Od 1 sierpnia 2010 roku stosowanie kar cielesnych wobec dzieci jest zabronione, ale nadal aż 69% Polaków uważa, że czasem trzeba dać dziecku klapsa.
Kampania „Kocham. Nie daję klapsów” ma na celu uświadamianie, że żadna forma przemocy wobec dziecka – nawet (nie)winny klaps – nie może być bagatelizowana.
Jeśli chcemy, by wielowiekowa historia bicia dzieci kiedykolwiek się zakończyła, musimy powiedzieć klapsom STOP!
Bo klaps to też bicie.
O tym się nie mówi. Nikt nie chce nawet o tym myśleć. Ale trzeba w końcu powiedzieć głośno
i uświadomić rodzicom, że bicie dzieci w pupę – każdy klaps – jest przemocą nacechowaną seksualnie. Jest molestowaniem seksualnym dziecka, choć ani dziecko, ani rodzic nie zdaje sobie z tego sprawy.
Uczymy dzieci, że nikt nie ma prawa dotykać ich miejsc intymnych, czyli tych, które są zasłonięte majtkami. Uważamy, że nikt nie ma prawa dotknąć dziecięcych genitaliów i pupy, ale pozwalamy na bicie miejsc intymnych dziecka przez rodziców.

Pupa nie szklanka?
Pupa jest miejscem intymnym. Jest też ważną strefą erogenną. Również u dziecka (bo rozwój seksualności nie rozpoczyna się w okresie dojrzewania). Każdy klaps, każde lanie jest stymulacją miejsc intymnych dziecka. Nie tylko dlatego, że uderza się w pośladki.
Pupa znajduje się w tak bliskiej odległości od genitaliów, że gdy uderza się w pośladki, krew napływa nie tylko do nich (powodując zaczerwienienie), ale również w najbliższe ich okolice.
A wzrost ciśnienia krwi w genitaliach to nic innego tylko… podniecenie. Dziecko nie zdaje sobie z tego sprawy – świadomie odczuwa tylko ból. Ale każdemu klapsowi towarzyszą również te inne, „dodatkowe”, stanowiące tabu odczucia.
Chociaż ani dziecko, ani rodzice nie są tego świadomi, klaps jest pierwszym dziecięcym doświadczeniem o charakterze seksualnym. Doświadczeniem, które nie pozostaje bez wpływu na przyszłe życie erotyczne. A jeśli rodzic daje klapsa lub sprawia lanie, jednocześnie zapewniając dziecko o swojej miłości, ten wpływ jest szczególnie silny, szczególnie negatywny. Połączenie bólu i upokorzenia z miłością (nawet jeśli rodzic nie zapewnia o swej miłości tuż po wymierzeniu klapsa czy sprawieniu lania) nie pozostaje bez wpływu zarówno na przyszłe życie erotyczne, jak i na wybór partnera i relacje w związku.
Żaden rodzic dający dziecku klapsy w celach wychowawczych nie chce molestować go seksualnie. A jednak niektórzy wiedzą, co powoduje klaps, lecz nie chcą ujrzeć całej prawdy. Spotkałam się z opiniami rodziców twierdzących, że klaps jest „dobry” m.in. dlatego, że dobrze wpływa na krążenie oraz że pomaga dziecku w kontrolowaniu zwieraczy i trzymaniu moczu.
Tak, po każdym klapsie krew szybko napływa w uderzane miejsce, a dziecko zaciska wszystkie mięśnie w tej okolicy. Ćwiczy zwieracze odbytu i cewki moczowej, a dziewczynki dodatkowo mięśnie Kegla. Pytanie tylko, czy to jest „dobre”?!
Zły dotyk, ale dobry klaps?
Nie przeprowadzamy badań społecznego przyzwolenia na molestowanie seksualne dzieci, bo nie ma takiej potrzeby – czyny lubieżne względem dzieci są potępiane powszechnie. A gdyby tak do badań poświęconych problematyce bicia dzieci dodać pytania:
– „Czy zgadza się Pan/i ze stwierdzeniem, że rodzic ma prawo w pewnych sytuacjach stymulować miejsca intymne dziecka?” (czyli „dać klapsa”)
– „Czy uważa Pan/i, że są sytuacje, gdy dziecko zasługuje na brutalną stymulację miejsc intymnych?” (czyli „sprawienie lania”)
Jakie byłyby odpowiedzi? Czy – gdyby wiedza o seksualnym charakterze każdego klapsa, każdego lania była powszechnie znana – tak wielka część naszego społeczeństwa przyzwalałaby na stosowanie klapsów? Czy rodzice wciąż biliby swoje dzieci, gdyby wiedzieli, że każde „przylanie dziecku w tyłek”, każdy „klapsik” jest molestowaniem seksualnym?
Anna Golus
inicjatorka kampanii „Kocham. Nie daję klapsów”
autorka książki Już bez bicia? Spór o klapsa
Przedruk za zgodą autorki
Więcej na stronie http://stopklapsom.pl/