe weekendy, on mi robi śniadanie do łóżka czy naprawia drobne rzeczy w domu. Mówi, że lubi to robić, że dla mnie zawsze. On sprawia, że potrafimy rozmawiać godzinami przez telefon. Nawet wtedy, kiedy siedzi w samochodzie pod moim balkonem. To z nim rozmawiam słowami piosenek. To On ma darmowe minuty do mnie, On mówi, że tęskni. On, leżąc obok, po wspólnej nocy bardziej stwierdził niż zapytał: gdybyśmy byli razem, to też byś mnie zdradzała. Odpowiedziałam: nie wiem. On nigdy nie zostawi żony i dziecka. I przyjdzie dzień, w którym On pozna Obecnego. I to już niedługo. Na gruncie zawodowym, może nawet zależności służbowej. On wie jak wygląda Obecny, jaki jest, co robi, jak mnie nie szanuje. Obecny nie wie o jego istnieniu, o spotkaniu. Nie boję się. On jest chodzącą dyskrecją. On będzie obserwował Obecnego. Nie pozwoli mnie skrzywdzić.
Obecny nadal poznaje „chętne i otwarte”. Takie, których uda przyjmą każdego.
Po drodze zdarzyło mi się kilka „przelotnych” znajomości – przelecę i zostawię. Nigdy nie pielęgnuję tych kontaktów. Ucinam je. Nie chce zakochiwania się żonatych facetów, związków bez przyszłości. Tęsknię za czymś stałym, tylko moim. Dorastam do bliskości.
Nie chcę już takiego życia. Lubię seks. Obecny go ze mną nie uprawia. Dla Obecnego przestałam być kobietą. Każda inna jest atrakcyjniejsza. Dla każdej innej warto poświęcić czas. Kosztem czasu ze mną. Odejdę.
Tekst ukazał się w ramach kulkowego konkursu.