Pamiętam doskonale pierwsze spotkanie mojej łechtaczki z jego językiem i jednocześnie jej pierwszy kontakt z seksualnym dotykiem. Byliśmy w mieszkaniu jego wujka, który akurat wyjechał. Dopiero zaczynaliśmy poznawać się zarówno emocjonalnie jak i cieleśnie.
Po miłym rozpoczęciu wieczoru, włączył muzykę i zapragnął jej spróbować. Zgodziłam się, chociaż nie wiem, czy to zwerbalizowałam, czy też moje gesty przemawiały za mnie. Trochę ośmielił mnie alkohol, a poza tym był między nami silny pociąg fizyczny. Kiedy zdejmował mi majtki, czułam, jak gorący rumieniec oblewa moją twarz. Później poczułam przyjemne ciepło między nogami i….no właśnie – nie wybuchnęłam natychmiast ekstazą, której zapowiedzią karmią nas damskie, kolorowe magazyny.
„Mój guziczek” tak naprawdę zaczynał się otwierać na coś zupełnie nowego, dlatego ponadgodzinne starania partnera nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Skończyło się na tym, że jemu prawie usechł język, a ja -jeszcze długo potem, czułam intensywnie jak nigdy, że mam wargi sromowe. Wtedy nas to wydarzenie nie bawiło, ale gdy wspominamy je dziś, zawsze z niego żartujemy.
Zaczęliśmy ją eksplorować i dostrzegliśmy, że o wiele bardziej od języka lubi palec. Oczywiście to również wymagało czasu, ale i wyzbycia się pewnych blokad z mojej strony. Wpojonego poczucia wstydu wpisanego w moje wychowanie, wewnętrznych oporów przed takim otwarciem się na drugą osobę. Na początku tylko on miał dostęp do mojej łechtaczki.
Jednak przełamałam się i sobie później też ‘pozwoliłam’ na poznawanie własnego ciała. W końcu przecież nigdy się z nią nie rozstanę i jesteśmy jednym. ONA zaś oswajała się z naszymi rękami. Nic nie przychodzi samo, dlatego kiedy miałam na to ochotę – w dzień zajmował się nią on, nocą – ja. I oczywiście nie masturbowałam się na początku przy nim, robiłam to w samotności.
Zaczynało być coraz milej i nadeszły orgazmy. Orgazmy z nim i ze sobą. Kiedy więc w ogóle zaczęłam to robić przy nim, nie potrafiłam skupić się na sobie i kończyło się frustracją. Nie da się zrobić niczego na siłę, ale nie chciałam też rezygnować. Potem zauważyłam, że kiedy sama się pieszczę, bardzo go to podnieca i stało się to moim bodźcem. Mnie natomiast ogromnie rozpala jednocześnie pieszczenie jego i siebie. Uwielbiam też, kiedy w czasie gdy, jego ręka wędruje między moje uda, jego usta zwilżają moje piersi i brodawki. Zdarza mi się też w trakcie, fantazjować o nieznajomych osobach, które uprawiają seks albo kilku osobach pieszczących jedną. Te wszystkie czynniki sprawiają, że droga na szczyt jest znacznie prostsza i naprawdę przyjemna.
Niestety, nikt nam nie mówi, że często erotycznych uniesień się trzeba nauczyć, poznać swoje ciało, dać sobie i partnerowi trochę czasu na to wszystko, że nie należy się zniechęcać. Bo nie zawsze ewolucja musi ustępować drodze rewolucji…
Tekst ukazał się w ramach konkursu z Lelo.