Sjenn
Zwykle nie śpię w ubraniu, ale dzisiaj zdecydowanie zrobię wyjątek. Odcinający się białymi krawędziami kleks nadal pachnie tobą, mimo że minęły już trzy godziny odkąd wyszedłeś, zaraz po tym jak zamówiłam ci taksówkę.
Zwykle nie śpię w ubraniu, ale dzisiaj zdecydowanie zrobię wyjątek. Odcinający się białymi krawędziami kleks nadal pachnie tobą, mimo że minęły już trzy godziny odkąd wyszedłeś, zaraz po tym jak zamówiłam ci taksówkę.
– Dziesięć minut – powiedziałam.
– Poczekam na zewnątrz – odparłeś.
Czasami cię nie rozumiem, ale nie muszę. Jeżeli chcesz wyjść wcześniej – wyjdź. Liczy się to, że wiem, że do mnie wrócisz.
*
Zastanawiam się, od którego ubrania dzisiaj zacząć pokaz. Może będę uczennicą? Dawno nie byłam uczennicą, zaskoczę ich. Poza tym dzisiaj jest środa i pewnie przyjdzie Bartek Historyk, będzie mu miło, że pamiętałam. I będę mogła założyć do mundurka wisiorek od Wojtka Nieśmiałego, który przyszedł wczoraj pocztą. Słodki chłopak.
Sprawdzam czas – dziewiąta rano, najwyższa pora przygotować Ciało. Lubię to robić. Dziwne, że jakoś zawsze je zaniedbywałam, nie czułam się z nim pewnie. Wolałam skupić się na szlifowaniu intelektu, czytać zadane książki i dużo więcej, poszerzać horyzonty – zanim boleśnie zderzyłam się z rzeczywistością jako kolejna absolwentka kierunku humanistycznego. I nagle to Ciało stało się moim narzędziem pracy, o które musiałam zadbać. Najpierw dla nich – a potem nagle złapałam się na tym, że sprawia mi to przyjemność.
Możliwe, że to także dlatego, że każda część mojego Ciała zachwyca któregoś z klientów. Dostaję setki komplementów dziennie. Wyczuwam, który jest spontaniczny, a który ma na celu zyskanie uwagi i sympatii. Ale samo to, że ktoś wraca, aby oglądać i pieścić moje stopy za pieniądze…
Depilacja mnie nieodmiennie irytuje. Ile ja mam tych nóg, pół kilometra? Chyba jednak zdecyduję się na laser, zwłaszcza że co drugi krem mnie uczula. Myślałam, że przywyknę, koleżanki zapewniały, że tak będzie, ale chyba każda dziewczyna ma swoje granice.
Jeszcze tylko makijaż, dzisiaj delikatny. Jak uczennica to uczennica. Chociaż ta jedna głęboko czerwona szminka od Rimmela naprawdę mi pasuje… Może jednak? Jeśli ktoś chciałby się pobawić w dyrektora lub złego ojca, to mógłby być dobry pretekst do klapsów za kuszenie chłopców i puszczalstwo.
OK, jestem gotowa. Mogę się zalogować na kamerkach. Przy okazji włączę telefon dla klientów, niech dzwonią i się umawiają na popołudnie. Do dwudziestej mam dla nich czas, potem wychodzę do restauracji.
*
Podczas wieczornej toalety lustro przypomina, że mam twoje DNA także na twarzy. To takie ekscytujące, że tym razem nie muszę jej czyścić przed opuszczeniem twojego pokoju… albo zaraz po wyjściu z niego, na oczach bardzo profesjonalnej pokojówki, jak ostatnio. A na kubku po kawie stojącym koło sofy na pewno zostały odciski palców. Nie, nie zachowam ich, jutro umyję obydwa kubki – dzisiaj niech postoją koło siebie.
*
Zadzwonił pierwszy klient, ale umówił się dopiero na siedemnastą. Mam nadzieję, że wcześniej też jeszcze ktoś wpadnie. Po godzinie na kamerkach tęsknię za prawdziwym penisem.
Szminka okazała się strzałem w dziesiątkę. Chyba jednak mam imidż niegrzecznej dziewczynki. Miałam bardzo fajny role-play z woźnym, który szantażował mnie, że ma nagrania z kamer w przebieralni, wie, że zakradam się obciągać chłopakom i powie o wszystkim mojemu ojczymowi. Odegrałam przerażenie, błagałam, przekonywałam, opisywałam, co ojczym mi zrobi, jak się dowie. Potem próbowałam przekupić go pokazaniem cipki, lodzikiem… zadowolił go dopiero anal. Podniecająca, emocjonująca gra.
Ciekawe, kim jest na żywo. Obstawiam, że wykładowcą na studiach. Bardzo inteligentny i ewidentnie wykształcony facet.
*
Nie wierzę, zadzwoniła jakaś nawiedzona baba, która znalazła mój numer na Odlotach. Chciała mnie nawracać na słuszną drogę pracy w pieluszce na kasie w Biedronce (dziwne, że nie słuszną drogę Kościoła), bo to straszne, że kobieta jak ona wystawia się na sprzedaż.
– Naprawdę pani uważa, że mogłaby mnie kupić? – syknęłam.
– Ależ nie, ja nie jestem taka jak te świnie, ja jestem feministką i sprzeciwiam się handlowi ludźmi. Pani Anastazjo, jak pani może handlować własnym ciałem?
Chyba coś jej się pomieszało. Albo uważa, że sama siebie porwałam.
– A więc jak może pani uważać, że to, co robię ze swoją waginą, to pani sprawa? Jestem dla pani przedmiotem czy podmiotem?
W odpowiedzi dowiedziałam się, że nie podjęłam samodzielnie decyzji, więc chce mnie uratować przed depresją i syndromem stresu pourazowego, który na pewno kiedyś będę miała, bo psycholodzy dowiedli, że każda kobieta świadcząca usługi seksualne ma syndrom stresu pourazowego, a jeśli uważa, że jej nie przeszkadza to, co robi, myśli tak w efekcie wyparcia. Sprytne.
Jeżeli to jest feminizm, to ja jestem dziewicą.
Dałam babie pięć minut. Z ciekawości. O pięć za dużo, a ona jeszcze próbowała przedłużać, mówiąc, że nie może przejść obojętnie wobec mojego dramatu i błaga mnie, bym przemyślała, jak ja powiem w przyszłości chłopakowi, czym się zajmowałam. Pytanie, czy mam jakiś dramat, jakoś jej umknęło.
Drażnią mnie feministki, które uważają, że trzeba mi pokazać jaki jest świat, bo jestem za głupia, żeby to zrozumieć. Które myślą, że żony zajmujące się domem i kobiety z seksbiznesu to zawsze ofiary patriarchatu. Najwidoczniej święte prawo wyboru nie obejmuje bycia kurą domową ani dziwką.
*
Poprawiam sobie humor kamerkami. Stópki. Cipka. Striptiz. Proste. W przerwie czat ze wszystkimi widzami.
Mam gorącą czekoladę z bitą śmietaną, która wygląda świetnie na szmince od Rimmela. Fani reagują entuzjazmem, kiedy ją powoli zlizuję.
Lubię moich fanów, są mili i zabawni. W przeciwieństwie do klientów delikatesów, którzy pchali łapy tam, gdzie nie powinni. Wyrzucili mnie za zrobienie awantury jednemu z nich. Teraz takiego chama mogę po prostu zablokować.
Powinnam zrobić to samo z babą.
*
Klient z 15.30 był wyjątkowo sympatyczny – uprzejmy, kulturalny i zaciekawiony. Na początku chodził po mieszkaniu, zapytał o rzeźby, w końcu poprosił o sok. Tłumacz przysięgły.
Zapytał, czy moglibyśmy się zamienić rolami, żeby to on sprawiał mi przyjemność, a potem zaniósł mnie do łóżka, ukląkł przede mną na podłodze i zaczął wylizywać, całować, pieścić palcami – z pasją, z zaangażowaniem. W takich chwilach wyjątkowo cieszę się, że mam wielokrotne orgazmy – pod koniec byłam wyczerpana, ale za to jaka satysfakcja!
Zapłacił więcej, pytając czy może tyle być.
Miał na palcu obrączkę. Zawsze zauważam obrączki i zawsze zgaduję, czemu przychodzą do mnie. Ten wyglądał, jakby żona uważała, że minetka jest fuj i jak można ją TAM całować. Gdyby wiedziała, co traci…
*
Potrzebuję czasu, by przywyknąć do myśli, że tu byłeś.
Że wziąłeś mnie w moim własnym pokoju. Że przy akompaniamencie Can You Feel The Love Tonightzgasiłeś wszystkie światła, bym poczuła się mniej bezpiecznie i złapałeś mnie za kark jak samiec alfa z wilczego stada. Że w trakcie May It Be wgniotłeś i wkopałeś w oparcie mojego łóżka, na którym tyle razy fantazjowałam o tobie i tylko o tobie. Że naprawdę rozpieprzyłeś mi gardło przy delikatnym coverze Like a Virgin, dałeś mi się wielbić podczas spokojnego Sound of Silence i doszedłeś w trakcie A Drop in The Ocean.
To takie niezwykłe.
*
Ten z 17 – kompletna odwrotność fana minetki. Jakiś średnio ważny menedżer. Zapytał przez telefon, czy rzeczywiście lubię ostro i szybko, tak jak piszę w profilu. I czy mogłabym wyglądać, jakbym pracowała w korporacji. Oczywiście.
Wszedł jak burza. O nic nie spytał, nie przywitał się. Sam zamknął drzwi, złapał mnie i podciągnął spódnicę. Każdy jego gest emanował przekonaniem, że on tu rządzi. Aż do przesady.
Dałam mu rządzić. Wypięłam się na stoliku w przedpokoju i patrzyłam na nasze odbicie, gdy brał mnie od tyłu. Pan i władca.
Pieniądze rzucił na stolik razem z krótkim „dzięki”.
*
Moja pamięć mówi, że zlizałam twoją chłodną już spermę z przestrzeni między kciukiem a palcem wskazującym, gdy byłeś w łazience. Gardło przypomina, że doszedłeś do ostatniej kropli w moich ustach. Zlizywałam i scałowywałam spermę z twojego czarnego t-shirtu. A lustro dodaje, że tak, dobrze mi się wydawało, że część trafiła także na moją twarz. Nie zauważyłam jej wcześniej.
*
Bardzo lubię dawać przyjemność mężczyznom i staram się jak mogę, by być najlepsza. Chcę być ich marzeniem, chcę, by mogli być przy mnie takimi mężczyznami, jakimi nie pozwala im się być w życiu na co dzień. W firmach, w domach, w społeczeństwie.
Nie sprzedaję siebie – sprzedaję im doświadczenie pobytu w innym świecie. W tym świecie seks jest łatwy i przyjemny, nie ma w nim wiecznego bólu głowy, tłustych włosów partnerki ani łatki zboczeńca. Każdy z nich jest moim wyjątkowym gościem, każdy z nich jest przystojny, wyjątkowy i podniecający. Sprawiam, że czują się ważni.
Chcę, żeby wychodzili ode mnie podładowani myślą, że skoro stać ich na to, żeby mieć mnie – stać ich na wiele.
To może wydawać się trochę cyniczne, bo dlatego do mnie wracają, ale taka praca naprawdę daje mi spełnienie, nawet jeżeli nie z każdym klientem lubię spędzać czas.
Najlepiej mi z mężczyznami, którzy to czują i doceniają. Którzy otwierają szeroko oczy, a potem mruczą mi do ucha „ale z ciebie kurwa”. Którzy wiedzą, że ja chcę wiedzieć, czego oni potrzebują i jak doprowadzić ich do rozkoszy.
*
– No, teraz mogę się wyspać przed kongresem – powiedziałeś radośnie, zapinając spodnie.
– I o to chodzi – odparłam podobnym tonem, a ty powtórzyłeś to po mnie z satysfakcją.
*
Na 18.30 umówił się Krzysztof. Jest przejazdem we Wrocławiu, klient mu odwołał spotkanie, ma wolną godzinkę przed kolacją biznesową, czy mógłby wpaść posiedzieć u mnie, a nie w kawiarni? Bo ja robię taką dobrą kawę, a on by z kimś pogadał.
Pewnie, że mógłby. Płaci za to. Poza tym – cóż, to jeden z moich ulubionych stałych klientów.
Zaparzam mu kawę z ekspresu, profesjonalną kawę byłej baristki, a potem rozmawiamy. O najnowszym Hobbicie, o najlepszym ultrabooku na rynku, o burzy na szczycie Unii Europejskiej. Staram się nadążać za współczesnym światem – nigdy nie wiadomo, czym będzie się interesował następny człowiek.
To pewnie była jedna z droższych kaw w życiu Krzysztofa, zwłaszcza że w kawiarni ma ją na koszt pracodawcy. Ale w kawiarni nie dostałby jej razem z buziakiem, powiedział.
*
Uwielbiam to, że przyszedłeś do mnie na kawę. To było takie niezwykłe, że z wrażenia trzęsły mi się ręce i wysypałam ją na blat kuchenny.
Stałeś w kuchni, obłędnie przystojny w czarnej skórzanej kurtce, i wydawałeś się tym zupełnie niewzruszony. Skomentowałeś to tylko w jeden sposób: że mogłabym dać ci kawę prosto z blatu, nie z torebki.
Oczywiście tego nie zrobiłam.
Byłeś tak bardzo, tak cholernie pociągający…!
*
Kiedy szykowałam się do wyjścia na kolację, znowu zadzwoniła ta nawiedzona feministka. Powiedzieć mi, że to straszne, że traktuję seks jak akt fizjologiczny i że moja wagina jest święta.
Zapytałam ją, czy słyszała o prostytucji sakralnej, a potem zablokowałam. Nie będzie mi małpa psuła nastroju przed randką. Kolacja w Platinum Palace wymaga specjalnej oprawy.
*
Biorę prysznic, przebieram się w czarną bluzkę i elegancką spódnicę, robię wieczorny makijaż. Zamawiam taksówkę, a potem wykorzystuję chwilę, by wprowadzić zarobki z dzisiejszego dnia do programu zarządzającego moimi finansami. Całkiem ładnie – razem z napiwkami i prywatnymi czatami wyszło niewiele ponad 1200 złotych brutto.
Tyle, ile w sklepie przez miesiąc.
Próbuję nie myśleć o nawiedzonej, która nie umie przyjąć do wiadomości, że świadomie wybieram sobie drogę życiową, ale mnie to za bardzo złości. Mam świetną pracę. I nęka mnie jakaś głupia baba z poczuciem misji.
*
Randka była, jak zwykle zresztą, cudowna. Fantastyczne jedzenie, doskonałe wina, stylowy wystrój, a przede wszystkim idealne towarzystwo… Więcej niż mogłabym wymarzyć, chociaż już dawno mogłabym zapamiętać, że tak lubisz sprawiać ludziom przyjemność! Z tobą zawsze czuję się jak księżniczka.
Umówiliśmy się, że nocuję u ciebie jutro, bo chciałbyś się wyspać przed ważnym kongresem i niestety dzisiaj nie możesz mi poświęcić więcej czasu. Dlatego zaskakujesz mnie podwójnie, gdy wychodzimy.
– Chętnie napiłbym się jeszcze kawy. Czy byłoby problemem, gdybyśmy pojechali na nią do ciebie?
Panikuję wewnętrznie, milion myśli przelatuje mi przez głowę. Nigdy u mnie nie byłeś.
Wydajesz się w ogóle nie zauważać mojego zdenerwowania, gdy dodajesz:
– Nigdy nie piłem kawy wartej trzysta złotych.
Oddycham głęboko.
– No to koniecznie musisz spróbować. Jest najlepsza na świecie.
*
Zasypiam wtulona w twój zapach.
Tekst ukazał się w ramach konkursu.