Pamiętacie historię nieszczęśliwej miłości jednego z najsłynniejszych trójkątów literatury? Marek kocha Izoldę, Tristan kocha Izoldę, Izolda kocha ich obu, ale bogactwo miłości i oddania (bo Marek i Tristan też się kochają) wcale nie oznacza szczęścia.
W średniowiecznej Europie możliwa jest tylko monogamia i… zdrada. Współcześnie mamy też inną możliwość – przewrotnie nazwaną „puszczalstwem z zasadami”.
Nazwa może być odstręczająca, ale oznacza coś bardzo dobrego: obfitość. Obfitość miłości, przyjaźni, zaangażowania, czułości, troski i seksu. Bo obdarzając tym wielu, będziemy też dostawać więcej. A miłość jest niewyczerpanym zasobem. Przecież nikt nie przestaje kochać swojego pierwszego dziecka, gdy rodzi mu się drugie i trzecie – argumentują autorki. Przecież Izolda i tak kochała ich obu. To nie miłość raniła, tylko zdrady, ukrywanie się i oszustwa. Ale te nie będą miały miejsca, gdy każdy z partnerów będzie wiedział, co się dzieje. I kiedy pogodzi się z faktem, że nikogo nie ma na wyłączność.
„Wielu bowiem ludzi nie wie, iż tego, co jest w mocy czarnoksiężników, serce ludzkie może też dokonać siłą miłości i odwagi.”
Poliamoria ma wiele definicji. Dla jednych poliamorią jest relacja miłosna z kilkoma osobami, dla innych swingowanie. Nie o definicje tu chodzi, tylko o spojrzenie na miłość, związek, przyjaźń i seks z zupełnie innej strony, dojrzenie możliwości. Nawet jeśli jesteś rzeczniczką monogamii i dobrze Ci z jedną osobą, od czasu do czasu przytakniesz autorkom w odpowiedzi na ich argumenty. Bo są naprawdę warte przemyślenia. W naszym świecie, w którym tylko monogamia jest „normalna, przyzwoita i dobra”, naprawdę nie zastanawiamy się nad tym, że może być inaczej. Że jest jeszcze jakaś alternatywa. A osoba, która jest w szczęśliwym małżeństwie może się w kimś zakochać i nie świadczy to o niej źle, i nie musi mieć poczucia winy, że nie upilnowała swojego serca. W końcu serce nie sługa, a fakt, że żyjąc w monogamicznych związkach, dotrzymujemy seksualnej wierności, nie bierze się z tego, że nie zakochujemy się w innych, tylko że dokonujemy wyboru – może i go kocham, ale nic nas nie połączy.
A gdyby tak zmienić reguły gry i umówić się z mężem na jakieś otwarcie związku? Na możliwość randkowania, zażyłej przyjaźni, romansu, równoległego związku lub seksu z innymi?
Może to byłoby jakieś wyjście dla rozdartej Izoldy? Gdyby Marek powiedział: Izoldo, kocham cię, chcę, żebyś była szczęśliwa, jeśli chcesz być z Tristanem, nie mam nic przeciwko, ale ja też chcę być z tobą, stwórzmy więc polirodzinę, a gdy urodzą nam się dzieci, będziesz miała dla nich dwóch tatusiów – z jednym z nas będziesz mogła chodzić do kina, gdy drugi będzie robił za niańkę.
Autorki tłumaczą, że nie ma żadnego jednego wzorca polirodziny ani związku otwartego. Każdy może potrzebować czegoś innego. Być może ona będzie chciała umawiać się z interesującymi mężczyznami na seks bez zobowiązań, zaś on zapragnie głębokiej przyjaźni z jedną tylko kochanką? A może oboje będą chcieli powiększyć rodzinę o jedną osobę, która wejdzie do miłosnego trójkąta? Nie ma reguły i to też jest piękne. Sami tworzymy własne życie i zasady. Zasady zaś muszą być takie, które akceptują wszyscy – bez wymuszeń, bez kłamstw i niedomówień. Bycie puszczalskim to po prostu pójście za głosem swojego serca lub instynktem. Ale i to musi odbywać się według jakichś zasad – tak, żeby nikt nie poczuł się skrzywdzony, wykorzystany, odtrącony – wtedy będzie to prawdziwe puszczalstwo z zasadami.
A – jeszcze jedno – zazdrość. Tak, zazdrość istnieje. Ale jeśli chcemy więcej miłości czy więcej seksu, trzeba dokonać wyboru – zaakceptuję swoją zazdrość, uporam się z nią – czy też będę zazdrosna w ramach monogamicznego związku? 🙂 To oczywiście trochę żart – nie wszystkie jesteśmy zazdrosne…
Wiele z nas w ramach monogamii uprawia puszczalstwo bez zasad. Robimy to za plecami partnerów i partnerek, bo się zakochamy, zauroczymy, upijemy albo po prostu mamy ochotę na seks. Powodów może być wiele. Może te liczne powody czasem warto wziąć pod uwagę i do pospolitego puszczalstwa dodać kilka zasad, tak żeby i wilki był syty, i owca cała, a zamiast wyrzutów sumienia mieć tylko więcej miłości?
Do niczego nie namawiam. Wiem, że najlepiej wszystkim i tak tylko w prawdziwych monogamicznych związkach. Najlepiej sakramentalnych!
Voca
PS. A jeśli jest właśnie tak, jak napisałam zdanie wyżej – to też fajny powód, żeby sięgnąć po książkę. Po przeczytaniu „Puszczalskich z zasadami” będziecie się mogli kochać jeszcze bardziej tylko we dwoje. Bo to, co można zastosować do pięciu osób, z powodzeniem można zastosować tylko do jednej.