W piątek na imprezie z tortem prezentuję próbny wydruk, a czuję się, jakbym odebrała Nobla. 🙂 Książkę w przedsprzedaży możesz kupić i/lub wesprzeć na zrzutce tutaj.
Właśnie zajrzałam na portal. Zero nowego artykułu od miesiąca. Wstyd! Nie daję Wam znaku życia i możecie pomyśleć, że portal się już skończył, że redaktorka o nim zapomniała. A to przecież za kilka dni będzie 10-lecie portalu. Halo! To już 10 lat! Z tej okazji przydałby się jakiś artykuł podsumowujący. Może napiszę, ale nie wiem, czy zdążę, bo…
Wydaję książkę! I jest już uruchomiona zrzutka.
I właśnie dlatego nic nowego nie publikuję, chociaż wypadałoby właśnie teraz. 🙂
Przez ostatni miesiąc zasuwałam, jak dziki osioł, doprowadzając książkę do upragnionej wersji. Składałam ją, dopasowywałam okładkę, ilustracje, akceptowałam ostatnie zmiany naniesione przez redaktorkę. Wszystko to zabrało mi bardzo dużo czasu i wieczorami około północy padałam wykończona na poduszkę. A potem nie mogłam spać, bo organizm produkował tyle adrenaliny, że wciąż byłam w stanie czuwania. Potem zleciłam próbny druk, załatwiałam sprawy z drukarnią (nie uwierzysz, ile to może konsumować czasu – chociaż zostałam obsłużona jak VIP:)) i z tego próbnego wydruku wysyłałam egzemplarze recenzenckie. M. in. napisałam odręczny list do profesora Lwa-Starowicza oraz wręczyłam jedną książkę osobiście w drzwiach na klatce schodowej Chujowej Pani Domu. Dlaczego? Bo tak poczułam! Poczułam, że im właśnie trzeba tę książkę dać. I nie było w tym żadnego planu, tylko impuls na za 5 dwunasta…
I przez ten czas komunikowałam się ze światem głównie za pomocą fb, mess i wrzuciłam ze 2 zdjęcia na instagram. A portal leżał odłogiem… Usiłowałam postawić stronę książce, ale słabo mi to wyszło. 😛
Ale wracam!
Wracam i donoszę, że w końcu miałam powód do świętowania. W piątek w moim salonie zgromadziło się kilka osób, które przez ostatnie lata i tygodnie wspierały mnie na duchu przy pisaniu książki (wiecie, co to za obciążenie dla znajomych, gdy piszesz książkę ponad 5 lat i wciąż im musisz mówić „no wydam, kiedyś wydam”:P), bo dostałam próbny wydruk i z tej okazji była impreza z tortem (którego zapomniałam zamówić, więc na ostatnią chwilę robiłam go sama:P). Jak inaczej wyglądał ten salon w piątek, z kwiatami na stole i z ładem… bo wcześniej przypominał zamiejscowy oddział drukarni i introligatornię (jak powiedział mi zaprzyjaźniony drukarz).
W tym tygodniu odbiorę korektę na złożonym tekście i będę ustawiać ostatnie zmiany w pliku książki (wczoraj z grafikiem przez pół wieczoru dopieszczaliśmy ostatnie szczegóły). No i trwa zrzutka, bo okazuje się, że moja książka jest bardzo gruba (projekt ma 448 stron formatu B5-) a na jej wydanie potrzebuję kilkudziesięciu tysięcy. Więc proszę Was o wsparcie. Bo sama jej nie wydam (tak samo jak sama jej nie napisałam – pomagały mi trzy redaktorki i cały krąg kobiet, który przez kilka lat udzielił mi dziesiątek wywiadów, z których mam godziny nagrań). Więc zrzutka trwa do 18.03., a pieniądze, które zbiorę mają mi pomóc sfinansować pierwszy nakład książki, czyli tysiąc egzemplarzy.
Byłoby miło, gdybym zebrała więcej i mogła wydrukować z 2-3 tysiące, ale szczerze mówiąc po tak długim procesie twórczym moje ambicje osiągnęły punkt zerowy. 🙂 Po prostu już dłużej nie chcę tej książki trzymać w pliku na komputerze, chcę ją posłać w świat. Czuję, że ona już musi iść. Być może, jeśli będę miała szczęście, to w przedsprzedaży sprzedam ten pierwszy tysiąc a może i więcej. Więc jeśli chcecie mieć moją książkę, to śmiało wpłacajcie na zrzutkę. 🙂